piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 42

Niczego nieświadomy wrócił do pokoju.
Widząc go jak tak siedział podszedł do niego i delikatnie go objął w pasie oraz pocałował go w policzek.
- Jak się czujesz?
To mogło być dziwne, zachowywał się inaczej, ktoś musiał poprawić mu humor.
- Dobrze, a ty?
Powiedziałem automatycznie, zdziwiłem się z jego dobrego humoru.
Kiedy wychodził był tak zmęczony i szedł niemal jak na ścięcie.
- Też, chodź dalej jestem zmęczony… Ale ogólnie to dobrze… masz pozdrowienia od Sona…
Nie powiedział mu o przysłudze jaką chciał spełnić, ale czy to było ważne.
- Przyniosłem ci sok pomarańczowy, masz ochotę?
Nie powiedziałem na głos, że wolałbym żeby Son nic do mnie nie mówił.
Nie przepadałem za tym chłopakiem i sam sobie się nie przyznawałem, że trochę się go boję.
Deive był w moim towarzystwie zwykle całkiem miły, jeśli to nie była lekcja czegoś.
A Sona nie znałem, oprócz kilku jego rozmów z Deivem i Damianem, z których wywnioskowałem swoje.
- Jasne, że mam. Dzięki.
Podszedł i mu go podał.
- Uczyłeś się trochę na jutrzejsze zajęcia?
Zapytał się spokojnie, on na szczęście miał same sporty i pewien przedmiot, ale wiedział, ze by mu się oberwało za niedopilnowanie tego.
- Żeby zaliczyć musisz mieć 85%... wiem, ze straszne, ale nie jest to takie trudne…
- Nie miałem jak dotąd czasu... Z chemią i biologią dam radę bo robiłem już te tematy, z historią też nie powinno być problemu. A co do języka, zaraz się pouczę. A co się by stało jakbym nie zaliczył?
Wiedziałem, że najbardziej pod górkę będzie z językiem, bo z tym zawsze miałem problem.
- Zależy, jeśli nie zaliczysz za 1 razem będzie tylko nagana słowna, za 2 razem za każdy punkt niezdany dostaniesz 5 klapsów, jeśli 10 raz nie zdasz ogólnie dostaniesz karę od Serina… Przynajmniej teraz u tego nauczyciela, każdy ma inne metody i inaczej karze…
Co do klapsów, Justin miał już świadomość jak one mogą wyglądać.
- 10 razy ogólnie sumowane z różnych zajęć?
Zapytałem, nie miałem zamiaru do tego dopuścić, ale warto było wiedzieć.
Szczerze byłem padnięty i chciałem tylko spać, ale musiałem pouczyć się języka.
- Tak, ogólnie… Po 10 razach i karze masz następne 10 razy, za 3 razem jest tylko 5… aż po pewnym czasie będziesz miał kary za każdym razem, znam 1 osobę która się tego dopuściła… A raczej znałem…
Usiadł na łóżku i wyjął jakiś zeszyt.
- Chodź, powiesz mi czego nie umiesz to się razem pouczymy…
Był to zeszyt z języka.
- No... Ja nie umiem niczego
Powiedziałem szczerze, nie było co owijać w bawełnę.
Załamał się słysząc jego słowa.
- A pamiętasz co mieliście na dzisiejszych zajęciach?
- No tak, ale ja się nie uczyłem tego języka, więc zrozumiałem tylko że daje się jakąś tam końcówkę z jakiegoś powodu.
Zarumieniłem się
Z tego co wiedział, byli na początku, ale nie takim…
- Pójdziemy zaraz do Serina, porozmawiamy z nim, żeby ci zmienił język lub dał coś innego… Bo nie ma sensu bawić się tak, bo możesz się nigdy nie nauczyć, a jaki miałeś?
- Łaciny i kiedyś w podstawówce francuskiego
Powiedziałem z ulgą.
- To trochę lipnie, bo nic takiego nie mamy tutaj…
Zauważył wstając.
- Jesteś w stanie iść sam?
- Nie muszę się żadnego języka uczyć, zresztą mówiłem mojemu ojcu wiele razy, że wybór takiej szkoły jest bezsensowny.
Zeskoczyłem z barierki, w odpowiedzi na pytanie.
Jednak coś poszło nie po jego myśli bo się skrzywił.
- Serin ci nie popuści języka, zaczniesz się go uczyć na prywatnych lekcjach sam z wyznaczonym nauczycielem…
- To znaczy, że jak trafie na nieciekawego nauczyciela to nie za fajnie.
Stwierdziłem. No ale nie mogłem udawać że umiem coś z czego nie rozumiem niczego poza poleceniem.
- Tak, ale też nie wszyscy są fajni tutaj na swój sposób, ale większość jest bardzo wymagająca…
Podszedł i wziął go na ręce.
- Tak będziesz szybciej.
Wyszedł, milczeli, przed drzwiami go postawił zapukał i weszli.
- Coś się stało?
