poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 50


Wybaczcie za to spóźnienie :)

~~**~~**~~


Kiedy doszedł w nim, a widział, że ten jest bliski dojścia, kazał mu zejść i się wypiąć, bo czas na karę.
- Ale ja...
Nie dokończyłem widząc jego wyraz twarzy, zszedłem z jego nóg i tak jak mi kazał wypiąłem się, choć moje ciało domagało się uwagi. Czułem się nieswojo wiedząc, że jestem trochę rozciągnięty i widać jego spermę we mnie.
Zapiął spodnie, wstał i wyjął pasek skórzany z szuflady.
- Teraz chce, żebyś jęczał, wiem, że będzie ci to dawać dużo przyjemności i masz dojść, jak dostaniesz 5 klapsa…
To było czyste polecenie, bez żadnych haczyków czy wyjątków.
Obawiałem się, że nie dam rady, moje pośladki wciąż były zaczerwienione po wczorajszym laniu.
Nie śmiałem protestować, pamiętając poprzednie słowa.
To nie było łatwe, ale musiało mieć jakiś powód.
 Podejrzewałem, że podchodziło to pod bezwzględne posłuszeństwo.
- Wiesz o czym masz nie zapomnieć?
Zapytał, w końcu nie chciał go narażać na niepotrzebny stres.
- O tym żeby jęczeć?
Zapytałem niepewnie. Co prawda mówił jeszcze o dziękowaniu, ale chyba tego nie musiałem?
- Nie, masz liczyć i za każdym razem podziękować…
Uderzył go szybkim ruchem i czekał, aż policzy i podziękuję.
- Jeden...
Zawahałem się, dlaczego miałem robić coś co było absurdalne?
 Sprawiał mi ból, ale i tak zmusiłby mnie do powiedzenia tego.
 Ledwo wydusiłem z gardła to jedno trzysylabowe słowo.
- Dziękuje.
- Zapomniałeś najważniejszego słowa w podziękowaniu, więc zaczynamy od nowa.
Dostał jeszcze raz.
Jęknąłem pośrednio jednak z bólu, ale nie dało się tego wyczuć.
- Jeden, dziękuje panie.
- Dobrze…
Uderzył wolniej, w dół pośladka bliżej jąder.
- Dwa... Dziękuje... Panie.
Zawahałem się odrobinę. Kolejny jęk, bo zaczynało coraz bardziej boleć.
Tym razem muśnięcie bardzo delikatne w jąderka, co o dziwo go jakoś podnieciło, chodź też czuł ból.
Teraz nie musiałem udawać przyjemności, bo faktycznie ją czułem.
- Trzy, dziękuje Panie.
Płynnie wypowiedziałem te słowa, oczekując kolejnego podobnego uderzenia.
I takie było, tylko mocniejsze i szybsze, ale dające przyjemność.
To już było 4 uderzenie, jeszcze 1 i powinien dojść.
- Cztery, dziękuje P...anie
Mój głos odrobinę drżał i ja też. Wmówiłem sobie co mam zrobić przy następnym uderzeniu i uważałem, że to możliwe.
Jednak teraz wziął pejcz, zakończony jak by grotem strzały, ale była to skóra i uderzył go zahaczając o wejście i jądra, bolało, ale przyjemność była nie z tej ziemi, ale musiał pamiętać, żeby policzyć, podziękować i dojść, nie w innej kolejności.
Ledwo utrzymałem się w wypiętej pozycji, krzyknąłem głośno. Wiedziałem, że nie wstrzymam się teraz więc gdy tylko zaczerpnąłem oddech odliczyłem do końca
- Pięć, dziękuje Panie
Przy wypowiadaniu słowa ,,panie'' doszedłem i opadłem na podłogę z kolejnym jękiem.
Kucnął przy nim i go pogłaskał zadowolony.
- Grzeczny Justin, dobrze się spisałeś… A teraz zliż to co wyciekło z ciebie…
Miał na myśli swoją spermę jak i jego, on odłożył narzędzia tortur i usiadł na krześle.
Nie wiem dlaczego, ale miałem łzy w oczach, a przecież nie było mi źle.
