wtorek, 24 grudnia 2013

Wiele mineło, wiele się zdarzyło...

Witam wszystkich w dzisiejszym dniu, nie raz miałem usiąść i coś tutaj napisać, nie raz miałem wenę, aby pisać, ale Igi nie było, a kiedy ona miała czas, ja go nie posiadałem... Zawsze coś wypadało i nagle zanim się spostrzegliśmy zapowiada się koniec roku... A my dalej nic nie mamy napisane... Jednak mogę wam powiedzieć i obiecać, że postaramy się coś dla was napisać na początek nowego roku lub ciut po nim, ale również w styczniu i pisać systematycznie! Przez to, ze byłem w pewnym miejscu gdzie nie było neta nie miałem również kontaktu z współautorką bloga, a kiedy już wróciłem dostałem od niej propozycję: skasuj bloga, skoro na nim nie piszę... Szczerze nigdy bym go nie skasował i to nie tylko, aby owy blog trzymał mnie przy nadziei, że może kiedyś coś uda mi się napisać, ale dla tego, że między innymi widzę, jak bardzo moje pisanie się zmieniło, dojrzało, teraz zupełnie inaczej patrze na niektóre rzeczy... Ale oczywiście wiecznie nie miałem weny, miałem również doła w yaoi 0 chęci i 0 czegokolwiek z yaoi związane, jednak odrodziłem się jak feniks z popiołu w dużej mierze dzięki WAM! Tak, dzięki wam, nie chciałem was zawieść, widząc waszą cichą nadzieję, że może coś powstanie na tym blogu i nie chciałem być jak reszta, chociaż nie powiem zachowałem się do dupy nie dając znaku życia... Dlatego przepraszam! I mam nadzieję że mi wybaczycie tą wielką lukę w kalendarzu i dacie szanse, aby znowu zagościły na tym blogu notki!

Erwik
p.s Wesołych Świąt :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Vassalord OVA pl


Zapewne pamiętacie zapowiedź tego anime, o to co udało mi sie dla was znaleźć w necie :)




Klink bezpośredni :)



Miłego oglądania :)

piątek, 8 marca 2013

Dzień Kobiet

Dzień 8 marca dzisiaj mamy,
więc kobietom kwiaty damy,
szczerze z serca swojego,
dla stworzenia boskiego,
by przynajmniej raz w tym dniu,
były pełne uśmiechu.



środa, 6 marca 2013

Rozdział 56

Wybaczcie, za błędy, ale brak czasu sprawiły, że nie mamy kiedy usiąść i czegokolwiek napisać, a tym bardziej poprawić :S Tak jak pisałem wcześniej, to ostatnie wypociny, które posiadamy.
Pozdrawiam i Zapraszam do czytania :)

~~**~~**~~

- No kłamałeś! Jak mogłeś mnie zobaczyć idąc na aukcje, skoro ja nigdy nie byłem tutaj.
Siedział i go słuchał, ale nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem, nie potrafił się uspokoić, dopiero po paru głębszych wdechach ochłonął.
- wybacz, ale to ty chyba źle mnie zrozumiałeś...
Otarł łezkę, która mu sie zakręciła w oku.
- pytałeś się mnie czy jest dużo takich miejsc, powiedziałem ci że są 4 pewne i 5 nowe, nigdy nie powiedziałem, ze cie tutaj spotkałem...
Znowu zaczął się cicho śmiać i uspokajać.
- Ej! To ty się źle wysłowiłeś i ja źle zrozumiałem.
Bezwiednie skrzyżował ręce na piersi, jak obrażona nastolatka.
- No to powiedz mi po prostu, gdzie mnie zobaczyłeś.
Skarcił go spojrzeniem,  drugi chłopak był w szoku, że Justin tak się zachowuje bezczelnie w stosunku do mężczyzny, czyżby nie był jego Panem?
-Nie powiem ci tego, nie musisz tego wiedzieć, a teraz oddaj mi obrożę, jest więcej warta niż ci się wydaje, a Serinowi nie chce robić prezentów….
- No to pomóż mi ją ściągnąć.
Powiedział spokojnie, dla niego lepiej.
Jednak Justin mógł poczuć dłonie starszego chłopaka na swoim ciele, Pan… Tak dla niego Pan był święty, wiec czemu miał się zajmować tak błahymi rzeczami?!
Justinowi nie sprawiło to żadnej różnicy, w ostateczności sam mógłby ściągnąć ale potrzebowałby na to długich minut.
Kiedy tamten zabrał do rąk obroże, młodszy oparł się znów o siedzenie i patrzył na krajobraz.
Mężczyzna powiedział coś Hiszpanowi, tak aby Justin nie zrozumiał, chłopak przyjął tą wiedzę z pokorą, lecz było widać w oczach, że nim miota.
Wiedział, że zachował się źle, ale taki już był.
Nie istniał ktoś taki, jak spokojny i pokorny Justin, potrafił taki być może na kilka godzin.
Jedyne, co czuł teraz to ciekawość co się dowiedział tamten.
Ale wiedział, że teraz to nie ma sensu nawet pytać.
Czuł się dobrze, przez pęd powietrza nie było tak gorąco.
Dalsza droga minęła, szybko chociaż nikt nic nie mówił.
Kiedy dojechali na lotnisko ich helikopter już czekał, jednak zanim wsiedli chłopak nabrał trochę piasku do małego słoiczka, który miał ze sobą.
Na pytanie Pana co to jest, odpowiedział „pamiątka”, wiec już się o nic więcej nie pytał.
-  Jak myślisz Son się już za tobą stęsknił?
- Raczej odpoczywa beze mnie.
Powiedział Justin, poprawiając palcami grzywkę.
- Miej nadzieję, ze tak jest…
Powiedział przytrzymując chłopców podczas startu, po 5 minutach od startu faworyt Justina zaczął się budzić.
- …                   
Coś powiedział cicho pod nosem, jednak nikt go nie zrozumiał.
- …
I znowu… Na twarzy chłopaka rosło przerażenie i panika, zwłaszcza widząc gdzie jest i nic nie rozumiejąc co do niego mówią.
- No ładnie… To będę mieć ciekawie…
Odpowiedział i spokojnie pogłaskał chłopaka, który już nie słysząc żadnych słów zaczął się uspokajać, a po chwili znowu spał.
- To normalne, że daje się jakieś prochy?
Zapytał Justin patrząc na tego młodego, spał jakby go zabito.
- Tak, ale tylko tym małym lub zbyt nerwowym czy też agresywnym…  Ale to dla ich dobra…
Powiedział głaszcząc delikatnie obuch chłopców po plecach.
Patrzył na tą scenę już bez słowa, był zaskoczony łagodnością byłego właściciela co do chłopaków. Ale z drugiej strony, się cieszył, że nie będzie może im bardzo źle.
- Pamiętaj, że zawsze możesz nas odwiedzić, ale przekraczając tamten próg będziesz musiał się mnie słuchać… I szanować…  jako swojego tymczasowego Pana…
Powiedział to widząc, nutkę zazdrości w jego oczach.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
Powiedział Justin po chwili ciszy.
Może w przyszłości, ale teraz czułby się nieodpowiednio.
- Może nie, nie wiesz dopóki nie spróbujesz… Możesz zabrać ze sobą swojego opiekuna… Jak będziesz się bać, że nie będziesz potrafić wyjść… A możesz też w ogóle mnie nie odwiedzać i żyć, jakby mnie tam nie było.
- Przyjdę, ale skąd wiesz, że Serin mi pozwoli?
Powiedział spokojnie.
- Masz tyle samo % szansy na pozwolenie jak i zakazanie, więc czemu nie spróbujesz?
- Bo... No chyba masz rację, zapytać zawsze mogę.
- Nom, a myślę, że byś dużo stracił jak byś się nie zapytał...
- No cóż, pół sukcesu już mam.
- Pytanie czy z Sonem czy bez... Opowiedz mi coś o nim...
- A co chcesz o nim wiedzieć?
  Zapytał Justin, w sumie wiele mógł powiedzieć o Sonie.
- Oczywiście że wszystko...
Justin zastanowił się chwilę, nie wiedział jednak czy dobrze opisze mu Sona. To były jego subiektywne wrażenia.
- On jest bardzo zasadniczy, jeśli coś mi każe, to nie ma sensu się kłócić, bo i tak wyjdzie na jego. Często nie mówi mi wprost, tylko muszę się domyśleć co mam zrobić, ale to ma chyba dobre strony. No cóż, wole go nie denerwować, bo wtedy jest nieprzyjemny. No i na lekcjach i tak przy innych jest zupełnie inny, ale wieczorem jak jesteśmy sami i nie denerwuje go bardzo to nawet fajny jest.
Zaśmiał się słysząc te słowa.
- Czyli jest ci z nim dobrze?
- Zwykle tak, jeśli zdarza się, że nie, to tylko z mojej winy.
Przyznał szczerze.
- A jest ci lepiej niż z twoim pierwszym opiekunem?
- Inaczej, Deive był przyjemniejszy, ale chyba zbyt miły. Może, gdybym miał inny charakter, sam wiem że łatwo się ze mną nie współpracuje. Obiektywnie widzę, że nie ruszyłbym wiele z nauką bez Sona.
- Z nauką, ładnie to ująłeś... A jak by Deive był taki jak Son, nie było by nudno?
- Nie wiem, może? Nie zastanawiałem się nad tym nigdy, Deive taki już był, gdybym ja był spokojny i posłuszny, lepiej byłoby mi z nim.
- Ty jesteś po prostu masochistą... A on nie... Ani też sadystą, a Son jest sadystą i to dość ciekawym...
- Nie jestem pewien czy jestem masochistą, nie kłócę się z nim dlatego, że lubię jak mi się dostaje, tylko jak mi się coś nie podoba to nie będę cicho siedzieć... Zresztą siedzenie cicho i słuchanie poleceń, to nie ja.
- Zdziwił byś się Justin, w oczach moich i na pewno Sona też, jesteś zupełnie inny, ale to nie czas na taką rozmowę... Za pewien czas znowu zadam ci to pytanie.
- To moje zdanie, może ty lepiej to rozumiesz, bo widzisz to z drugiej strony. Swoją drogą, powinienem ci podziękować, bo sam pewnie doszedłbym za parę lat dopiero że jestem bi.
Zaśmiał się z tego stwierdzenia.
- proszę bardzo... Tylko nie mów nic Serinowi, bo obiecałem mu że nie będziesz uprawiać seksu, poza moją osobą...
- Nic nie powiem, zresztą dlaczego miałbym, jedyne co na początku mi przeszkadzało to wzrok tych ludzi... Ale potem to nawet było jeszcze bardziej kręcące.
- Jakoś nie było tego widać po tobie, ze coś ci przeszkadza, bo byłeś tak nią zainteresowany, że szok...
- Wbrew pozorom widziałem, coś poza nią. Tak, źle ze mną jeszcze nie było. Uważasz mnie za kompletnego durnia.
- Czemu od razu dureń? Każdy facet za taką ślicznotką by się obejrzał nie dzieląc ich na hetero czy homo... Bo dziewczyna niczego sobie, ale jej Panu coś się w tobie spodobało, wiec poprosił o ciebie... Więc powinieneś być zadowolony...
- Ja zadowolony jestem, ale mówisz, jakbym nie był w stanie mieć uczuć poza tymi które widać na mojej twarzy.
- Nie wcale tak nie uważam i nie mówię...
Stwierdził patrząc na niebo, a nie na niego.
- Szok, ze już wieczór się zbliża... Eh, a miąłem nadzieję, ze jeszcze coś porobię...
Powiedział jak by sam do siebie, lekko uśmiechając się, ale już do Justina.
- Jutro też jest dzień, tylko zależy co chciałeś zrobić.
Powiedział odwzajemniając spojrzenie. Rzadko kiedy widział go uśmiechniętego. Czuł się przy nim swobodniej niż rankiem.
- Jednak tą czynność najlepiej się robi o zachodzie słońca... Ale fakt, jutro też mogę to zrobić...
- Zamierzasz robić sweet focie na tle zachodzącego słońca jak rozchichotana trzynastka?
Zapytał żartobliwym tonem.
- Nie, ale nie powiem ci co wtedy robię... Może kiedyś jak mnie odwiedzisz zobaczysz... Albo sam tego doświadczysz.
- To coś specjalnego, bo chwile u ciebie byłem, a jednak nie widziałem. No cóż, to mam kolejny powód, żeby mieć nadzieję, że będę mieć pozwolenie. A... A którego właściwie mamy dziś?
Justinowi wpadło do głowy, że nawet nie wie ile już jest zwierzaczkiem.
- Nie powiem ci, bo nie mogę... Ale nie jest to wcale długi okres...
- Dlaczego nie możesz? To jest jakaś tajemnica?
Dziwiło go, to tylko data, najzwyklejsza rzecz jaką człowiek sprawdza wstając rano do szkoły, pracy. Czy coś złego się stanie jak się dowie?
- Po prostu taką miałem umowę z moim bratem... Jednak tej części nie chce złamać, bo też nie widzę potrzeby mówienia ci o tym.
- Więc zapytam się jego, dlaczego to takie ważne. Ale jeśli będziemy się widzieć jeszcze, powiesz mi kiedy minie rok? Proszę, to dla mnie ważne.
- Dobrze, powiem ci kiedy minie rok...
Odpowiedział, mając nadzieję, że będzie o tym pamiętać.
- Przypomnę ci i tak niedługo. Wiem, że męczący jestem z tymi pytaniami, ale dlaczego w tamtą stronę nie mogłem patrzeć, a teraz mogę?
- Fakt, zapomniałem...
 Zaśmiał się sam z siebie.
  - Dajmy na to, że nie widziałeś... I po problemie, i tak nie wiesz gdzie jesteśmy...
- Praktycznie nic bym nie wskórał nawet gdybym wiedział. Ucieczka nie miała by sensu, ani zero szans na powodzenie... A nawet jakby, to nie umiałbym normalnie żyć pewnie.
-Za  pewne, ale założyłem ci wtedy tą opaskę, nie tylko po to, żebyś nic nie widział, a dlatego, żeby cię pobudzić...
- Przed chwilą stwierdziłeś, że zapomniałeś.
Zauważył.
- Że zapomniałem ci teraz ją założyć…
Eh, Justin nie rozumiał jego żarcików co było trochę irytujące, ale to już przemilczał 0 poczucia humoru…
Wzruszył ramionami.
- Teraz to i tak pobudzanie byłoby nie potrzebnie.
Brak mu było słów, więc dłoń wylądowała na czole, głośne westchnięcie.
- Ok, Justin idź lepiej spać… Bo chyba już nie myślisz logicznie…
Chłopak ugryzł się w język, żeby nie powiedzieć czegoś niemiłego. No fakt, zmęczony był, ale nie spędzi takiej fajnej chwili na śnie.
- Nie odzywam się już.
Pogłaskał go po głowie w miarę możliwości, które ograniczały mu jego nowe zabawki, leżące na jego kolanach.
- Więc podziwiaj to co jest na zewnątrz, bo szybko takich widoków nie zobaczysz…
Niemal od razu chciał się zapytać dlaczego, według tego jak to rozumiał, zostanie przecież pewnie niedługo sprzedany. Wolał jednak nie nadwyrężać cierpliwości byłego właściciela. Miał nie mówić już nic, ale przyszła mu do głowy dziwna myśl.
- Gdybym kiedyś wydał swoją biografię, to byłby to bestseller, tylko nikt nie uwierzyłby, że to prawda.
- Wtedy nie była by to biografia, tylko dokument, albo fantastyka… Nie martw się, nie wiem czy będziesz miał czas na pisanie książki… W nowym domu…
Ładnie to ujął.
- Słyszałeś może kiedy mój braciszek zamierza posłać  swoje pociechy do tymczasowych domów? Wiesz co to takiego?
Justin pomyślał, że czas będzie miał na starość... Tylko czy dożyje tego, to wielka niewiadoma.
- Nie słyszałem... Ani nie wiem. Opowiesz mi?
- Czasem, mój braciszek wysyła swoje zwierzaki do domu gdzie maja się sprawdzić, nie są one sprzedane, ale testowane z tego czego się nauczyły, jeśli źle im coś idzie wracają i się szkolą, jeśli nie to też wracają i od razu zostają wystawione w kategorii, możliwość kupna.  Tak jak Daive… Też obecnie jest w takim domu… Damian ponoć był 3 razy i 3 razy wrócił na dalszą naukę… Śmieszny dzieciak…
Zaśmiał się cicho.
- Jestem ciekaw, kiedy i gdzie cię wyślę… Dlatego się pytam, czy coś wiesz na ten temat.
Justinowi wydawało się to logiczne, ale już po usłyszeniu bał się. Przyzwyczaił się już do zajęć z Sonem, planu dnia. Nie chciał znaleźć się gdzieś gdzie nikogo nie zna.
- No znając mój charakter, to odgryzę sobie język, żeby się nie odzywać, zanim się okaże, że jest okej.
- Czasem nie jest tak źle… Zależy gdzie trafisz, jeśli zostaniesz sprzedany, jakiemuś grubemu, wąsatemu lub brodatemu dziadowi to masz przesrane i to dosłownie.
Starszy chłopak spał już, wiec ich na szczęście nie słyszał.
-  Ale ich jest na szczęście mało… Więc mając szczęście trafisz na bardziej normalnych… Oczywiście dom tymczasowy jest już wybrany dla ciebie z góry, są 2 domy tymczasowe, które maja z Serinem podpisaną umowę…  Zresztą co ja ci będę mówić, sam zobaczysz, a jak na razie musisz być grzeczny i poprosić swojego pana o pozwolenie na odwiedzenie mnie…
- Wiem, zapytam o to. Boje się tego, zmiany otoczenia, jak widzę innych, to są spokojni i ułożeni, a ja na dłuższą metę nie potrafię być grzeczny, albo się nie odzywać. Właściwie, to popełniłeś błąd wybierając mnie, bo nie nadaje się na dobre zwierzątko.
Nie bał się mówić o swoich uczuciach przy byłym właścicielu, uważał, że jeśli ktoś jest w stanie rozwiać jego wątpliwości, to jest nim ten człowiek.
- Dlaczego tak uważasz? Ty jesteś nim dopiero pół roku, inni nawet do 5 lat… Więc nie ma porównania, ja tam lubię pyskate zwierzaki, więcej razy się je kara, niż takie  już ułożone…
Rozumiał jego obawy, ale co miał mu powiedzieć.
- Przystosujesz się szybko, zobaczysz u Serina też szybko się dostosowałeś do panujących tam zasad…
- Przystosowałem się, bo miałem rówieśników. Poza tym, pomogła mi rutyna. Jeśli wiem, co będę robił o danej godzinie, nawet jeśli mam ochotę coś rozwalić, bo mi się coś nie podoba, trzyma mnie myśl że już nie długo. Właściwie, za około rok skończę 18 lat i będę dorosły, a i tak nic fajnego z tej pełnoletniości nie będę miał.
- Da, będziesz mógł zostać sprzedany… Serin nie sprzedaje przed 18 chyba, że osoba jest już u niego bardzo długo… Ale też będzie od ciebie wymagać coś innego niż od dzieciaka, którym byłeś i inaczej będzie cię karać… Więc lepiej nie chwal się, ze masz już 18 lat…
- No to, miałem rację że nic nie zyskam. Myślę jednak, że on będzie wiedział o moim wieku wcześniej niż ja. Pory roku, tutaj są inne niż w moim... Tam gdzie wcześniej mieszkałem, i nie miałem nawet pojęcia że to już pół roku.
Nie mógł już mówić o swoim domu, to było zbyt bolesne, a jego rodzina nawet nie wiedziała co z nim się dzieje.
- Pamiętasz jak się umawialiśmy? Powiem ci jak minie rok od dnia, kiedy tu cię przywiozłem…
Stwierdził, nie zawiązał mu oczu tylko dlatego, żeby zobaczył to co teraz pojawiało się na horyzoncie.
- Patrz…
Wskazał coś za oknem, a oczom Justina ukazała się niewielka wyspa, która się robiła coraz większa i wyraźniejsza.
-  Poznajesz to duże, drzewo, które jest już widoczne?
Wyspa wydawała się coraz większa, rezydencja okazała się bardzo duża i stare drzewo, na którym nie raz skakał było o wiele większe od reszty. Byli już coraz bliżej.
- Ta część po prawej jest Serina od tego sztandaru, ale wy mieszkacie w tym skrzydle, oraz tym 2 od strony ogrodu. (tam tez rosło owe drzewo). A ja mam lewą stronę…
- A tutaj jest wejście główne.
Pokazał mu plac gdzie właśnie mieli lądować, ale też była brana i port inną drogą niż wodną i powietrzną nie dało się dostać na wyspę.
Justin był wdzięczny, że mógł to zobaczyć, rozjaśniło mu to obraz tego gdzie był, oraz jak wygląda teren.
- Wygląda podobnie, do moich wyobrażeń. Łowiłeś kiedyś tutaj ryby? Nie widziałem nigdy ryb z ciepłych wód.
- Nie, miałem inne zajęcia… Ale czasem dziadek łowił, więc wiem jakie ryby tu są, powiem ci, ze równie dobrze smakują co wyglądają…
Starszy z chłopaków się obudził i również przyglądał się rezydencji.
- On ma więcej szczęścia, zobaczył wcześniej niż ja
Powiedział Justin, oglądając dokładnie każdy fragment, mogło się przydać.
- Najwidoczniej… Chociaż nie wiem, czy to takie fajne, widzieć w ten sposób miejsce w którym się jest i zostanie przez jakiś czas, bez możliwości ucieczki…
- Tak… Się przynajmniej nie będzie próbowało… Panie…
Powiedział cicho.
Justin był zaskoczony kolejny raz, chłopak był niewiele od niego starszy, a taki wyuczony. Nie odezwał się teraz, chłopak adresował to, do właściciela, więc głupio byłoby się wtrącać.
Mężczyzna lekko się uśmiechnął, dobrze wybrał, więc był zadowolony ze swojego zakupu, teraz będzie musiał znaleźć kogoś kto mówi w języku chłopaka.
- Możliwe… Ale jak się nie próbuje to się nie wie…
- A ty chcesz Panie, żebyśmy próbowali?
- Nie…
Kiwnął tylko głową, ze rozumie i już się nie odzywał.
- W bajkach zawsze wiadomość w butelce wysyłali, głupie że nigdy im się o skały butelka nie roztrzaskała.
Justin wychodził z założenia, że bycie na wyspie nie było złe, nie ma pokusy ucieczki, a po drugie gdzie indziej nie mógłby pewnie ćwiczyć na drzewach. Ostatnimi czasy powrócił do formy, czuł się sprawniejszy i zmęczonemu lepiej się spało.
Im byli bliżej tym lepiej mogli zobaczyć 2 osoby, które stały i na nich czekały. Jedną z nich był Son, drugą był Kahan.
- Widzę, ze ktoś się za tobą stęsknił.


czwartek, 31 stycznia 2013

Jakaś nominacja do głupiego łańcuszka.

Tak wiec, miałem nic nie pisać, Igi też nie była Happy... Ale stwierdziliśmy, że może być zabawnie i niezbyt kolorowo tak jak na naszym blogu, jeśli osoby, które nas nominowały się na nas obraża, trudno się mówi... I nie będziemy nikogo więcej nominować...
Igi, Erwik:

1. Czy oglądasz dramy, anime, jeśli tak to jakie jest twoje ulubione?
Oglądam anime, te które darzę największym sentymentem to Code Geass i Death Note.
Tak oglądam, najbardziej to sportowe.
2. Masz hopla na punkcie?
Na punkcie? Znaczy na punkcie czego? Kompletnie źle sformowane pytanie.
Raczej nie, albo o tym nie wiem, a jeśli wiem to i tak wam nie powiem xD
3. Wierzysz w UFO?
Tak, ale moje wyobrażenie kosmitów odbiega od obrazu zielonych glutów.
Tak
4. Lubisz pierogi?
Tak
Tak
5. Czy masz niekontrolowane odpały, jeśli tak to jak często?
 Mam, ale to zależy od ludzi z którymi jestem i od okazji.
Cały czas, inaczej bym nie pisał takich blogów xD A tak na serio to nie mam czegoś takiego jak odpały.
6. Jakiej jesteś orientacji seksualnej?
Jestem hetero.
Hetero
7. Słowo które nasuwa ci się na "tenis" .
Sport?
PoT (dla nie kumatych Prince of Tennis)
8. Sprzedajemy sztuczne zapładniarki, skusisz się?
Po co mi sztuczne, żywe lepsze.
A niby po co mi, skoro sam mam naturalne i całkiem własne owe cacko xD
9. Wierzysz w JEDNOROŻCE i ich magiczną krainę?
W jednorożce tak, w magiczną krainę nie. 
Oczywiście, że nie to bajki dla dzieci w przedszkolu....
10. Czy Loffciasz Sassy i Madzię tak całym pukadełkiem?
Nie znam was, i nie posiadam pukadełka, które według google wygląda TAK (KLIK)
-.- NIE! 


Pozdrawiamy i nie życzymy sobie więcej tego typu rzeczy!

środa, 23 stycznia 2013

Anime, na które warto czekać :)


Myślałem o urozmaiceniu bloga, obrazkami, ale od czasu do czasu będę dawać wam takie cuda jak to :)





Alternatywny tytuł: Vassalord.
Rodzaj: OVA
Typ widowni: Shounen-Ai
Gatunek: Akcja, Fantasy, Komedia, Nadprzyrodzone
Tematyka: Wampiry, Zagadki
Rok produkcji: 2013
Ograniczenia wiekowe: 18+
Status: Nadchodzące


Mam nadzieję, że wy też po obejrzeniu tego zechcecie to obejrzeć :)


Informacja!!

Informuję osoby, które się jeszcze nie domyśliły dlaczego nocia na święta była taka długa i dla czego tak długo nie dajemy nic, po 1 nie mamy nic, po 2 jest koniec semestru i oboje mamy multum nauki, wiec jeśli wy macie to gdzieś nie oznacza, ze my też mamy naukę w 4 literach... Dla osób, które dalej będą spamić kiedy będzie następna notka, informuję, że posiadam królika, którym chętnie was poszczuję!


~~**~~**~~
Rozdział 55


- Ale w zamian za tą informację spełnisz jedną małą prośbę, o której nie wspomnisz Serinowi, dobrze?
- No... No dobrze
Nie miał nic do stracenia, zresztą wątpił aby Serin nawet o cokolwiek zapytał.
- Jesteśmy na pustyni, w Afryce, niedaleko jest oaza i jakiekolwiek życie, dla tego jest tu lotnisko, a my zmierzamy do bunkrów, które kiedyś zbudowali tutaj amerykanie, ale szybko się stąd wynieśli… Co musisz zrobić powiem ci na miejscu…
Powiedział zadowolony, czekali jeszcze chwilę, ktoś się do nich dosiadł, zamaskowany mężczyzna chyba arab, przyglądał się bardzo chłopakowi, jednak widząc obroże na jego szyi nic nie powiedział.
Justin był piekielnie ciekawy, co właściwie obiecał, no i kim jest ten mężczyzna który się do nich dosiadł, nawet nie mógł uznać w jakim jest wieku.
Ale nie martwił się zbytnio, był zadowolony, było gorąco aż przyjemnie no i to jakaś odmiana zawsze.
 Nie pamiętał kiedy ostatnio, czuł się tak dobrze, gdyby nie świadomość po co tu jest, czułby się jak na wakacjach.
5 samochodów ruszyło przed siebie zmierzając do celu, po dobrych 30 minutach drogi byli na miejscu, wysiedli, a samochody wróciły na lotnisko, zostawiając około 15 osób samych sobie na pustyni.
- No to czekamy… Jak ci się podoba pustynia, słońce i ten ciepły wiatr?
Byli sami, żadnych zwierząt, żadnej roślinności, więc 15 osób w takim momencie wydawało się śmiesznym widokiem.
- Fajnie, jak na wakacjach, opalę się chociaż
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Tak na serio to przypominało mu ten serial co ludzie się rozbili na bezludnej wyspie.
 Tylko w przeciwieństwie do tamtych, tu każdy wyglądał na pewnego siebie, mimo absurdu sytuacji.
Justin po lepszym przyjrzeniu się osobą, które tak jak on czekały na coś, mógł zobaczyć że 2 z nich nie ma swojego zwierzaka, a cała resztą już posiada, w tym jeden mężczyzna miał aż 2, jedną dziewczynę i jednego chłopaka.
Następna różnica była taka, że tylko on był tak ubrany, bo cała reszta miała tylko bieliznę, ładnie to ujmując w słowa.
Kiedy im się tak przyglądał dawny Pan lekko go klepnął w ramię.
- chodź wchodzimy już…
Przed nimi piasek się osunął i pokazały się schody, powoli wszyscy zaczęli nimi schodzić w dół.
Justin czuł się trochę nieswojo podczas schodzenia.
Głównie dlatego, że nie przepadał za piwnicami, powtarzał sobie jednak w duchu, że nie ma się czego obawiać, idzie jako widz tylko.
Kiedy zeszli na sam dół  okazało się, że wcale nie są w jakimś ciasnym czy małym miejscu, plac miał około 500-700m2. Był podzielony na stoisku, każde miało scenkę, na której byli wystawiani niewolnicy, a na końcu pomieszczenia było jedno łóżko i pełno krzesełek, w tym miejscu zwierzaczki kopulowały ze sobą dla zaspokojenia swoich właścicieli.
Towar był wszelaki, z różnych narodowości jak i z wieku, od dzieci po już starszych mężczyzn, czy też w jakiś sposób oznakowanych lub też oznaczonych przez tatuaże i kolczyki.
Każdy mógł wystawić wiec swojego zwierzaka do kupna, nawet Justin mógł zostać tam sprzedany.
Chodzili blisko siebie oglądając towar, stanęli przy stosiku z jakimiś dziećmi w wieku 11 lat, kiedy stali tak i do szło do nich jeszcze troje chętnych do nabycia, sprzedawca pokazał uzębienie wszystkich, ale też genitalia i obie dziurki w przypadku dziewczynek, a jedna przy chłopcach mówiąc, ze żadne nie zostało jeszcze tknięte.
Pan zaczął się zastanawiać nad małym ciemnoskórym chłopcem.
- I jak podoba ci się któryś?
Zapytał w końcu Justina, bo niby po to go tu zabrał.
- To jeszcze dzieci...
Powiedział cicho, co innego w przypadku dorosłych, ale oni byli zbyt młodzi. To było dla niego nienaturalne i obrzydliwe. Przecież w takim wieku, to oni powinni grać w piłkę a nie być niewolnikami.
- I… co z tego?
Zapytał się obojętnie, już można było spokojnie je wprowadzać.
- Od 5 roku można sprzedawać, takie tu jest prawo, więc który?
Zapytał ponownie.
- Sam sobie wybierz, ja ci nie będę doradzał któremu z nich życie zniszczyć.
Powiedział odważnie, wcześniej nie było powiedziane, że ten chce takiego dzieciaka.
- Justin…
Wyszeptał mu do ucha.
- Nie podnoś głosu na mnie, inaczej będę musiał cię ukarać przy tych wszystkich osobach, bo nie ładnie do mnie mówisz, po 2 czy uważasz, ze każdy inny co go kupi da mu więcej i lepiej niż ja mogę mu dać, a po 3 jeśli się nie sprzeda teraz będzie niewolnikiem aż się sprzeda, a jak nie i urośnie na brzydkiego zostanie zabity, bo nie będzie  im się opłacało go sprzedać… Więc, jak myślisz który z tych dzieciaków zasługuje na nowy lepszy dom?
Justin nadal był zdania, że to okropne, trudno było mu wybrać które, wahał się między śliczna blondynką a... I wtedy zobaczył chłopaka o niesamowicie ciemnych oczach, wręcz hipnotyzowały, a na dodatek wyglądał na smutnego.
- Weź tego z śniadą skórą, tego trzeciego.
Nie odezwał się na temat nauki jaką dostał, przyjął tylko do wiadomości.
- A co powiesz o tym ciemnoskórym?
Nie był to bardzo czarny dzieciak, ale było widać, ze jedno z rodziców miało przodkach w tych rejonach.
Miał ciemne włosy i o dziwo bardzo jasne zielone oczy.
- Wygląda niesamowicie...
Powiedział Justin z aprobatą, czuł się tak... Dziwnie. Rok temu, nie podejrzewałby, że takie rzeczy się dzieją na świecie i to na taką skalę.
Zapytał się o cenę, słysząc ją zaśmiał się, wskazał tamtą dwójkę o której gadali i powiedział jakąś cenę, potem znowu się zaśmiał.
- Koleś jest niezły chce, za 2 tak jak za 3 normalnie, chodź…
Nawet nie odeszli kawałek, kiedy mężczyzna do nich posłał jednego ze swoich już wytresowanych niewolników, żeby wrócili.
Dogadali się, że zapłacą jak za półtora, a nie za 3, więc jego Pan wyszedł lepiej, a mężczyzna gorzej, ale i tak lepsze to niż nic.
Jednak dalsze oglądanie towarów robili razem, towar czekał do odbioru przy wyjściu.
- Hmm, mogę jeszcze max 1 kupić…
Powiedział zadowolony, chciał coś dodać ale mężczyzna z którym jechali zaczepił go i poprosił na krótką rozmowę.
Dogadali się, a Pan wrócił do Jutsina w jeszcze lepszym nastroju.
- Chodź… Zarobisz na swojego niewolnika…
Łapiąc go za rękę poprowadził go do łoża na końcu Sali.
- Zaraz ci powiem co masz zrobić.
Justin spojrzał na byłego właściciela z niedowierzaniem.
- Żartujesz? Nie ma szans, sam będziesz go pieprzyć i na dodatek ja nie chciałem żadnemu dziecku niszczyć dzieciństwa, sam sobie tam idź.
Wyszarpnął rękę. Chłopak nie rozumiał, to miało być to o czym miał nie mówić Serinowi?
Jednak mężczyzna mocno go trzymał.
- Nie niszczysz, dajesz nowe lepsze życie i spokojnie, nie z nim będziesz musiał to robić… Aż taką świnią nie jestem…
Powiedział, tak jak by Justin go obraził w najgorszy możliwy sposób.
- Nie jestem dziwką, nie będę się pieprzył publicznie, dla twojego widzimisię. Poza tym, nie po to tu przyjechałem. 
Justin pilnował się jednak by nie podnieść głosu, nie mógł zwracać na siebie uwagi, zauważył, że wszyscy w jego sytuacji byli cicho.
- Po to… Nie zapominaj, że nadal jesteś zwierzaczkiem bez żadnych praw, co prawda nie moim, ale kiedy przekroczyłeś ze mną mury swojego obecnego miejsca pobytu stałeś się mój, więc teraz nie masz wyjścia i to zrobisz, mając gdzieś publikę…
Justin nie mógł jednak mu odpowiedzieć, chodź nie jedno słowo mu się cisnęło do ust, gdyż mężczyzna przyprowadził swoją niewolnicę młoda dziewczyna na oko 16-18 lat, ciemne proste długie włosy, ciemne duże oczy i piękny subtelny uśmiech przywitały Justina, dziewczyna od razu do niego podeszła kucnęła, wyjęła co trzeba i zaczęła go ustami stymulować patrząc na niego z dołu swoimi dużymi oczami.
Robiła to chętnie, Justin mógł zauważyć, ze ona nie była do tego zmuszana, wręcz przeciwnie, sama aż się gotowała, żeby z nim się zabawić.
No cóż, w tym momencie argumentacja chłopaka posypała się bardzo szybko.
Dziewczyna, była taka śliczna, nie musiała go przekonywać wcale by stwardniał w jej ustach momentalnie.
Przesunął palcami po jej aksamitnych włosach, westchnął z zadowoleniem, to było jak spełnienie marzeń każdego napalonego nastolatka.
Szybko zapomnieli, że nie są sami, a po paru minutach Justin był w niej, po następnych 15 doszedł w niej.
Jednak jeden raz to był za mało, a ich zabawa przeciągnęła się do godzinnych harców, Justin wykończony dyszał, doszedł w niej 3 razy dyszał ciężko na łóżku, kiedy dziewczyna zadowolona schodziła z niego.
Pomachała mu na pożegnanie i odeszła, jego były Pan liczył kasę, kiedy policzył zabrał go z łóżka ustępując miejsca dla innych.
- Dobrze się czujesz? Może głodny jesteś lub spragniony?
Musiał o niego zadbać, jak by na to nie patrzeć zarobił na połowę swojego własnego niewolnika.
- Pić, zdecydowanie
Wychrypiał, było wspaniale uczucie brania dziewczyny było takie... Inne, ciepło i mokro. Czuł się jednak zmęczony, a ostatni raz gdy szczytował czuł już lekki ból. Wcześniej nie zwracał uwagi na publiczność, ale teraz był mocno zarumieniony, bo chwilami czuł na sobie nadal spojrzenia.
Kiedy go ubrał wziął na ręce i zaniósł w miejsce gdzie już na spokojnie chłopak mógł ochłonąć i się czegoś napić.
- A teraz czekam na podziękowanie, w końcu mi się należy… Chyba dobrze się bawiłeś, a tak nie chciałeś…
Czekał na jego słowa podziękowania, w końcu mu się należały.
Wypił bez oderwania od ust prawie pół butelki zimnej wody zanim się odezwał.
- Dziękuje, panie. Ale wiesz, zarobiłem dla ciebie, więc powinienem ci podziękować tylko za fakt, że to była śliczna dziewczyna.
Powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
- Myślisz że za takie grosze, pozwolił bym się zabawić z tobą tym starym piernikom?
Zaśmiał się to go rozbawił.
- Zarobiłeś na pól niewolnika, lub jednego już wykorzystanego, jednak nie dam ci tej kasy teraz, a wtedy kiedy odzyskasz wolność, przyda ci się wtedy ta kasa bardziej niż teraz kiedy nic sobie kupować nie musisz… A nie masz też możliwości kupna takiego niewolnika, nawet tylko po to, żeby dać mu wolność… A odpowiadając na twoje pytanie dla czego, nie możesz zwrócić mu wolności już ci mówię, bo nie masz mu jak zaoferować środków do życia,  mieszkania początkowej pensji zanim stanie na własnych nogach… Jeśli byś mu tego nie dał, są 2 rozwiązania, albo sam by znalazł sobie nowego pana, albo został złapany i znowu zniewolony, co prawda jest też 3 opcja, ale nie ma dalszych poczynań czyli śmierć… Już wiesz dla czego danie wolności niewolnikowi jest tak rzadko dawane przez ich panów? Bo są tańsi w utrzymaniu jak żyją z tobą niż osobno na wolności… 
Zrobił wydech i wdech.
- Ok, zbieraj się idziemy dalej, mam ochotę sobie jeszcze coś kupić…
Powiedział to tak jak by miał kupić sobie jakąś rzecz, a nie człowieka.
Justin spojrzał zaskoczony, to była chyba najdłuższa wypowiedź z ust byłego właściciela jaką słyszał. Ale wcale nie chodziło mu o te pieniądze, po co mu miały być? Przyjął już parę tygodni wcześniej, że kiedyś trafi gdzie indziej, a wolność to pewnie na starość dopiero.
- Właściwie to ja tylko żartowałem, ale dzięki za wyczerpującą wypowiedź.
Dopił wodę i wstał z nim, był ciekaw co jeszcze dziś zobaczy.
- Proszę to już tak na przyszłość… A teraz ruszaj tyłeczek i chodź…
Ruszył przed nim spokojnie jednak, żeby ten się nie zgubił w tłumie.
Na początku jakoś nic nie zatrzymało jego uwagi, dosłownie nie było na czym oka zatrzymać.
- Boże, czy już wszystko wykupili… Ale badziew…
Stwierdził.
- Zepsute, uszkodzone lub zużyte…
Mówił dalej zniesmaczony tymi resztkami.
- Uh... To trochę nie na miejscu, to co mówisz, bo ja tam gdzie oni mogłem być.
Zauważył. Niektórzy z starszych tutaj go przerażali, na przykład chłopak starszy od niego może z 5 lat z plecami, na których miał blizny już nie do pozbycia się.
- Nie, no bez przesady, ty jeszcze zielony jesteś…
Wodził spojrzeniem, aż tu nagle przykuł uwagę, chłopak, ba mężczyzna, młody, dobrze zbudowany z co prawda tatuażem na twarzy z liczbą 69, ale był dość ciekawy.
Przyda mu się w końcu ktoś doświadczony, żeby opiekował się jego nowymi nabytkami.
Oczywiście sprzedawca pokazał wszystko tak jak wcześniej, zęby, członek z jądrami i wejście, wcale nie wyglądało na zużyte.
Wysłuchał krótkiej historii z życia, niby był u kogoś, ale koleś zbankrutował i oddał go komuś za spłatę paru % długu.
- jak ci się podoba?
Zapytał Justina, chociaż już się dla niego nie liczył jego komentarz.
Dla chłopaka, ten mężczyzna wyglądał jak totalny recydywista z wiadomości o 19 w telewizji, ale to nie był jego wybór. Bardziej ciekawiła go ta rozbieżność, najpierw dzieciaki a potem dorosły facet.
- To nie mi się ma podobać.
- Dobrze powiedziane… Ale i tak chciałem twoją opinie usłyszeć…
Zapłacił, ale teraz to on już szedł z nimi, szli odebrać jeszcze 2, która czekała przy nich przy drzwiach, ale też mieli już wracać do domu.
-  Kto by powiedział, ze jest od ciebie starszy zaledwie 2 lata… Szok… I prawie nie ruszany, tatuaż da się przeżyć, dłuższe włosy, dobrze ułożone jak z jakieś mangi, nawet mu pasują…
Skomentował jedynie.
O dziwo nowa zabawka dziwnie się patrzyła na tyłek Justina, ale to mógł być tylko czysty przypadek, w końcu musiał się gdzieś patrzyć.
Zdziwił się porządnie, tylko dwa lata? Wydawało mu się, że przynajmniej pięć. To było niesprawiedliwe, taka mała różnica, a różnili się całkowicie z budowy ciała.
- Czytasz mangi?
Nie podejrzewał, że jego poprzedni właściciel był taki fajny.
- Tak, a czy to, aż tak bardzo cię dziwi?
Zapytał podchodząc do jakiegoś mężczyzny i mówiąc cos do niego.
- Poczekajcie tutaj…
Wyszedł po 6 minutach z 2 chłopczykami, trzymającymi go za rękę, było widać, ze dostali coś na uspokojenie, żeby nie było problemów z transportem, jednego dał chłopakowi, żeby niósł, drugiego sam wziął, Justin był za mizerny z wyglądu, wiec nic nie dostał.
Kiedy wyszli na pustynię, jeden samochód już na nich czekał, zapakowawszy się do niego ruszyli.
- I jak ci się podobało? Było warto?
- Pewnie, że było. Miła odmiana, no i dzień z tobą.
Powiedział Justin, patrząc jednak nie w jego twarz, a w horyzont.
Wstydził się mówić o tym, jak naprawdę się cieszył.
- Hmm… Za pewne, jak opuścisz Serina to też go będziesz bardziej cenić, to  normalne… Ale nie martw się, uznam to za komplement…  Jak będziesz chciał i będziesz dobrze się uczyć poproszę go, aby ci kiedyś pozwolił do mnie wpaść, zabawisz się z moimi nowymi nabytkami…
- Trzymam za słowo.
Powiedział rozluźniając się już.
 Może jego były właściciel miał racje, co do powodu jego uczuć.
- Jest dużo miejsc takich jak to?
- Nie… Na całym świecie są 4, niedawno powstało 5… Czyli 5… ale tam jeszcze nie byłem, wiec ci nie powiem czy tak jest czy nie, to tylko plotki…
- Rozumiem... A co u Kahana?
Usiadł wygodniej i spojrzał na mężczyznę i uważniej na ten nowy nabytek.
-  Dobrze, też uwielbia te wyjazdy, może się chociaż wyspać, ale też za pewne jest zazdrosny o mój nowy nabytek… Taki już on jest, mały i kochany, czasem się zastanawiam cyz go czasem za bardzo nie rozpieściłem…
- Możliwe... A co się stanie z tymi wszystkimi, którzy dziś nie zostali sprzedani?
Spoglądał czasami ukradkiem na tego nowego zwierzaczka, na oko nie był niczym otumaniony, ale był strasznie spokojny. Justin był pewien, że w jego sytuacji, jemu by się buzia nie zamykała od pytań.
Starszy chłopak patrzył spokojnie na horyzont pustyni, młodsi spali, wiec mężczyzna mógł spokojnie odpowiedzieć.
-będą czekać na kupców, max 3 lata jak sie nie sprzeda, albo sami oddadzą, albo sprzedadzą innemu kupcowi, lub tez co bardzo rzadko sie zdarza wypuszcza, ale zazwyczaj znowu są łapani w niewole, a jak to nie pomaga to czeka ich śmierć... Czasem tez kupiec sam bierze sobie jakiegoś na niewolnika...
Chłopak siedzący kolo Jutina na słowo śmierć lekko drgnął, ale nie spojrzał na nich, patrzył sie dalej przed siebie.
Przeanalizował jego słowa i powiedział patrząc na śpiącą dwójkę.
- Cieszę się, że nie trafiłem pośrednio tutaj... Może czułem straszny szok, kiedy nagle obudziłem się u ciebie, ale nie musiałem przeżywać tego co oni.
- Tak,  jednak nie mogę się wypowiadać, bo nigdy tego nie doświadczyłem, ale on owszem...
Obaj spojrzeli na starszego chłopaka.
- Najgorsze jest... kiedy potencjalny kupiec odchodzi...
Powiedział spokojnie, ale cicho.
Justin sam nie wiedział co zrobić, mówić, że będzie teraz lepiej? To byłoby kłamstwo.
- To był twój pierwszy targ, czy byłeś tu dłużej?
- Nie, zostałem złapany na ulicy, mój pan jednak zbankrutował, a w zamian za zmniejszenie długu oddał mnie, osoba która mnie dostała wysłała mnie na targ, żeby sprzedać za pośrednictwem tego kupca...
W dalszym ciągu na nich nie patrzył.
Normalnie zapytałby o imię, ale jaki to miało sens w tej sytuacji?
- Gdzie się urodziłeś?
Nie odpowiedział do póki jego nowy pan nie dał mu takiego pozwolenia.
-Urodziłem się w Hiszpanii...
Nagle coś zwróciło uwagę Justina.
- Pamiętasz? Kiedy pytałem cię, jak mnie znalazłeś, powiedziałeś, że szedłeś na aukcje... Tak więc kłamałeś?
Zmrużył lekko brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Możesz rozwinąć swoją wypowiedź?
- No, wtedy kiedy siedzieliśmy pod drzewem i powiedziałeś, że jak się będę dobrze zachowywać to mnie tu zabierzesz... Zapytałem cię o to dlaczego trafiłem do ciebie inaczej. Odparłeś mi, że byłem na zamówienie i idąc na aukcje mnie zauważyłeś.
- No tak...
Dalej go nie rozumiał.
- Dalej nie wiem o co ci chodzi...
- No kłamałeś! Jak mogłeś mnie zobaczyć idąc na aukcje, skoro ja nigdy nie byłem tutaj.