czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 38

Spojrzał na Deiva, który lekko zamrużył oczy.
- chodzi ci, ze mam go uczyć tak jak Son uczy Damiana?
- Tak, dokładnie tak, ty mówisz on robi jak nie to kara, ale kare ja wymierzam na zajęciach… Ty mi powiesz co źle zrobił lub czego nie zrobił, masz go ćwiczyć i rozciągać…
Chłopak siedział i kiwał tylko głową.
- Dobrze…
Spojrzał na zegarek.
- To my już pójdziemy…
Wstał i skierował się do drzwi, lekko się uśmiechając, dobrze, ze Justin tego uśmiechu nie widział.
Podążałem za nim starając się nie myśleć o tym co usłyszałem. Czułem się... Co najmniej dziwnie, nie chciałem być zależny od Deiva! Podtrzymywało mnie na duchu jednak to, że znów będę się uczyć. Co prawda chemii nigdy nie lubiłem, ale nauka da mi poczucie jakiejś normalności. Tego byłem pewien.
Ledwo wyszli, a ten zlustrował go uważnie.
- Po obiedzie zaczniemy lekcje 1 posłuszeństwo… Na razie, a raczej do momentu jak będziesz się słuchać nie będziesz chodzić do Serina, jak coś spieprzysz… Twoja strata…
Dodał, szedł prostu korytarzem i wszedł do innej Sali, gdzie siedziało 3 jakiś chłopaków.
- Wszystkie zajęcia będziesz miał z nimi w tej klasie,.
Podszedł do biurka i położył karteczkę na niej.
- Jest to klasa B-3, zapamiętaj… Po zajęciach pójdziesz z nimi na obiad, a tam już cię odbiorę…
Nawet nie czekał na odpowiedź, czy pytanie, po prostu wyszedł.
Usiadłem bez słowa, nie miałem ochoty na żadną rozmowę, a zresztą nie miałem nawet pomysłu jak się z nimi zapoznać. Pomieszczenie wyglądało jak normalna klasa, nawet przypominało moją byłą.
Niedługo po tym wszedł jakiś mężczyzna, rozdał im podręczniki i zaczął ich uczyć, na zakończenie zrobił kartkówkę, z tego co zapamiętali z poprzedniej lekcji, z czego Justin był zwolniony.
Język i Chemia, ze szybko minęły, za oknem był piękny widok i taki ciepły.
Nauczyciel, raz wrócił uwagę jednemu z chłopców, po jakimś czasie drugi raz, za 3, razem kazał mu wyjść na środek klasy zdjąć spodnie i się wypiąć.
Chłopak miał jakieś 16-17 lat, przepraszał, ale mężczyzna nie reagował, dostał na oczach wszystkich chłostę, cienkim patyczkiem bambusowym. 10 razy, wystarczyło, żeby do końca zajęć, ani razu nie spojrzał w stronę inną niż na tablicę i nauczyciela.
Po zajęciach zostali poinformowani, żeby się nauczyli materiału z dzisiaj bo jutro też będzie na nich czekać kartkówka.
Każdy zajął swoje miejsce w jadalni, gdzie powoli wszyscy się zbierali.
Deiv już na niego czekał, wołając go ruchem dłoni do siebie.
- Jak tam zajęcia?
Zapytał się cicho, obserwował go uważnie.
Jednak kiedy przyszedł Damian z Sonem, momentalnie przestał się nim interesować i zaczął pytać starszego chłopaka o coś.
Siedziałem tak, że mogłem porozmawiać też z Damianem.
Z nim jedynym mogłem jeszcze porozmawiać.
Choć czasem przerażało mnie jaki on jest uległy, nie chciałem być taki jak on, ale ten pewnie był tu już jakiś czas
- Jak ci mija dzień?
Zapytałem Damiana.
Lekko się do niego uśmiechnął.
- Dobrze... A tobie? Jak minęły ci pierwsze zajęcia?
- Trochę dziwnie, ale myślę że się przyzwyczaję. Podobnie jak w mojej poprzedniej szkole, ale przynamniej wiele sie uczyć nie muszę.
Zachichotał cicho.
- Najlepsze są zajęcia z geografii... Nauczyciel jest spoko... Uczy jeszcze etyki i filozofii... A Serin uczy o dyscyplinie, ale jego metody są różne... Ja obecnie nie chodzę na zajęcia, bo juz wszystko wiem, co tu jest uczone, chodzę z nim...
Wskazał na starszego chłopaka.
- I mu usługuje, to jest moje zadanie.
- Nie nudzi cie to? A powiedz mi, można wyjść na zewnętrz? To znaczy, tu nie daleko są takie fajne stare drzewa, z chęcią bym poćwiczył na nich.
Przyznałem, potrzebowałem jakiejś alternatywy, gdyby mi się nudziło.
- Jak ci Serin pozwoli… Ja tu nie mam nic do gadania, Serin tak powiedział, a ja musze się słuchać… Bo nie chce kary dostać…
Było widać, ze tego nie lubi, co nie znaczyło, że czasem robił na przekór temu.
- Rozumiem, zapytam się go więc o to potem. Tak w ogóle długo tu jesteś?