 Uklęknąłem na podłodze i pochyliłem się nad dwoma plamami, będąc chyba pod wpływem jego słów powoli zlizałem i przełknąłem ciecz.
Poczułem się jeszcze gorzej, jak pies zlizujący z podłogi.
Kiedy zlizał wszystko czekała go jednak nagroda, Son podszedł do niego i go pocałował delikatnie, ale bardzo namiętnie, nie przejmując się, ze ten ma resztkę spermy w ustach.
Zaskoczony oddałem pocałunek. Musiało chyba dobrze mi pójść, skoro to zrobił... I to była chyba najlepsza rzecz jaką mogłem w tym czasie dostać. Nie czułem się już zdołowany i ta lekcja wydała mi się nie taka zła. Son był może ostry, ale faktycznie znał się na tym.
Naprawdę był z niego zadowolony, ale nie popuszczał i dopiął swego.
- To koniec lekcji, jutro po obiedzie o 15.30 cię tu widzę, jednak radze zjeść pół porcji tego co zwykle, bo może być nie przyjemnie…
Wyszedł zostawiając go samego.
Oparłem się o jakiś stół i stałem chwilę, musiałem ochłonąć. Potem ubrałem się i wyszedłem z tej sali, zamykając drzwi. Wolnym krokiem poszedłem do pokoju, rozglądałem się wokół aby jutro się nie zgubić. W progu pokoju, od razu rozglądnąłem się za Deivem.
Jednak go tam nie było, pokój był pusty bez żadnych przedmiotów, które należały do niego.
Więc, albo został sprzedany, albo przeniesiony.
Justin siedział sam.
Miałem ochotę wrócić przez te same drzwi i sprawdzić czy pokoi nie pomyliłem.
 Pewnie miałem w tym momencie głupią minę.
Widzieliśmy się jakieś 3 godziny temu najwyżej i on jeszcze tu był.
Te jego fochy na łóżku to specjalnie?
 No chyba jakby wiedział, to by się ze mną pożegnał, jeśli został sprzedany.
Miałem nadzieje, dowiedzieć się czegoś na kolacji, która zaczynała się za jakieś pół godziny.
 Zrobiłem szybką rundkę ćwiczeń i wziąłem prysznic.
A potem już prosto do jadalni.
Jednak miejsce po Deivie było wolne, nikt tam nie siedział Son normalnie siedział, a niedaleko Damian, jedli tak jak by nic się nie stało.
Uznałem, że gdyby Deive został przeniesiony do innego pokoju to chyba by kolacje jednak zjadł.
Usiadłem i także zacząłem jeść, nie mogłem powstrzymać się o myśleniu o Deivie, ale jeśli oni udawali jakby ten nigdy nie istniał to nie chciałem się odzywać.
Damian patrzył to na niego to na Sona, było widać, ze oni wiedzą, ale nie mogli lub nie chcieli nic powiedzieć.
Póki Damian nie miał powiedziane, że może to i tak by mi nie powiedział.
Tyle to już wiedziałem.
Choć ciekawość mnie zżerała, to jeśli będzie mi dane to i tak się dowiem.
Głupio czułem się bez Deiva siedzącego niedaleko, no ale jakoś musiałem się przyzwyczaić.
Byłem ciekaw czy dostanę kogoś nowego do pokoju.
 Jadłem z apetytem.
Jak skończyli Damian poszedł do siebie o dziwo sam, a Son czekał na niego.
Skończyłem jeść i wstałem.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Od dzisiaj będę mieszkać z tobą… Deiva… Raczej szybko  nie zobaczysz…
Odpowiedział spokojnie i wstał.
- Chodź…
Wstał i skierował się do pokoju i usiadł na byłym łóżku Deiva.
- A co z Damianem?
Zapytałem, nie ogarniałem całej sytuacji.
Nagle w ciągu kilku godzin wszystko się zmieniło.
- Damian nie mieszka ze mną w pokoju i jest już na tyle dorosły i obcykany, że sobie poradzi beze mnie… Jest teraz bez opiekuna, a ja jestem twoim nowym opiekunem… Deive miał jakieś zasady?
- No nie, a ty jakieś masz?
