sobota, 15 września 2012

Rozdział 49

Nowa notka, wybaczcie, ze aż taki długi odstęp czasowy, ale siedzę u znajomej na kompie i się cieszę że mam kopie opowiadania na przenośnym dysku, bo niestety neta brak xD Ale są też tego plusy :)
Tak więc mała notka, może wam się wydawać, dla mnie jest spora i coś się w niej dzieje :)
Pozdrawiam :)


~~**~~**~~


- Od dzisiaj lekcje będziesz miał z nim…
Son tylko kiwnął na niego głową i czekał na zewnątrz.
Nie odezwał się do niego tylko się położył i leżał plecami do niego.
Wyszedłem praktycznie na miękkich nogach na zewnątrz, patrząc jeszcze z nadzieją, że  Deive  żartuje.
Czy był na mnie zły? Może miał zły dzień?
 Bałem się Sona, bo mało kiedy był miły, a po stanie Damiana...
A przecież Damian to kompletna ciepła klucha była.
- Do kiedy mam z tobą lekcje?
- Od dzisiaj, ang połączymy z tymi zajęciami, szybciej i więcej powinieneś się nauczyć i zobaczymy co pamiętasz… Chodź za mną…
Ruszył do piwnic, wszedł do jednej z sal, lochy jak z gabinetu Serina.
- Rozbierz się.
On usiadł sobie wygodnie na krześle i czekał.
Rozebrałem się, zaczynałem chyba przyzwyczajać się, że coraz większa liczba osób mnie widzi nago.
 Druga strona medalu była jednak taka, że Son i tak mnie już gołego widział.
Cieszyłem się, że mimo iż jest sobota ja miałem angielski wykuty z tego co było w zeszycie.
- Jak mam się do ciebie zwracać?
-  Panie, mistrzu… Jak tam chcesz… I na 2 raz, masz się rozebrać automatycznie po przekroczeniu tego progu… Zasady… Mam gdzieś co myślisz, co chcesz i jak się czujesz, masz się słuchać za każde nieposłuszeństwo będzie sowita kara, a  po niej dokończenie tego co zostało przerwane…
Nie było z nim tak lekko.
- Na kolana i obciągaj kundlu…
Zrobiło mi się nieswojo, teraz doceniłem lekcje z Deivem.
Uświadomiłem sobie, że skoro te lekcje są połączone z językiem, a mam go codziennie, to będziemy się widzieć nad wyraz często.
Uklęknąłem, a potem usiadłem na stopach, rozpiąłem jego spodnie i wyswobodziłem członka.
Czułem dziwne deja vu, zajmując się nim ustami.
Ziewnął bo zaczęło mu się nudzić.
- Tempo z życiem, chcesz, żebym tu umarł?
- Szczerze to czemu nie.
Wziąłem sobie to jednak do serca, wkładając w to trochę więcej starań i zajmując się przy okazji jego jądrami.
Gdyby nie to, ze przyspieszył pewnie by mu się dostało, ale nie martwił się, miał dobrą pamięć.
- no już lepiej, ale postaraj się…                   
Starałem się go brać głębiej, językiem chwilami muskałem żołądź.
Nie byłem może w tym ekspertem, ale chyba szło mi nieźle.
Nadal czułem się trochę nieswojo patrząc z perspektywy kolan i chyba na każdego to oddziaływało jakoś.
Położył dłoń na jego włosach, ale nie ruszał nią.
- przyda ci się porządna lekcja… Jutro zaczniesz ćwiczenia z Damianem godzina dziennie powinna wystarczyć, na zapoznanie się ze wszystkimi technikami… A później będziesz gotowy na dalszą zabawę ze mną…
Wypuściłem go z ust, z tego wszystkiego to ja będę miał chwile czasu wieczorem dla siebie.
Ale nie protestowałem, kiedyś musiałem się nauczyć skoro miałem gdzieś później trafić.
 To, że czułem się dziwnie gdy to do mnie mówił to inna sprawa.
