Małe co nieco dla spragnionych :)
*************************
- Widzę, ze ktoś się za tobą stęsknił.
Justin z jednej strony się ucieszył widząc ich, ale z drugiej był świadom
czekających go kolejnych prawie takich samych dni i rozstania na jakiś czas z
Panem. Ale do tego jakoś wolał się nie przyznawać.
- Kahan raczej nie czeka z utęsknieniem na mnie, Panie.
- Zdziwił byś się, jak czasem płacze za tobą…
Kiedy wylądowali, on wziął jednego z chłopców,
starszy chłopak drugiego, Kahan za to momentalnie znalazł się przy nich widząc
2 młodych ucieszył się, aż w końcu stanął przed starszym, zamrugał zdziwiony,
robiąc duże oczy, ale szybko się uśmiechnął i przykleił się do Justina, nic nie
mówił, po prostu cieszył się chwilą.
Son spojrzał na tatuaż i nic nie powiedział, na mężczyznę nawet nie spojrzał.
- Kahan idziemy…
Odeszli, a Kahan pomachał im i pobiegł za panem.
- Dobrze się bawiłeś?
Zapytał Son podchodząc do chłopaka.
Justin nie odpowiedział, chociaż wątpił w taki
scenariusz, póki Kahan nie przytulił się. To było naprawdę dziwne, zważając ile
zamieszania wcześniej wokół siebie zrobił, sam siebie by nie lubił. Nawet nie
obejrzał się zanim Kahan z Panem odeszli. Chyba nie miał co oczekiwać
jakiegokolwiek pożegnania ze strony byłego właściciela, jednak i tak poczuł się
przez to dziwnie.
- Wspaniale. Pewnie jednak teraz zniszczysz mi dobry
nastrój mówiąc, że muszę na jutro czegoś się nauczyć.
- Nie… Serin chciał cię widzieć zaraz po twoim
powrocie… Wiec lepiej od razu do niego idź…
Kiedy zrobił 2 kroki w stronę ich skrzydła dodał
cicho, tak jak by ktos mógł ich usłyszeć.
- Którego z nich wybrałeś?
- Pójdę od razu, nie martw się, denerwowanie go to
nie plan na dziś.
Justin nie odezwał się jeszcze kawałek, nie wiedział
czemu Sonowi zależy na tej wiedzy, ale nie chciał mu mówić.
- To i tak nie ma już znaczenia.
On się dość dziwnie uśmiechnął i wrócił do siebie, a
Justin od razu poszedł do Serina, który już czekał na niego.
- Wejdź i usiądź…
Wskazał fotel, kiedy Justin już siedział spojrzał na niego i oświadczył.
- opowiedz mi wszystko co robiłeś z moim bratem.
Chłopak od razu wszedł, nie zrobił nic złego do tej
pory, ale i tak nie czuł się całkiem pewnie. Usiadł w fotelu, czekając
cierpliwie, po zadaniu pytania jednak nie orientował się jaki mógłby być tego
większy podtekst.
- A to nie możesz Panie, zapytać jego?
Zapytał w miarę spokojnie, dając sobie czas na
przeanalizowaniu co zdecydowanie musi powiedzieć a co ominąć.
- Nie mów do mnie Panie… Nie jesteśmy na sesji, abyś
tak się do mnie zwracał… Nie chce to usłyszeć z twoich ust, a kiedy będę
wszystko wiedział, powiem ci dla czego pytam…
- No okej, dla mnie lepiej. Więc polecieliśmy w jakieś
miejsce, było strasznie ciepło, potem poszliśmy na aukcję i twój brat wybrał
sobie nowe ofiary. Potem w drodze powrotnej porozmawialiśmy i wróciliśmy tutaj.
To cię zadowala?
Był ostrożny, nie mówił jakiś szczegółów typu jak
długo jechali, ani tego że sam pomagał wybierać. Poza tym ominął to, co obiecał
nie mówić.
- Jadłeś tam coś lub piłeś?
Głupie pytanie, ale chciał coś sprawdzić.
- Piłem wodę, zapytasz jeszcze czy w łazience byłem?
Może to było już trochę mało uprzejme, ale po co mu
takie szczegóły?
- A byłeś?
Zapytał skoro o to się zapytał.