Stwierdziłem układając sobie w głowie już plan wyjścia w nocy.
- Szczerze? nie pamiętam... Jak byłem mały zostałem sprzedany... I nie powiem ci ile miałem... Ale chyba z 7 lat...
W sumie nie dziwiłem się mu bardzo. Skoro był tak młody, to nie pamiętał wiele pewnie.
- A teraz ile masz lat?
- 17 będę miał za 4 miesiące.
Powiedział dumnie.
- Ale to nie zależy od wieku... a od psychiki i ciała...
Stwierdził, chodziło mu o usługiwanie.
- I co będziesz robić do końca życia?
Zapytałem nagle, to było takie... Automatyczne. Nie wyobrażałem go sobie jako 40 latka.
- Jak… Stąd odejdę, jako wolny człowiek… To nie, ale jeśli zostanę sprzedany to tak… Oni…
Spojrzał na ich opiekunów.
- Mają lepiej, bo mogę być na górze i na dole, a my tylko na dole…
Spojrzałem na niego
- No ale kto potrzebuje 30 czy 40 letniej zabaweczki?
Zapytałem, trapiło mnie to od dłuższego czasu.
- Nie wiem... Ale są tacy... A może im się znudzi i mnie wypuszczą... Na razie o tym nie myślę...
Jego porcja też była mała, dostał dosłownie łyżkę ryżu i trochę sałatki, gdzie jego opiekun dostał o wiele więcej.
Uśmiechnął sie na widok jedzenia, bo był już strasznie głodny.
Nadal nie umiałem rozgryźć, czy to jakaś kara dla Damiana, ten jego opiekun ma jakieś kompleksy czy o co chodzi, tak więc nie mówiłem nic na ten temat.
Miałem nadzieje, że Deive nie będzie miał takich pomysłów, spokojnie jadłem swoją normalną porcje. Wiedziałem, że minie trochę czasu zanim poznam wszystkie tutejsze zwyczaje.
- Czym się interesujesz?
- Tym czym interesuje się mój pan...
zacytował, ale po chwili dodał.
- Lubię pływanie i jazdę na rowerze.
Nie potrafiłem sobie wyobrazić takiego wyprania mózgu... Każdy był inny, indywidualny. Nie umiałbym, aż do tego stopnia się do kogoś upodobnić, wpasować.
- Czyli ogółem sport...
- Tak, ale nie cierpię rugby...
Aż go ciarki przeszły na tą myśl.
- A on... Tak... grają sobie czasem, jak im pan pozwoli... Przeciwko nam, w 3... I Zawsze nam się dostaje...
Miałem ochotę się zaśmiać, ale nie pasowało, więc jedynie się uśmiechnąłem.
- Ale twój opiekun gra z kim przeciwko wasze trójce?
Coś mi się nie zgadzało, bo tu było 11 osób.
- Nie... Ich 3, przeciwko nam... 3 opiekunów, przeciwko nam którzy sa trenowani na uległych...
odpowiedział cicho.
Był to mocny i brutalny sport, a oni sie na nich wyżywali w ten sposób.
- Ale to takie... No nie sprawiedliwe.
Odezwałem się.
- Nie można zmienić składu drużyn? Albo nie mogliście np, któremuś nogi podłożyć?
Wiedziałem, że to nie takie proste, ale aż mi się słabo zrobiło jak wyobraziłem sobie grać przeciwko tamtej trójce.
- Nie... Staramy się, ale to nic nie daje... dla tego nie cierpię tego sportu...
Kiedy zjadł wstał i pożegnał sie z nim.
Poszedł za chłopakiem.
Deive, też już zjadł.
- Ile mam jeszcze na ciebie czekać?
Zapytał się, miał dobry humor, bo dziwnie się uśmiechał.
- Czekać? Sam sobie wybierasz Deive czekanie, bo jak widać już zjadłem.
Stwierdziłem wstając.
Humor chłopaka mnie trochę przerażał, bo wcześniej nigdy nie widziałem go tak zadowolonego.
- Nie bądź taki mądry... Na 2 raz, jak widzisz, ze skończyłem i wstałem też masz wstać...
Warknął i ruszył, ale nie poszli do pokoju, zeszli do piwnic, weszli do jakiegoś pomieszczenia, po zapaleniu światła można było zobaczyć, ze są w lochach, był tam stół który już tak dobrze znał.
- Rozbierz się.
Warknął, zamykając drzwi za sobą.
Zbladłem, już samo wchodzenie do piwnicy wzbudzało moje przerażenie, obudziły się we mnie wspomnienia.
- Nie, proszę cie, nie chce
Cofnąłem się w stronę drzwi.
Jednak on tam stał.
- Nie będę się powtarzać... Rozbierz się... Poćwiczymy twoje posłuszeństwo... W twoim słowniku od teraz nie ma słowa: Nie i nie chce... Zrozumiałeś?
- Tak, zrozumiałem – powtórzyłem.
Rozebrałem się, w końcu widział już mnie podczas kąpieli nagiego.
Powtarzałem sobie, że to nic złego jeszcze. Trafiłem z deszczu pod rynnę. Drżałem odrobinę, nie wiem czy z strachu czy z zimna.
- A teraz…