Kiedy go wypuścił lekko go popchnął i wstał, nie był jakoś specjalnie podniecony, ale i tak zdjął spodnie.
- Ta część zabawy bardziej mnie podnieci.
Dał mu żel i znowu usiadł.
- Przygotuj się, im lepiej to zrobisz to mniej będzie boleć.
Gdyby nie to, że podparłem się dłonią o podłogę to bym spadł na plecy.
- A nie mógłbyś się odwrócić albo coś?
Zapytałem nieśmiało, nie chciałem aby patrzył, wciąż miałem opory przed tym.
Zaczął się z niego śmiać.
- Jesteś zwierzakiem, panu też będziesz kazał się odwrócić? Nie wydaje mi się im szybciej zaczniesz tym lepiej…
Zarumieniłem się od jego komentarza, czułem się przy nim nieswojo.
Bez słowa otworzyłem zatyczkę żelu, nabrałem na palce i powoli zacząłem się rozciągać, drugą ręką dotykając się aby było mi przyjemnie.
Przymknąłem oczy wczuwając się i ignorując osobę Sona.
- Spójrz na mnie…
Padło polecenie, najbardziej nie cierpiał być ignorowany.
Spojrzałem na niego, ale nie mogłem wytrzymać patrząc w jego oczy.
Od razu zarumieniłem się jeszcze bardziej, bo dogadzałem sobie kiedy on na mnie patrzył.
Nalałem jeszcze trochę żelu na palce i wsunąłem je dalej, nie chciałem żeby bolało.
Obserwował go opierając się o dłoń, lekko się uśmiechał, na razie nie był taki zły.
Kiedy wsuwałem trzy palce całkiem bez problemów, a żel okazał się rozgrzewający i uznałem, że tak wystarczy.
- Ja... Ja już…
Nie umiałem tego określić w jakiś bardziej ludzki i cywilizowany sposób.
- Więc chodź…
Poklepał swoją nogę zapraszając go, żeby usiadł na nim.
- Zaczniemy od tej pozycji.
Wstałem i oparłem nogi o oparcia fotela, żeby wygodniej mi było potem się unosić, oraz żeby nie przekładać całego ciężaru ciała na Sona.
Uniosłem się do góry i spojrzałem na niego.
Czekał spokojnie, aż się ułoży.
- Jak skończysz się wiercić to zaczynaj…
Oparłem ręce obok nóg i nabiłem się na jego męskość powoli, chciałem się przyzwyczaić.
Dziwnie się czułem będąc tak blisko twarzy Sona.
Obserwował go, nawet nie drgnął, nic tylko patrzył jak posąg.
Opuściłem się niżej, już prawie pół jego męskości we mnie było i znów uniosłem się do góry.
Nabijałem się na niego wolno, ale miarowo.
Zastanawiałem się tylko dlaczego on się nie rusza.
Nic nie robił siedział, zastanawiał się kiedy chłopak się zdenerwuje, wkurzy czy też pokaże pazurki, nie reagował, ten pierwszy i ostatni raz.
Początkowo uważałem, że daje mi czas abym się dobrze ułożył.
Ale gdy po kilku minutach moich ruchów on wciąż zachowywał się jak posąg w muzeum, zaczynało mnie to drażnić.
Nawet nie powiedział mi, czy dobrze czy źle, ani nie miałem pewności, że sprawia mu to przyjemność.
 Uniosłem się wspierając na nogach i nie ruszałem teraz ja.
- Możesz mi powiedzieć co ci odwala? Mogłeś mi kazać na manekinie jak już w hibernacje wpadasz.
Nawet nie drgnął, czekał aż ten znowu zacznie się ruszać, mieli czas te pierwsze zajęcia pokazywały mu ile mają do nadrobienia i zrobienia.
Położyłem dłoń na oparciu mocniej i wyćwiczonym z całkiem innych lekcji ruchem zeskoczyłem z niego lądując na podłodze obok fotela.
 Uznałem, że to koniec lekcji i nie będzie robić ze mnie idioty.
Złapałem w dłoń koszulkę z zamiarem jej założenia.
- Jesteś pewien, że chcesz ją ubrać i wyjść?
