czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 34

16 stycznia 2010


- Zmiana miejsca pobytu i osoby, która będzie się tobą opiekować… Jednym słowem, masz nowego Pan, czy tam jak oni będą na siebie kazali mówić… Niektórzy karzą mówić na siebie o mój panie, inni po imieniu, jeszcze inni wujku… Jednak, czasem ma się dużo więcej szczęście trafiając tam niż tam gdzie byś trafił. Oczywiście masz więcej luzów, ale masz też nakazy, których ci nie wolno złamać.
Patrzyłem na niego uważnie.
- To wszystko... To jest dziwne. Znając siebie i tak trafie w najgorszą dziurę albo w ogóle zabijesz mnie z desperacji.
- Spokojnie… Będzie dobrze… Musisz się tylko starać, nie wymagam, żebyś zmieniał całego siebie.
- Ale zrozum proszę, ja tego wcale nie chce. Nie chce się zmieniać, bo lubię siebie takiego, jaki jestem. I wybacz, ale mam uraz do wszelkich psychologów i innych takich, więc ci nie wierzę do końca.
- Rozumiem… A ja cię do końca nie będę zmieniał, po prostu chcę cię nauczyć posłuszeństwa dla 1 osoby, dla swojego opiekuna, teraz ja nim jestem, za jakiś czas możesz mieć kogoś innego, ale twoja postawa nie może się zmienić … Tylko tego będę cie uczyć…
- Nigdy nikomu nie będę posłuszny bezwarunkowo. I na to i na szacunek musisz sobie zasłużyć.
Stwierdziłem dość chłodno.
Wiedział, że szybko jednak to się zmieni.
- Wiem, co przeżyłeś u mojego brata, widziałem nagrania… Jednak mogę cię zapewnić, że wszystko co zrobię wcześniej będzie ci to powiedziane i opisane, żebyś wiedział na czym stoisz.
- I uważasz, że to pomoże? Że to, że będziesz się ze mną obchodził jak z jakiś niepełnosprawnym strawi, że będę ci tańczył jak mi zagrasz? Bądź poważny.
Mówiłem pewnie.
- Jestem poważny i niestety, wszystkich tak traktuje na tym polega tresura… Masz coś do zrobienia i to wykonujesz, ja ci mówię, co było źle a co dobrze, a ty znowu to robisz starając się, żeby to było dobrze, aż do skutku…
- Nie używaj słowa tresura, nie jestem psem.
Czułem się coraz gorzej, bo powoli brakowało mi argumentów. A to, co on mówił było rozsądne.
- Tresura nie dotyczy tylko zwierząt… Ale ok., będę mówił nauczanie… Jak wolisz… Za 2 dni zaczniemy… Będziesz spał z Deivem… Jak by ci coś mówił innego niż ja to go nie słuchaj bo lubi straszyć nowych, jeżeli będzie się do ciebie dobierać to powiedz mi, a ja z nim zrobię porządek.
- A nie mogę go zwyczajnie uderzyć?
Nie będę skarżył, no bez przesady.
- Raczej ci się nie uda, David jest zupełnie innej postury niż Damian… Jednak jest dobrym przewodnikiem…
- Zobaczymy... Ale widzę, że będzie ciekawie. Kiedy zobaczę cię znów?
- Wieczorem przyniosę ci kolację i nad ranem śniadanie… Obiad chyba zjesz już z resztą… Przed kolacją przyjdzie lekarz i cię obejrzy… Zobaczy czy nie masz niczego uszkodzonego, a jak nie to wyjdziesz jutro jak to było planowane. Bo chyba ci się tu nudzi samemu.
- Przyzwyczaiłem się już do samotności
Powiedziałem.
- Ale pewnie, że będzie mi milej jak stąd wyjdę. A wieczorem przyniesiesz mi jakąś książkę? Żeby mi się nie nudziło
- Nie, bo po kolacji masz iść spać, z rana ci za to coś przyniosę… Masz regenerować swój organizm, a nie dodatkowo go męczyć.
- Nie mam 7 lat żeby spać po kolacji? Nie mogę całego dnia przespać i nocy.
Mówię mu.
- No proszę.
Powiedziałem z trudem.
- Nie, masz pójść spać… Nie bój się, zaśniesz, bo przegląd nie będzie trwać 5 minut… Trochę cię na pewno wymęczy, a w obecnym stanie szybko będziesz się męczyć.
- Heh... Niech będzie.
Byłem już lekko wkurzony. Ale to ukrywałem. Zachowywał się jak jakaś matrona. Wolałbym już poprzedniego pana.
Kończyłem już jeść.
- Na czym ten przegląd ma polegać?
- Zbada cię czy nie masz niczego uszkodzonego, będzie chciał zobaczyć twoją wytrzymałość i na pewno takie ogólne drobnostki…
- Jak wytrzymałość jak jestem po dużym ubytku krwi?
- To właśnie na tym polega sprawdzi jak szybko organizm ci się leczy… Zresztą zobaczysz, będę przy tym, więc nie musisz się bać, że do czegoś dojdzie…
- Jakby to było do czegoś potrzebne...
Powiedziałem.
- A bać się i tak nie mam, czego, za późno na to
- I tu się mylisz, to, co mój brat ci zrobił to było nic… Parę gwałtów i seks w wannie… I to jeszcze 1 przez Kahana… Biedny dzieciak… Zresztą nie ważne… Widzisz, on nie zna innego życia, chociaż ma najgorzej z was wszystkich, lubi to… A wiesz czemu?
- Raczej mało mnie to obchodzi, ale jeżeli chcesz to mów…
Ale naprawdę chciałem wiedzieć, mimo to musiałem trzymać pozory. No fakt, zryta psychika na całe życie to nic.
Uśmiechnął się tylko lekko i pokręcił głową.
- To, co powiedziałem nie było prawdą…
Podszedł do niego i usiadł koło niego.
- Justin, czasem trzeba się odezwać i powiedzieć, co się myśli… Nad tym też popracujemy… Wiem, co mówił ci mój brat o tym albo, czego ci nie mówił… I przykro mi, że tak zacząłeś… Chociaż ciało doszło ci do normy… Tu-dotknął palcem jego głowy- możesz nigdy nie dojść do normy… Jednak mam nadzieję, że to się zmieni… I nie martw się tym co będzie, ani tym co było, żyj chwilą i nie marnuj czasu na gdybanie i zatracanie się w swoich losach, bo ich już nie przywrócisz…
Pogłaskał go po policzku i wstając zabrał talerz.
- Niedługo znowu tu przyjdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz