poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 40

- Zrozumiałem, przepraszam.
Drżałem, obawiałem się jak wyciągnę potem korek.
Prychnął, odłożył witkę i go uwolnił, zaczynając od nóg.
- Rozwiąż bandaże.
Dodał przy uwalnianiu jego nadgarstków.
Usiadł na stołku i wyjął apteczkę 1 pomocy z szafki.
Z trudem ściągnąłem bandaże, bo w niektórych miejscach przylepiły się do krwi i ropy. W dwóch miejscach i szwy trochę się naruszyły. Podświadomie bałem się nadal go, jednak wyciągnąłem ręce przed siebie. Chciał mi pomóc przecież.
Westchnął widząc ręce.
- Czemu nie poszedłeś do lekarza z nimi?
Zapytał się trochę zły, ale spokojnym głosem.
Wskazał mu miejsce gdzie ma usiąść, powoli zaczął przemywać rany, po 10 minutach zawinął je lekko.
- Chodź, trzeba ci szwy wymienić… Bo te już nie trzymają…
- Ale lekarz już je widział, też mi je czyścił.
Powiedziałem wstając, gdybym miał komuś doradzić sposób samobójstwa, to odradzałbym cięcie się. Boli bardziej potem niż w czasie. Obawiałem się, że w takim tempie to minął tygodnie zanim ręce wraca do normalnego wyglądu.
- Pójdziemy do innego… Poznałeś nauczyciela biologii? On ci je przemyje i zrobi jak powinno być…
- Tak poznałem, zawsze będę się tych akurat rzeczy uczył? Są nudne.
Powiedziałem szczerze, otwierając drzwi.
Zaśmiał się cicho.
- Nie, jak przerobisz materiał dostaniesz inne, ale w grupie nie może być więcej niż 4 uczniów… Są też sporty… Więc możesz mieć to pomieszane…
Weszli do jakiegoś gabinetu co bardziej na laboratorium wyglądało, niż na pokój nauczyciela.
- Przyszliśmy…
Powiedział spokojnie, z innego pomieszczenia wyłonił się mężczyzna.
- To dobrze… Wszystko już naszykowałem…
Wskazał im miejsce gdzie mają usiąść przy stoliku,
Usiadłem na krzesełku i dyskretnie się rozglądnąłem. Dziwne pomieszczenie. Nie odzywałem się, bo ostatnio zauważyłem, że czasem to bezsensu.
Kiedy już wszyscy siedzieli mężczyzna poprosił Deiva o ściągnięcie bandaży, nakrył mu ręce białą papierem.
- Ok… Wyjmę ci szwy, przemyjemy ranę, później znowu założymy…
Zaczął delikatnie oglądać jego ranę, na początku ją przemył dokładnie, następnie zaczął rozcinać i wyciągać szwy, nie było ich dużo bo tylko 4.
- Nie wygląda tak źle…
- Trzeba to znów szyć?
Zapytałem nieśmiało. Samo wyciąganie paliło już strasznie. Bałem się zakładania choćby tych kilku szwów od nowa.
- Tak… Najlepiej jak być rąk do niczego nie używał… Z 2-3 dni… I można spokojnie wtedy pomyśleć o ściąganiu…
Przemył dokładnie i spokojnie jego ranę.
- Oh.. Dobrze
Skrzywiałem się już teraz, choć chwile wcześniej też miałem przemywane. Naprawdę obawiałem się szycia, a nie chciałem piszczeć jak panienka.
Wstał i wrócił po chwili ze strzykawką.
- Dam ci środek przeciw bólowy…
Delikatnie wstrzyknął mu płyn pod skórę, a po chwili kując sprawdzał czy działa. Działał, wiec zaczął go zszywać.
Odetchnąłem z ulgą w duchu. Teraz nie czułem tego, nawet gdy patrzyłem na rany wydawały się innego człowieka. Postanowiłem, że nie będę nadwyrężał rąk, bo obawiałem się że mogą zostać blizny jak jeszcze raz będę miał je od nowa szyte. Spojrzałem na zegar, wiszący nad nami z zaskoczeniem, wciąż było dość wcześnie. A wydawało mi się jakby od rana minęły wieki.
- Ok… Skończyłem… Teraz założę ci opatrunek, dość lekki, żeby rany oddychały, wiec uważaj na niego podczas mycie, ale też może zakładaj worki na dłonie, podczas tej czynności… Znieczulenie jak będzie schodzić będzie powodowało swędzenie i mrowienie…
Kiedy rany były schowane mężczyzna spojrzał na starszego opiekuna.
- Kajdanki tylko na palce lub przed łokciem… Nie niżej…
- Dobrze… Chodź…
Dodał zabierając go do pokoju.
Szli spokojnie.