Odezwał się spokojnie dalej wygodnie siedząc i czekając, aż skończy to co zaczął.
- Tak, jestem tego pewny. Jeżeli ty zachowujesz się w taki sposób, to dlaczego ja nie mógłbym?
Powiedziałem odwracając głowę w jego stronę i wzruszając ramionami.
Nie lubiłem niejasnych sytuacji.
Czekał, był ciekaw czy przekroczy próg czy nie, sam już się doczekać nie mógł, w końcu padło polecenie, ma to zrobić nie ważne czy on będzie milczał czy nie, po prostu ma się z nim pieprzyć, a jak jego pan będzie sparaliżowany to co, też nie będzie tego robić bo się nie rusza?
- Mogę już wyjść?
Zapytałem go, póki oficjalnie nie usłyszałem że zajęcia skończone wyjść nie powinienem.
Przerwałem polecenie, bo uznałem, że to bez sensu.
Ale jednak nie wiedziałem czy lekcja jest skończona czy nie.
- Skończ to co zacząłeś, a pomyślę nad delikatną i krótką karą…
Zawahałem się, spojrzałem na drzwi i miałem ochotę wyjść i tu nie wrócić.
Ale byłem świadom konsekwencji i nie wiedziałem do czego Son jest zdolny.
Z oporem zrzuciłem z siebie koszulkę i wróciłem na jego kolana.
- Lekcja dla ciebie, nie ważne co robi twój pan, jeśli padło polecenie, masz je robić, nawet jak by on oglądał TV czy rozwiązywał krzyżówkę… A teraz zabieraj się do roboty…
- Nawet jeśli, uważam to za głupie?
Zapytałem najpierw ręką przywracając go do odpowiedniego stanu.
Ujeżdżałem go znów, tym razem szybciej i przyjmując głębiej w siebie.
- A co ja ci mówiłem na początku? Twoje zdanie się nie liczy, bo jesteś zwierzakiem, a zwierzak jest niczym… Więc odpowiedz sobie sam na swoje własne pytanie.
Rozumiałem, ale to nie było pocieszające.
- Te wszystkie zasady obowiązują zawsze, nie ważne z kim będę?
Coraz trudniej było mi spokojnie mówić, moje aktualne zajęcie było rozpraszające.
- Tak…
Już nic nie mówił, znowu go tylko obserwował.
Przygryzłem wargę, żeby nie wydawać z siebie żadnych kompromitujących odgłosów.
Chwilami zmieniałem rytm to z szybkich i płytkich ruchów na wolniejsze i głębsze.
Włożył mu 2 palce do ust, przez co odgłosy zaczęły wychodzić z jego gardła.
- nie dostałeś polecenia, żeby milczeć więc masz jęczeć… Masz pokazywać swojemu panu, że jest ci z nim dobrze…
- A jeśli nie będzie mi dobrze to mam udawać?
- Zależy od Pana, wyczujesz to jeśli ci powie, ze nie cierpi oszustów i kłamstw to nie, w innym wypadku tak… Ale nie wiem, czemu masz oszukiwać.
Ruszył raz mocno biodrami  ten jęknął dłużej i głośniej.
- No właśnie… 
Żałowałem, że nie zrobi tego jeszcze raz lub dwa. Moje ruchy stały się głębsze i nie ukrywałem przyjemności. Ale nadal czułem się dziwnie wiedząc że to tylko lekcja, i tak naprawdę to dla niego nie ma to znaczenia.
- A jeśli na przykład będzie mnie karał?
- To masz mu dziękować i mówić, ze zrozumiałeś przesłanie… Zresztą zaraz zobaczysz jak dojdę… Ja dojdę ty nie jesteś ważny to zobaczysz co mam na myśli…
Nie zrozumiałem do końca o co mu chodzi, ale skoro mówił, że dowiem się za chwilę... Son był dla mnie nadal dziwny, zimny jak bryła lodu nawet w takiej sytuacji.
Kiedy doszedł w nim, a widział, że ten jest bliski dojścia, kazał mu zejść i się wypiąć, bo czas na karę.
- Ale ja...


~~**~~**~~

P.s wybaczcie za błędy :) I komentujcie :)