Zapytał lekko zdziwiony Serin kiedy dostał wytłumaczenie ich obecności tutaj pokiwał głową i przyznał mu rację.
- Porozmawiam kto by mógł go pouczyć, niech jutro nie idzie na zajęcia, zajmij się nim w tym wolnym czasie, a wieczorem po lekcjach przyjdź do mnie to ci powiem co i jak…
Po tym wyszli, wiedzieli już wszystko.
- no nie było tak źle.
- Wyszło nawet na dobre
Stwierdziłem z delikatnym uśmiechem.
- Odpocznę jutro sobie.
- To nie znaczy, ze masz wolne jesteś tylko z języka zwolniony i masz lekcje ze mną… A ja nie powiedziałem, że będziesz miał labe…
- Ale ty masz jutro jakieś zajęcia wtedy na pewno.
Powiedziałem ze spokojem.
- Mam rano, jedne później mam sporty, ale to jest polecenie od Serina i zostaje automatycznie zwolniony…
- Och, no chyba, że tak. Chyba już późno jest, nikogo nie ma.
Nie uśmiechałem się już, bo skoro Deive zawsze poważnie traktował czas w którym czegoś miał mnie nauczyć.
- Wracajmy, musisz się wyspać…
Powiedział, ale tym razem nie wziął go na ręce.
Kiedy tak szli ktoś zagwizdał na widok Justina, był to Son o dziwo z Damianem, jednak Damian blady jak ściana, opierając się o nią ledwo stał.
- No nie jest tak źle skoro twój podopieczny może tak się szybko ruszać… Wskazał na chłopaka za sobą.
- powinien wyglądać właśnie tak po porządnej lekcji…
- Heh, ma jeszcze czas żeby tak wyglądać…
Nie powiedział i nie pokazał swojego niezadowolenia, ale też ciekawości co Son zrobił Damianowi, ze tak wygląda.
Son wydawał mi się jeszcze bardziej nieprzyjemny.
Miałem ochotę mu dosadnie powiedzieć, co myślę o mówieniu o mnie w ten sposób i gwizdaniu, ale przeczuwałem, że to jest nie dobra chwila.
Deive musiałby mnie ukarać, bo to byłoby przy świadku.
A po drugie dostałoby mi się przy Sonie, co znaczyłoby, że nie odpuściłby mi mój lokator ani trochę.
Tak przynamniej przypuszczałem.
Zasady tu nadal czasem mnie dziwiły, ale wiedziałem jedno, nie opłacało się teraz wychylać.
Żal było mi Damiana, ale po jego ostatnim wyznaniu utwierdziłem się w przekonaniu, że jemu to chyba się podoba.
Zresztą relacje między Sonem, a Deivem też były co najmniej ciekawe.
Damian nic nie mówił, bo właśnie się osunął po ścianie.
Son podszedł i lekko go kopnął w nogę.
- Wstawaj, jeszcze nie pozwoliłem ci odpocząć.
Nie mogłem na to patrzeć, co jak co ale to już przesada była.
Podszedłem do Damiana i uklęknąłem przy nim.
- Damian?
Jednak Deive wziął go za rękę i pociągnął.
- idziemy… Na razie Son…
- No Pa…
Odpowiedział patrząc nieciekawie na Damiana.
Szli szybko, dopiero jak weszli on go rzucił na łóżko.
- Idź spać…
On poszedł do łazienki musiał wziąć zimny prysznic.
Nie wiedziałem czemu tak, nie mogłem nawet pomóc Damianowi?
Nie miałem sił myśleć jednak, położyłem się i prawie natychmiast zasnąłem.
On musiał wziąć zimny prysznic, nie wiedział czemu, ale robiło mu się niedobrze jak widział Damiana w takim stanie, a nie chciał tam dłużej tkwić bo jeszcze by coś się stało między Sonem, a Justinem…
Kiedy się umył wyszedł i położył się spać.
Przebudziłem się gdy już świtało, z snu pamiętałem tylko, że Damian umierał.
Schowałem twarz w poduszce i próbowałem usnąć ale to nie było takie proste.
Wciąż miałem przed oczami chłopaka w takim stanie.
Usnąłem, gdy obudziłem się znów był już ranek, słońce mocno świeciło, a ręce bolała tylko trochę.
Kiedy się rozejrzał po pokoju Deiva nigdzie nie było, tylko z łazienki dochodził głuchy odgłos spadającej wody.
Przeciągnąłem się i wyszedłem ba balkon.
Jak zwykle, zresztą nie chciałem przeszkadzać Deivowi w prysznicu.
Był ładny rześki poranek i aż chciało się wstawać.
Kiedy wyszedł był nagi, ubrał się dopiero w pokoju.
- możesz iść się umyć…
Oznajmił spokojnie i chłodno.
To nie tak, że spodziewałem się, iż ujrzę go uśmiechniętego i pragnącego opowiedzieć mi o swoich rozterkach życiowych.