- No to nie możesz pomagać sobie dłońmi…
Jednak ten pokój nie był ich był to jakiś inny, gdzie było łóżko i nic więcej.
- Na kolana…
Powiedział kiedy zamknął drzwi.
Ukląkłem z zdezorientowaniem rozglądając się.
- Ale... Ale co my tu robimy?
Zadałem odruchowo pytanie, ile w tym budynku było takich pokoi? Myślałem, że oprócz lochów reszta jest normalna.
- Zabawimy się… W końcu po coś nosisz w sobie korek… Ale na razie…
Wskazał dłonią na swoje spodnie.
- Bez użycia rąk… Pamiętasz?
Uśmiechnął się wrednie.
- Ale ja już dziś... no ja już dziś ci to robiłem
Zaprotestowałem. Wstydziłem się nazwać słownie. Ani przez chwile nie przyszło mi do głowy, że będę szkolony cały czas. Spojrzałem w jego oczy, czy może żartuje.
On jednak nie żartował.
- No i co z tego? Ja chce jeszcze raz, jeśli powiem 2 zrobisz to 2 razy, jeśli powiem 10 zrobisz to 10 razy… jak powiem przez całą noc, będziesz robić to przez całą noc, zrozumiałeś?
- Zrozumiałem
Znów powtórzyłem i sięgnąłem prawą ręką, rozpinając zamek i guzik.. Prawa była mniej pocięta, więc mniej mnie bolała. Podejrzewałem że dla własnego dobra powinienem to polubić. Zsunąłem jego bokserki trochę. Zawahałem się na sekundę.
- Bez rąk…
Przypomniał mu, ale i tak pogłaskał po włosach dodając mu pewności siebie.
Tak jak poprzednim razem wziąłem go do ust, powoli samemu rozluźniając gardło i wolnym posuwistym ruchem wsuwając coraz więcej. Ten raz był dla mnie łatwiejszy, jednak znów w pewnym momencie zatrzymałem się i wysunąłem go z ust prawie całkiem, i dość szybkim ruchem wróciłem do poprzedniego miejsca ustami.
Było widać, ze jest zadowolony z niego.
- Szybko się uczysz… To dobrze…
Nie mogłem nie powiedzieć, że nie podobały mi się pochwały. Z większą werwą powtarzałem ruchy, czasem biorąc go do ust dalej niż poprzednim razem. Za którymś razem zatrzymałem się i z całych sił possałem, mając nadzieje, że mu się spodoba. Nie wiedziałem czy tak można.
Spodobało mu się, ale tym samym Justin się zakrztusił.
Momentalnie chłopak zareagował i wyciągnął swojego członka z niego.
- Ręce do góry…
Dodał, ale spokojnie widząc, ze już przechodzi, starł jego łzy z policzka, jedna niesforna która popłynęła przez ten mały incydent.
- W porządku?
- Tak
Pokiwałem głową. Spuściłem głowę, było mi wstyd że się zakrztusiłem. Nigdy nie widziałem żeby ktoś tak zrobił.
- Przepraszam…
Lekko się zdziwił jego przeprosinami.
- Za co ty mnie przepraszasz?
- No za to że się zakrztusiłem, nie chciałem
Powiedziałem.
- To nie jest powód… Jak byś mnie ugryzł to owszem, ale to ty stałeś się ranny, nie ja… Więc nie przepraszaj…
Zdziwiłem się, ale też pocieszyło mnie to.
- No ale za pierwszym razem się nie zakrztusiłem a teraz tak... Może ja dokończę?
Uśmiechnąłem się delikatnie. Sprawianie w ten sposób przyjemności Deivowi całkiem mi sie podobało.
On jednak kucnął delikatnie go pocałował, jego usta miały słodkawy smak.
Rozpiął mu spodnie i przez bieliznę delikatnie zaczął głębiej wciskać korek i go lekko wyciągać.
Jęknąłem, zrobiło mi się w jednej chwili ciepło i zaczynałem się podniecać, a jego usta były takie przyjemne. Niepewnie złączyłem nasze wargi znów razem, uczucie całowania się było niezwykłe. Musnąłem jeszcze razi, delikatnie. Mógłbym nigdy nie przestawać, to było tak ekscytujące.
Kiedy przestał go całował uśmiechnął się.
- Chcesz to zrobić?
Pokiwałem głową niepewnie. Z jednej strony obawiałem się, ale z drugiej nie mogłem zaprzeczyć odruchom ciała.
- Tak, zróbmy to…
Skąd we mnie w ciągu kilku godzin taka zmiana sie zrobiła?
Włożył w niego mocniej.
- O proszę zapomniałeś… Ale wybaczę ci…
Wstał i pokazał mu łóżko.
- Połóż się tak, żebyś klęczał opierając się o łóżko.


P.S Nic więcej nie ma napisanego więc daje wam to co jest...

Pozdrawiam ]:->

wtorek, 10 kwietnia 2012

Dla tych co lubią czytać mangi :)

Tak jak w temacie :) Zapodam wam pare linków, czy też samych tytułów mang godnych polecenia :)

http://www.batoto.net/comic/_/comics/partners-r1482 (Yaoi,Bdsm)

Hoshi no Yakata (Yaoi, bdsm)

ZE (Bardzo fajna manga, polecam)

Blood

Love Mode (Bardzo fajna manga, polecam)

Go Con - Gokujou Rakuen Tours

Pet Keiyaku (Doujin)

Rush!

Recipe (Bardzo fajna manga, polecam)

Strony gdzie możecie je znaleźć online:

http://www.batoto.net
http://www.mangareader.net
http://www.mangafox.com
http://www.mangapark.com
http://www.mangago.com/
http://manga.animea.net/ (stąd też można pobierać jak się trafi)
http://www.mangarush.com/


Manga skąd można pobrać:

http://forum.nihonomaru.com/
http://www.mangatraders.com

Co jakiś czas, żeby umilić wam czekanie na następny rozdział będę wrzucać tytuły mang :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Wesołych świąt :)



Wesołych Świąt :)
Smacznego jajka, kiełbaski i ciast :)
Udanego zajączka :)
Oraz mokrego dyngusa :)






~~**~~**~~


Założył mu skórzaną obrożę i smyczkę na cienkim metalowym łańcuszku, do ręki wziął pejcz.
- Na kolana psie!
Warknął na niego.
Uklęknąłem posłusznie, poczułem się od razu gorzej przez to. Jak prawdziwe zwierzątko, musiałem zadzierać głowę do góry.
Złapał za smycz i zaczął z nim iść, kiedy go wyprzedzał, albo obrywał po tyłku, albo był szarpany do nogi z komendą: wyrównaj.
Szedł przy lewej nodze, kiedy już zrobili parę kółeczek, ten kucnął przy jego tyłku i nasmarował coś.
- Lubisz duże czy małe?
- Małe
Nie wiedziałem o co dokładnie chodzi, ale obawiałem się pytać. Kolana miałem starte od chodzenia na klęczkach, tak jak i dłonie.
Włożył mu więc mały plug z ogonkiem w niego, plug był gumowy jak i sam ogonek.
Na sucho, więc musiało go za boleć.
Kazał mu się wyprostować, wyjął swojego członka i kazał go zaspokoić.
Z największą ochotą wyciągnąłbym to ze mnie, czułem tylko dyskomfort i ból. Nie wiedziałem nawet że mam łzy w oczach. Pokiwałem głową na nie. Nie chciałem go zaspokajać, dlaczego miałbym? Sprawiał mi tylko ból i upokarzał mnie.
Uderzył go z liścia w policzek, dość lekko.
- Nie nauczyłeś się, że nie ma dla ciebie takiego słowa jak nie?! Już… Weź go w usta… Bądź grzeczny…
Wyszeptał mu do ucha.
- Dla swojego dobra.
Z wahaniem wysunąłem język i polizałem go po długości, a następnie wziąłem do ust do połowy. Jedna z moich łez spłynęła po policzku. Czułem się upokorzony, dobrze choć że włosy w części zasłaniały mi widok.
Deive był ogolony i czysty, powoli wsuwał mu swojego członka coraz głębiej.
- Rozluźnij przełyk…
Zamknąłem oczy i postarałem się rozluźnić, choć z każdym milimetrem czułem coraz bardziej odruch wymiotny. Oddychałem wolno przez nos.
- Dobrze… Spokojnie…
Mówił spokojnie, lekko ruszając biodrami.
Objąłem go dokładniej ustami i otworzyłem oczy, patrząc na niego w górę swoimi lazurowymi oczami. Powoli zaczynałem przyzwyczajać się do trzymania go w ustach.
- Dobry chłopiec...
Powtórzył, teraz to on go lekko chwycił za włosy, przytrzymując tym samym jego głowę.
Powoli zaczął wchodzić coraz głębiej.
Oddychałem coraz ciężej przez nos, to nie było tak łatwe jak myślałem. Cieszyłem się w pewien sposób, że Deive robi to powoli, mógł być niemiły i wepchnąć mi od razu do końca. Plug przestał mi też przeszkadzać, sam nie wiem kiedy zacząłem twardnieć.
Sam zaczął drażnić swoje sutki, delikatnie, odchylił głowę do tyłu i stęknął.
Ale po jakiś 2 minutach przestał i wyjął członka z jego ust, położył go na ubraniach, wyjął ogonek, i zaczął w niego wchodzić wolno.
- Ale jesteś ciasny…
Wyszeptał.
Jęknąłem z bólu, mimo że to nie był mój pierwszy raz, było zbyt sucho jeszcze. Zbyt wolno przez igiełki bólu rozciągania, czułem przyjemność.
Jednak nie wchodził dalej niż do połowy, wyszedł i znowu zaczął wchodzić, raz napluł na niego i znowu wszedł, tym razem już lepiej i tak parę razy jeszcze, aż wejście miał rozciągnięte. Doszedł w nim, wziął jakiś korek analny i mu go włożył, zatykając go w ten sposób wraz ze swoim nasieniem.
Westchnął, nie kazał mu jednak wstawać.
- Do kąpieli masz go nie wyjmować…
- Ale... Ale twoja sperma jest we mnie…
Odezwałem się zsuwając nogi do siebie od razu. Nie wiedziałem już co myśleć o Deivie, był raz dość miły, raz szorstki, czasem zachowywał się tak jak teraz, ale jednak dbał o mnie bo nie krzywdził więcej niż musiał.
- No i?
Spojrzał zdziwiony na niego tym stwierdzeniem.
- Nic ci się nie stanie, nie zajdziesz w ciążę…
Powiedział zabierając swoje ubrania i coś wkładając do kieszeni co zabrał z szuflady.
- No i to nie w porządku...
Stwierdziłem zgarniając ubrania do siebie i ubierając się dość szybko
- A ściągniesz mi obroże?
Zapytałem z rumieńcem, wstydziłem się wyjść w niej tak by ktoś to widział.
- A będziesz świadomy tego kim jesteś?
Zapytał go, chodź znał odpowiedź.
- Mogę ci zdjąć łańcuszek…
Nachyliłem szyje do niego i stanąłem na placach aby było mu wygodniej.
- Będę musiał ją nosić cały czas?
- Nie, do momentu, aż zrozumiesz swoją rolę…
Odpiął mu ją i klepną lekko w pośladek.
- Ubieraj się szybciej…
On już był ubrany, pejcz w ręce nie wskazywał jednak, ze to koniec.
Ręce odrobinę mi drżały gdy sznurowałem trampki i zapinałem spodnie.
- Już gotowy jestem...
Przyznałem patrząc z obawą na jego rękę.
- Zrób 20 skłonów i 20 przysiadów.
Padło polecenie.
Bez wahania rozpocząłem od skłonów, z samej strony skłonów problemów nie miałem, bywało że trzeba było na treningu zrobić ich i 100.
Jednak przy 15 coś się posuło, i tyłek dał o sobie znać.
- Co jest? Nie mówiłem, żebyś przestał…
Z trudem sięgnąłem kolejny raz
- Ale boli mnie.. no tam...
Wstydziłem się powiedzieć dokładnie.
- Właśnie dla tego, masz zrobić 20… A nie 100 skłonów i przysiadów…
- Ale jaki to ma cel, skoro to boli?
Dokończyłem skłony z trudem. Ale już po pierwszym przysiadzie musiałem się zmuszać do drugiego. Żałowałem że nie zrobiłem najpierw tego ćwiczenia.
- Taki, że masz nie gadać i wykonywać polecenia.
Dostał pejczem po pośladku.
- Więc morda w kubeł i rób drugą 20…
Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo mnie zaczyna boleć i z każdym przysiadem było gorzej. Ani wykonywanie szybko, ani wolno nie dawało wielkiej zmiany. Przy 15 miałem już łzy w oczach.
- Ale jesteś miękki… A taki twardziel się wydajesz… To jak te małe kundle, głośno szczekają, a jak przychodzi co do czego to ogon zwijają i się chowają…
Powiedział opierając się o stół.
- Szybciej, nie mam całego dnia, żeby się z tobą niańczyć… I nie becz… bo nie ma o co…
Warknął widząc jego oczy.
Zaczęło mi szumieć w uszach z wściekłości. Pilnowałem się aby nie podejść i nie uderzyć go za to co powiedział.
- Sam jesteś niewiele lepszy, wyżywasz się na mnie, wykorzystując że jesteś lepiej zbudowany i jesteś tu dłużej
Z trudem wykonałem 19.
Zaśmiał się z jego słów.
- Jesteś szczeniakiem, który potrzebuje dobrej szkoły, mi to zajęło rok, ty potrzebujesz co najmniej 3… Tak jak Damian… Nie, wybacz on specjalnie najważniejsze testy olewa… Żeby dostać sowitą kare, służyć Sonowi jak niewolnik i być tutaj… Fakt, zapomniałem, że ty taki nie jesteś, więc jak nie chcesz tu długo być to się zamknij kundlu, bo zaraz moja cierpliwość się skończy i zobaczysz, co to znaczy szczekać na pana…
- Nie. Nazywaj. Mnie. Kundlem
Wywarczałem niemal i podszedłem do niego biorąc zamach do uderzenia go. Nie miałem zamiaru tu zostawać na dłużej, ale jak mogłem pozwolić się tak obrażać? Miałem wciąż swoją dumę, podleczoną podczas ostatnich kilku dni.
Złapał go za dłoń, którą się zamachnął i mocno ścisnął, kopnął go też w brzuch nie pozwalając mu upaść, ale też się odsuwając, wiedząc co może się dziać po kopnięciu kogoś w brzuch świeżo po posiłku.
- Kundel jesteś i już…
Nie czekał na nic, podszedł z nim do ściany i przykuł go do niej za pomocą kajdan, nogi też, stał w szerokim rozkroku.
- Chciałem być miły, ale widzę, że nie da się… No to będę nie miły, a sprawiedliwy…
Wyjął witkę i 3 razy się zamachnął, świst przeszedł po całej celi.
- No to masz przesrane kundlu…
W jednej chwili brałem zamach, a w drugiej czułem uderzenie w brzuch. Zrobiło mi się niedobrze, skoncentrowany na powstrzymaniu się od oddania obiadu na podłogę nie miałem czasu nawet spróbować się wyrwać przez spięciem rąk i nóg. Odruchowo zamknąłem oczy, przy tak szybkim ruchu nie widziałem czy dostane ja czy nie. Już teraz czułem ból w rękach spojrzałem na nadgarstki, bandaż zaczerwienił się cały.
- Nie nazywaj mnie kundlem, wiem że teraz znów jestem zabawką, ale nie psem...
- Jeszcze nie, ale nim będziesz…
Przysunął się mocno do niego.
- A teraz posłuchaj mnie dzieciaku uważnie, robisz co ci każę, nie dyskutujesz i się słuchasz i masz sielankę, jeśli nie pójdziesz na dywanik do Serina, a z nim już tak łatwo ci nie pójdzie. Zrozumiałeś?
Mocno wcisnął w niego korek, jak by chciał, żeby poczuł, co ma na myśli.
Ta dość silna sugestia dała mi do myślenia. Jeśli w Ten sposób wygląda kara, nie mogłem skazywać się na nią z tak błahego powodu. Wiedziałem, że mogę jeszcze wszystko naprawić. Choć na chwile, bo wiedziałem, że znajdzie sie wiele takich spraw przy których będzie mi ciężej niż teraz.
- Zrozumiałem, przepraszam.
Drżałem, obawiałem się jak wyciągnę potem korek.