- Dodatkowo powiedz mi, jak ci się podobały zużyte
zabawki?
- Nie, nie byłem.
Chłopak był zaskoczony tym pytaniem.
- Nie było niczego do podziwiania. To raczej smutne,
szczególnie, że część z nich wyglądała na zadowoloną kiedy ich ktoś zabierał.
No i niewiele z nich sprawiała wrażenie mających jakąkolwiek wolną wolę.
- Pozwoliłem ci tam pojechać ponieważ niebawem
zostaniesz sprzedany… Znalazłem już kupca dla ciebie… Postawił 2 warunki,
pierwszy, masz nie uprawiać stosunku z nikim oprocz z Sonem, 2 masz mieć parę
kolczyków, wcześniej wybranych przez niego… Tak wiec niebawem Son zrobi ci
pierwszy, po pewnym czasie 2, a pod koniec 3…
Oznajmił w końcu chłopakowi.
Uciekł wzrokiem na biurko, powinien się spodziewać
tego, ale i tak czuł strach. Warunek z seksem był prosty do zrealizowania. Nie
bał się też kolczyków, raczej tego jaki ten człowiek będzie.
- Chcę wiedzieć jak dalekie jest to niebawem i ile
ten ktoś ma lat.
- Jest dość młody, ale jest starszy niż ty… Myślę ze
niecały rok…
Dodał gdyż mniej więcej wstępnie się tak umówił z
mężczyzną.
- Powiedziałem ci to tylko dla tego, abyś się zaczął
mentalnie przygotowywać… A nie dołować…
Dodał widząc jego wzrok, błądzący po pomieszczeniu.
- Jak mam się mentalnie przygotowywać? Mogłeś
powiedzieć mi dzień przed... Nie uwierzę, że cieszyłbyś się z perspektywy
spędzenia następnych lat z nieznanym człowiekiem. Dobrze choć, że nie ma 60
lat.
To był chyba jedyny plus tej sytuacji.
- Musiałem ci powiedzieć, abyś się nie zdziwił kiedy
inni będą chodzić na orgię, a ty nie lub pojadą do domu tymczasowego, a ty nie…
Wyjaśnił , wyjął małe pudełeczko i mu je podał.
- Daj to Sonowi, nie otwieraj go jednak, to ma być
niespodzianka.
- Raczej cieszyłbym się z takich pominięć, ale chyba
masz rację
Sięgnął po pudełeczko, zgadując że Son będzie
wiedział co zrobić. Wstał, chyba rozmowa była skończona.
- Rozumiem, że nie będzie możliwości abym zobaczył
tego człowieka wcześniej?
- Nie… Jednak, abyś się nie bał powiem ci, że ma
wszystkie kończyny i nie jest oszpecony…
Tyle mógł mu zapewnić wiedzy o swoim nowym
właścicielu.
- możesz już wracać do sona, wie co musi ci zrobić,
ale zanim to zrobi, powiedz mu, żeby cię przyzwyczaił do igieł, słyszałem
plotkę, ze twój nowy właściciel lubi bawić się igłami.
Dodał na odchodne.
Może to było głupie, ale dla Justina wiadomość o
wyglądzie była zdecydowanie najważniejsza. Jeśli gość był cały i całkiem młody
nie mogło być tak źle.
- Przekaże,
do widzenia.
Nie spiesząc się wrócił do pokoju, niczego tak nie
potrzebował jak kąpieli.
Son siedział w pokoju czytając jakiś medyczny
poradnik, kiedy zobaczył chłopaka dziwine się do niego uśmiechnął i wyciągnął
dłoń.
- Masz coś dla mnie?
- Mam, proszę.
Podał mu, specjalnie wychylając się aby zobaczyć co
czyta, ale nie wydawało się to interesujące.
- Serin kazał ci powiedzieć, że przed masz mnie
przyzwyczaić do igieł.
Miał ochotę tego nie mówić, ale i tak by pewnie
wyszło.
- Ah… To dobrą lekturę wybrałem na dzisiejszy dzień…
nie martw się, zrobimy to jutro, dzisiaj jesteś zbyt padnięty, aby jeszcze się
ze mną bawić… Jak się wykąpiesz to ci powiem co będę robić.
Zachichotał cicho i ponownie wrócił do czytania.
