Tak więc mała notka, może wam się wydawać, dla mnie jest spora i coś się w niej dzieje :)
Pozdrawiam :)
~~**~~**~~
- Od dzisiaj lekcje będziesz miał z nim…
Son tylko kiwnął na niego głową i czekał
na zewnątrz.
Nie odezwał się do niego tylko się położył
i leżał plecami do niego.
Wyszedłem praktycznie na miękkich nogach
na zewnątrz, patrząc jeszcze z nadzieją, że
Deive
żartuje.
Czy był na mnie zły? Może miał zły dzień?
Bałem się Sona, bo mało kiedy był miły, a po
stanie Damiana...
A przecież Damian to kompletna ciepła
klucha była.
- Do kiedy mam z tobą lekcje?
- Od dzisiaj, ang połączymy z tymi
zajęciami, szybciej i więcej powinieneś się nauczyć i zobaczymy co pamiętasz…
Chodź za mną…
Ruszył do piwnic, wszedł do jednej z sal,
lochy jak z gabinetu Serina.
- Rozbierz się.
On usiadł sobie wygodnie na krześle i czekał.
Rozebrałem się, zaczynałem chyba
przyzwyczajać się, że coraz większa liczba osób mnie widzi nago.
Druga strona medalu była jednak taka, że Son i
tak mnie już gołego widział.
Cieszyłem się, że mimo iż jest sobota ja
miałem angielski wykuty z tego co było w zeszycie.
- Jak mam się do ciebie zwracać?
-
Panie, mistrzu… Jak tam chcesz… I na 2 raz, masz się rozebrać
automatycznie po przekroczeniu tego progu… Zasady… Mam gdzieś co myślisz, co
chcesz i jak się czujesz, masz się słuchać za każde nieposłuszeństwo będzie
sowita kara, a po niej dokończenie tego
co zostało przerwane…
Nie było z nim tak lekko.
- Na kolana i obciągaj kundlu…
Zrobiło mi się nieswojo, teraz doceniłem
lekcje z Deivem.
Uświadomiłem sobie, że skoro te lekcje są
połączone z językiem, a mam go codziennie, to będziemy się widzieć nad wyraz
często.
Uklęknąłem, a potem usiadłem na stopach,
rozpiąłem jego spodnie i wyswobodziłem członka.
Czułem dziwne deja vu, zajmując się nim
ustami.
Ziewnął bo zaczęło mu się nudzić.
- Tempo z życiem, chcesz, żebym tu umarł?
- Szczerze to czemu nie.
Wziąłem sobie to jednak do serca,
wkładając w to trochę więcej starań i zajmując się przy okazji jego jądrami.
Gdyby nie to, ze przyspieszył pewnie by mu
się dostało, ale nie martwił się, miał dobrą pamięć.
- no już lepiej, ale postaraj się…
Starałem się go brać głębiej, językiem
chwilami muskałem żołądź.
Nie byłem może w tym ekspertem, ale chyba
szło mi nieźle.
Nadal czułem się trochę nieswojo patrząc z
perspektywy kolan i chyba na każdego to oddziaływało jakoś.
Położył dłoń na jego włosach, ale nie
ruszał nią.
- przyda ci się porządna lekcja… Jutro
zaczniesz ćwiczenia z Damianem godzina dziennie powinna wystarczyć, na
zapoznanie się ze wszystkimi technikami… A później będziesz gotowy na dalszą
zabawę ze mną…
Wypuściłem go z ust, z tego wszystkiego to
ja będę miał chwile czasu wieczorem dla siebie.
Ale nie protestowałem, kiedyś musiałem się
nauczyć skoro miałem gdzieś później trafić.
To,
że czułem się dziwnie gdy to do mnie mówił to inna sprawa.
Kiedy go wypuścił lekko go popchnął i
wstał, nie był jakoś specjalnie podniecony, ale i tak zdjął spodnie.
- Ta część zabawy bardziej mnie podnieci.
Dał mu żel i znowu usiadł.
- Przygotuj się, im lepiej to zrobisz to
mniej będzie boleć.
Gdyby nie to, że podparłem się dłonią o
podłogę to bym spadł na plecy.
- A nie mógłbyś się odwrócić albo coś?
Zapytałem nieśmiało, nie chciałem aby
patrzył, wciąż miałem opory przed tym.
Zaczął się z niego śmiać.
- Jesteś zwierzakiem, panu też będziesz
kazał się odwrócić? Nie wydaje mi się im szybciej zaczniesz tym lepiej…
Zarumieniłem się od jego komentarza,
czułem się przy nim nieswojo.
Bez słowa otworzyłem zatyczkę żelu,
nabrałem na palce i powoli zacząłem się rozciągać, drugą ręką dotykając się aby
było mi przyjemnie.
Przymknąłem oczy wczuwając się i ignorując
osobę Sona.
- Spójrz na mnie…
Padło polecenie, najbardziej nie cierpiał
być ignorowany.
Spojrzałem na niego, ale nie mogłem
wytrzymać patrząc w jego oczy.
Od razu zarumieniłem się jeszcze bardziej,
bo dogadzałem sobie kiedy on na mnie patrzył.
Nalałem jeszcze trochę żelu na palce i
wsunąłem je dalej, nie chciałem żeby bolało.
Obserwował go opierając się o dłoń, lekko
się uśmiechał, na razie nie był taki zły.
Kiedy wsuwałem trzy palce całkiem bez
problemów, a żel okazał się rozgrzewający i uznałem, że tak wystarczy.
- Ja... Ja już…
Nie umiałem tego określić w jakiś bardziej
ludzki i cywilizowany sposób.
- Więc chodź…
Poklepał swoją nogę zapraszając go, żeby
usiadł na nim.
- Zaczniemy od tej pozycji.
Wstałem i oparłem nogi o oparcia fotela,
żeby wygodniej mi było potem się unosić, oraz żeby nie przekładać całego
ciężaru ciała na Sona.
Uniosłem się do góry i spojrzałem na
niego.
Czekał spokojnie, aż się ułoży.
- Jak skończysz się wiercić to zaczynaj…
Oparłem ręce obok nóg i nabiłem się na
jego męskość powoli, chciałem się przyzwyczaić.
Dziwnie się czułem będąc tak blisko twarzy
Sona.
Obserwował go, nawet nie drgnął, nic tylko
patrzył jak posąg.
Opuściłem się niżej, już prawie pół jego
męskości we mnie było i znów uniosłem się do góry.
Nabijałem się na niego wolno, ale miarowo.
Zastanawiałem się tylko dlaczego on się
nie rusza.
Nic nie robił siedział, zastanawiał się
kiedy chłopak się zdenerwuje, wkurzy czy też pokaże pazurki, nie reagował, ten
pierwszy i ostatni raz.
Początkowo uważałem, że daje mi czas abym
się dobrze ułożył.
Ale gdy po kilku minutach moich ruchów on
wciąż zachowywał się jak posąg w muzeum, zaczynało mnie to drażnić.
Nawet nie powiedział mi, czy dobrze czy
źle, ani nie miałem pewności, że sprawia mu to przyjemność.
Uniosłem się wspierając na nogach i nie
ruszałem teraz ja.
- Możesz mi powiedzieć co ci odwala? Mogłeś
mi kazać na manekinie jak już w hibernacje wpadasz.
Nawet nie drgnął, czekał aż ten znowu
zacznie się ruszać, mieli czas te pierwsze zajęcia pokazywały mu ile mają do
nadrobienia i zrobienia.
Położyłem dłoń na oparciu mocniej i
wyćwiczonym z całkiem innych lekcji ruchem zeskoczyłem z niego lądując na
podłodze obok fotela.
Uznałem, że to koniec lekcji i nie będzie
robić ze mnie idioty.
Złapałem w dłoń koszulkę z zamiarem jej
założenia.
- Jesteś pewien, że chcesz ją ubrać i
wyjść?
Odezwał się spokojnie dalej wygodnie
siedząc i czekając, aż skończy to co zaczął.