Jak to raczej szybko go nie zobaczę? Czyli został sprzedany? No bo jakby był tutaj, to musiałbym go widzieć.
- Mam, po pokoju chodzisz nago, wychodzisz ubierasz się i idziemy, jak skończysz jeść nie wstajesz od stołu jeśli ja nie wstanę, jednak jeśli ja wstanę, automatycznie kończysz jeść i idziesz za mną… twój tyłeczek dla mnie jest otwarty 24/24 siedem dni w tygodniu.
Powiedział spokojnie obserwując go uważnie.
Nie podobało mi się to zbyt bardzo.
 Nie mogłem sam zadecydować ile chce jeść, ani nawet czy mam ochotę na seks.
- No a jak będę chciał iść na balkon to się mogę ubrać?
- nie, w końcu to też pokój…  No i całkowite posłuszeństwo…
- Ale to krępujące, ja nie chce nago chodzić
Przyznałem, choć to chyba i tak nie miało znaczenia.
- Eh, nie dziwie się że Deive już nie miał siły… Zrozum, mam to gdzieś co ty chcesz i czego nei chcesz, ty to musisz zrobić i już… To nie wychodź na balkon, jeju…
Nie odezwałem się już nic.
Kąpałem się przed kolacją, ale uznałem, że dziś zasady nie obowiązują więc wyszedłem sobie na balkon i jak zwykle usiadłem na barierce.
- Nie zapomniałeś o czymś?
Zapytał się podchodząc do niego.
- Daj spokój, idę zaraz i tak spać nie będę teraz robić domowego striptizu. Chociaż na rurze chyba idzie mi całkiem dobrze.
Odparłem patrząc na gwiazdy.
- Śpisz też nago, więc dawaj ciuchy, bo jutro żadnych nie znajdziesz…
Odpowiedział zimno, ale spokojnie.
- Po co mam spać nago jeśli i tak jestem przykryty więc mnie nie widzisz.
Ściągnąłem grzecznie koszulkę i spodnie, zostając w bieliźnie.
Widząc jednak, że on nie odpuści więc wszedłem do środka i rozebrałem się do końca.
Naprawdę chciałem jeszcze posiedzieć sobie.
- Śpij nawet pod dywanem, masz spać nago i już…
Odpowiedział położył jego rzeczy na krzesło.
- Idę po rzeczy, więc nigdzie się nie ruszaj, chyba że na balkon…
Jak powiedział tak też zrobił.
Położyłem się na łóżku, byłem zmęczony całym dniem i ledwo siedziałem.
Ale czekałem na jego powrót.
Wrócił po 30 minutach z 3 pudłami, w 2 były ubrania w 3 jakieś książki czy też zeszyty, oraz kosmetyczka…
Nic więcej nie posiadał.
Zaczął się rozpakowywać.
Przykryłem się kołdrą
- Dobranoc, miłych snów.
Usnąłem.
- Dobranoc…
Kiedy się rozpakował poszedł się umyć, a jak wrócił wszedł do łóżka, ale nie swojego, a Justina.
Przytulił się do niego i też poszedł spać.
Przebudziłem się czując coś ciepłego.
To była miła niespodzianka, wtuliłem się tak, że nie było między nami wolnego miejsca i usnąłem znów.
Spał dalej, nad ranem się obudził było po 9.
Kiedy się ubrał i porozciągał zaczął go budzić.
- Justin wstawaj…
Śniadanie było o 10, ale to nie znaczyło, ze mógł tyle leniuchować.
Podniosłem głowę zaspany i z zamkniętymi oczami wymruczałem:
- Deive daj jeszcze minutkę.
W jednej chwili przypomniałem sobie ostatni dzień, odgarnąłem włosy z czoła.
- Wybacz, późno już jest?
- Po 9, ale musisz się porozciągać, nie można wiecznie spać… Wstań idź się załatw, a jak wrócisz trochę poćwiczysz…
Zaspany powlokłem się do łazienki i wróciłem po chwili.
- Ja ćwiczę więcej niż ty, ale z rana? Rankiem się śpi a nie...