Justin uznał, że zachowanie Sona było dziwne,
szczególnie chichotanie. Nie zabierał ciuchów skoro i tak ma chodzić nago.
Wykąpał się w miarę szybko i umył zęby, jeszcze wilgotny wrócił na łóżko.
Dopiero teraz poczuł naprawdę zmęczenie.
- To teraz pora na opowieść?
- Tak, po niej możesz iść spać… Mianowicie, będę cię
nakłuwał igłami, a to jest poradnik, jak się wkuwać, aby nie naruszyć żył oraz
aby skóra nie krwawiła, zaczniemy od 20 igieł…
Dodał zadowolony, jak by mówił zupełnie o czymś
innym.
- I to już koniec opowieści? Będziesz robił ze mnie
jeża? To wcale nie brzmi fajnie, poza tym nie zostaną mi jakieś dziury w
skórze?
Naciągnął kołdrę pod szyję, jakby miało go to
ochronić.
- Nie, zrobię tak, że nie będzie po tym śladu…
Wolisz członka czy jądra na pierwszy ogień posłać?
Zapytał ciekawy odpowiedzi.
- Myślałem, że zaczniemy od czegoś łatwego jak ręka.
A co w tej książce pisze, co mniej boli?
To było główne kryterium, zresztą Justin obawiał
się, że jeśli Son nie przywiąże go, to zwieje.
- Tutaj jest tylko napisane o technikach, a co mniej
boli… myślę ze masz członek mniej wrażliwy niż jądra… Po prostu ukuj się
paznokciem i sprawdź co bardziej boli…
Powiedział najłatwiejszą metodę, aby sam to
sprawdził.
- Nie będę się kłuć nigdzie. Niech będzie członek,
czuje że i tak wypróbujesz wszystko. A teraz dobranoc.
Odwrócił się do ściany i zamknął oczy. Musiał wiele
przemyśleć.
- Dobranoc, przyniosę ci kolację, więc jak w nocy
będziesz głodny to sobie ją zjedz…
Dodał, zanim ten zasnął.
Wydał z siebie dźwięk aprobaty i zasnął, mimo że
miał zastanowić się nad sytuacją. Wbrew przewidywaniom Sona nie obudził się w
nocy, a dopiero rankiem.
Kiedy chłopak wstał zobaczył na stoliku
jedzenie, za to Son jeszcze spał, mieli
jeszcze trochę czasu na śniadanie gdyż dzisiaj było później, w końcu weekend
był.
Justin zignorował jedzenie, poszedł po cichu do
łazienki a potem wrócił na łóżko, chciał wyjść na zewnątrz samotnie, ale
podejrzewał że i tak obudziłby Sona. Cały czas myślał o tej wczorajszej
wiadomości od Serina. Niby miał jeszcze możliwe, że rok czasu... Ale jak się
tym nie przejmować. Na dodatek i tak musiał iść do mężczyzny, bo zapomniał z tego
wszystkiego zapytać o pozwolenie na odwiedziny u byłego właściciela.
Jedyne co mógł zauważyć w zmianie, która nastąpiła
była taka, ze spał sam dzisiejszej nocy, Son jednak sie nie obudził kiedy
chłopak się mył i kiedy po cichu wyszedł z pokoju. Na korytarzach panowała
cisza i spokój.
Pusta przestrzeń, wszyscy jeszcze spali, mogło się
wydawać, ze jest sam jednak tak nie było, kiedy wszedł na taras ktos
przechadzał się po ogrodzie, osobnik ten był zamyślony, ale spokojny jak się
okazało był to Serin.
Kiedy spojrzał na okna swojego gabinetu, ale kątem
oka zauważył chłopaka, delikatnie się
jednak do niego uśmiechnął.
- Nie mogłeś spać?
No cóż, nieuprzejmie było teraz zwiewać. Zresztą po
co, nadarzyła się okazja.
- Myślałem o naszej wczorajszej rozmowie, zresztą
mógłbym zapytać o to samo. Chyba mam jeszcze kilka pytań... Jeśli mogę je zadać
oczywiście.
- Mamy chwilę wolnego, więc czemu nie…
Stwierdził podchodząc do niego, był ciekawy co to za
pytania.
- Przejdziemy się?