- Tak, jestem tego pewny. Jeżeli ty
zachowujesz się w taki sposób, to dlaczego ja nie mógłbym?
Powiedziałem odwracając głowę w jego
stronę i wzruszając ramionami.
Nie lubiłem niejasnych sytuacji.
Czekał, był ciekaw czy przekroczy próg czy
nie, sam już się doczekać nie mógł, w końcu padło polecenie, ma to zrobić nie
ważne czy on będzie milczał czy nie, po prostu ma się z nim pieprzyć, a jak
jego pan będzie sparaliżowany to co, też nie będzie tego robić bo się nie
rusza?
- Mogę już wyjść?
Zapytałem go, póki oficjalnie nie
usłyszałem że zajęcia skończone wyjść nie powinienem.
Przerwałem polecenie, bo uznałem, że to
bez sensu.
Ale jednak nie wiedziałem czy lekcja jest
skończona czy nie.
- Skończ to co zacząłeś, a pomyślę nad
delikatną i krótką karą…
Zawahałem się, spojrzałem na drzwi i
miałem ochotę wyjść i tu nie wrócić.
Ale byłem świadom konsekwencji i nie
wiedziałem do czego Son jest zdolny.
Z oporem zrzuciłem z siebie koszulkę i
wróciłem na jego kolana.
- Lekcja dla ciebie, nie ważne co robi
twój pan, jeśli padło polecenie, masz je robić, nawet jak by on oglądał TV czy
rozwiązywał krzyżówkę… A teraz zabieraj się do roboty…
- Nawet jeśli, uważam to za głupie?
Zapytałem najpierw ręką przywracając go do
odpowiedniego stanu.
Ujeżdżałem go znów, tym razem szybciej i
przyjmując głębiej w siebie.
- A co ja ci mówiłem na początku? Twoje
zdanie się nie liczy, bo jesteś zwierzakiem, a zwierzak jest niczym… Więc
odpowiedz sobie sam na swoje własne pytanie.
Rozumiałem, ale to nie było pocieszające.
- Te wszystkie zasady obowiązują zawsze,
nie ważne z kim będę?
Coraz trudniej było mi spokojnie mówić,
moje aktualne zajęcie było rozpraszające.
- Tak…
Już nic nie mówił, znowu go tylko
obserwował.
Przygryzłem wargę, żeby nie wydawać z
siebie żadnych kompromitujących odgłosów.
Chwilami zmieniałem rytm to z szybkich i
płytkich ruchów na wolniejsze i głębsze.
Włożył mu 2 palce do ust, przez co odgłosy
zaczęły wychodzić z jego gardła.
- nie dostałeś polecenia, żeby milczeć
więc masz jęczeć… Masz pokazywać swojemu panu, że jest ci z nim dobrze…
- A jeśli nie będzie mi dobrze to mam
udawać?
- Zależy od Pana, wyczujesz to jeśli ci
powie, ze nie cierpi oszustów i kłamstw to nie, w innym wypadku tak… Ale nie
wiem, czemu masz oszukiwać.
Ruszył raz mocno biodrami ten jęknął dłużej i głośniej.
- No właśnie…
Żałowałem, że nie zrobi tego jeszcze raz
lub dwa. Moje ruchy stały się głębsze i nie ukrywałem przyjemności. Ale nadal
czułem się dziwnie wiedząc że to tylko lekcja, i tak naprawdę to dla niego nie
ma to znaczenia.
- A jeśli na przykład będzie mnie karał?
- To masz mu dziękować i mówić, ze
zrozumiałeś przesłanie… Zresztą zaraz zobaczysz jak dojdę… Ja dojdę ty nie
jesteś ważny to zobaczysz co mam na myśli…
Nie zrozumiałem do końca o co mu chodzi,
ale skoro mówił, że dowiem się za chwilę... Son był dla mnie nadal dziwny,
zimny jak bryła lodu nawet w takiej sytuacji.
Kiedy doszedł w nim, a widział, że ten
jest bliski dojścia, kazał mu zejść i się wypiąć, bo czas na karę.
- Ale ja...
P.s wybaczcie za błędy :) I komentujcie :)