- To dobrze, ze ćwiczysz więcej niż ja, będziesz miał lepszą kondycje, zrób 30 brzuszków i 30 skłonów, pójdziemy pobiegać i wrócimy wykąpiemy się i pójdziemy na śniadanie.
Westchnąłem i zabrałem się za ćwiczenia.
Brzuszki szły mi nawet szybko.
- Terrorysta z ciebie, tylko po co mi taka kondycja?
- Dla zdrowia, do lekcji, do sportów, czy też dla siebie…
On sobie siedział i go obserwował.
Skończyłem brzuszki ale zamiast skłonów zabrałem się do rozciągania to mnie bardziej orzeźwiało rankiem.
- A tak zmieniając temat, to będę mógł już zawsze spać z tobą?
- Spać, masz namyśli noce czy ogólnie sex?
- Mam na myśli noce... Bo tak szczerze to fajnie się śpi z kimś.
- Zauważyłeś… Tak, nie sypiam sam, niedługo będziesz wiedział dla czego…
Między innymi dla sexu, miał w tedy większą kontrolę, ale bardzo lubił spać z kimś i też dla tego spali obaj nago.
- Ciągle to niedługo. Idziemy już na zewnątrz?
Westchnąłem, zrobiłem mostek i wstałem.
- Ok., ubierz koszulkę i spodenki, ale bez bielizny… A jak masz już nosić jakąś…
Podał mu stringi męskie, z siateczką na przodzie.
- Te, jak masz już jakieś nosić…
- Chyba zwariowałeś.
Wolałem chodzić bez bielizny niż z sznurkiem między pośladkami.
To wydawało mi się takie zniewieściałe.
Specjalnie mu takie zaproponował, wyszli do ogrodu biegać, chłopak narzucił spokojne tempo, kładąc sobie ręcznik na szyję, mu też tak kazał zrobić, tak, aby końce wchodziły pod bluzkę.
Zrobiłem tak, choć ten ręcznik bardziej mnie denerwował na szyi niż nic innego.
Biegłem na równi z nim nie odzywając się, wolałem skupić się na równym tempie.
Nic nie mówił, biegał dość wolno, żeby chłopak mógł nadążyć, biegali dobre 20 minut, kiedy ręczniki zaczęły robić się mokre wrócili do pokoju, obaj weszli od razu do łazienki.
Son bez oporów od razu się rozebrał i wszedł pod prysznic, widząc lekko onieśmielonego chłopaka pogonił go.
- Na co czekasz? Rozbieraj się i wchodź pod prysznic.
- Ale tak z tobą?
Jakoś... Taka wizja wydawała mi się bardzo intymna.
Wspólny prysznic to nie to samo co spanie w jednym łóżku.
Niepewnie jednak wszedłem obok niego.
Prysznic był duży, wiec spokojnie by się nawet 4 osoby zmieściły.
- Czego się wstydzisz, już cię widziałem nago… Przez jedną noc raczej nic się nie zmieniło i nic ci nie urosło…
- Ej, niemiły jesteś. Zresztą co niby by mi miało urosnąć?
Zapytałem włączając strumień wody.
- Przyzwyczajaj się… W tym wieku, raczej ci już nic nie urośnie…
Stwierdził myjąc sobie włosy.
- Pff... Jestem na dole więc po co miałbym się martwić o swoje rozmiary.
Powiedziałem namydlając ciało.
- Żeby być też na górze… Ale niektórzy się nie nadają, nawet mając duże…
Spojrzał na niego.
- I nie wiem, czy ty byś się nadawał, ale zawsze byś miał jakąś odskocznie.
- Ja się raczej do tego nie nadaje, nie jestem taki jak ty.
Stwierdziłem zabierając się za włosy.
- Nie, każdy jest inny… Tak jak Deive i ja, jesteśmy różnymi osobami, inaczej myślimy i czujemy, a jednak on jest opiekunem i ja też…  Czyli coś nas jednak łączy, chociaż on inaczej wychowuje i ja też mam inne metody, niestety nie było ci dane poznać jego…  Jak dla mnie jest za miękki w niektórych kwestiach, ale to tylko moje zdanie…
- Powiesz mi co się stało z Deivem?
Nurtowało mnie to bardzo.