Ale po wczoraj uznałem, że może stosunki między nami się ocieplą i nie będą tylko na poziomie seksualnych. Widać dostałem taryfę ulgową tylko na chwile.
- Dzień dobry.
Powiedziałem zamiast stwierdzenia mu, że nie musi mi pozwalać się kąpać bo to chyba w pakiecie tego co mogę zawsze no ale spoko.
Poszedłem do łazienki, nie miałem potrzeby siedzieć długo, zresztą nie wiedziałem która godzina więc uwinąłem się dość szybko.
Wszedłem do pokoju.
Chłopak siedział na balkonie i pił sok z wczoraj, który jeszcze został w butelce.
- Lepiej ci?
Zapytał już spokojniej i cieplej, może to wina zimnej wody?
- Tak, nawet ręka już mnie nie boli.
Powiedziałem, nieco zdziwiony jego postawą.
Nie mogłem być niczego pewien w jego przypadku.
Oparłem się o barierkę koło niego.
- To dobrze, nie będę musiał cię chociaż karmić… Chcesz trochę?
Zapytał pokazując sok.
- Nie, wypij jak masz ochotę.
Zerknąłem na ogród pod nami, a potem na drzwi od pokoju z którym dzieliliśmy balkon.
- Ktoś tam mieszka w ogóle? Od kiedy tu jestem, jest taka ładna pogoda, a okno jest zawsze zamknięte.
- Hmm… Tak mieszkają… Ale, rzadko wychodzą na zewnątrz… jeden ma 21 lat, drugi 15… Może niedługo ich poznasz, na meczu…
- Jakim meczu?
Damian co prawda mówił mi niedawno coś o meczu, ale chciałem wiedzieć dokładniej. Ciekawość mnie zżerała też o to co oni tu robią skoro nie wychodzą. Ale to byłoby niegrzeczne pytać.
- Co 3 miesiące gramy mecz rugby, nasza trójka kontra reszta… Nie mówił ci o tym już Damian?
- Coś wspominał. A kiedy mija to 3 miesiące?
Zapytałem, jedyny sport jaki uprawiałem dotąd to gimnastyka artystyczna, więc nasze szanse jako ,,reszty'' jakoś nie podskoczyły.
- Za tydzień we wtorek…
Kiedy skończył wstał.
Ruszył w stronę drzwi w końcu mieli iść na śniadanie, jednak zanim je otworzył odwrócił się i dodał.
- Jak by Damian jadł śniadanie, lub go tam nie było, nie masz prawa się odezwać w jego sprawie do Sona, ani nie możesz rozmawiać z Damianem co się stało, jeśli narobisz mi wstydu, to obiecuje, że będziesz wyglądać tak jak Damian…
Po tych słowach wyszedł, miał nadzieję, ze to do niego dotrze i nie będzie robić scen.
Wyszedłem za nim i zamknąłem drzwi. Groźba była bardzo... Dosłowna.
Postanowiłem, że nie będę ryzykował w takiej sprawie.
Skoro i tak nie mógłbym Damianowi pomóc.
Ani nawet nie wiedziałem co mogę powiedzieć.
Podążyłem za Deivem.
Kiedy weszli w jadalni były, aż 3 osoby jakiś chłopak, który już kończył.
Damian ledwo siedział blady jak ściana, nic nie zjadł, a Son jak by nigdy nic jadł sobie spokojnie.
Deive usiadł koło niego.
- Co dzisiaj dobrego serwują?
- Twoje ulubione jedzonko…
Zaśmiał się.
Usiadłem obok Damiana i zabrałem się za jedzenie.
Nie chciałem rozpoczynać rozmowy sam, nie wiedziałem czy on w ogóle jej chce przecież. Musiałem być ostrożny.
Damian był pół żywy, nie wyglądał normalnie, miało się wrażenie, ze wystarczy delikatny ruch ręką, żeby go wywalić z krzesła.
- Podać ci coś do picia?
Nie wiedziałem jak mu mogę pomóc.
Nie odpowiedział.
Son widząc to spojrzał na Justina.
- On już pił, jak nie chce nie zmuszaj bo jak widzisz… ledwo siedzi…
Powiedział o dziwo spokojnie.
Zagryzłem język żeby nie odezwać się, nie chciałem żeby wyszło niemiło w stosunku do Sona.
Nie chciałem też przeginać, skoro Son przytargał Damiana w takim stanie na śniadanie to widać miało jakiś cel. Pokazowy?
Ktoś im przeszkodził, był to jakiś chłopak, dał mu karteczkę z napisem, ze został znaleziony nauczyciel języka ang. dla niego i ma się z nim spotkać o tych samych godzinach w pokoju nr 8.
Schowałem karteczkę do kieszeni.
Chciałem po posiłku zapytać Deiva gdzie jest sala numer 8, bo chwilowo nie wiedziałem a nie chciałem mu przeszkadzać. Miałem nadzieję, że nauczyciel będzie fajny.