środa, 23 stycznia 2013

Anime, na które warto czekać :)


Myślałem o urozmaiceniu bloga, obrazkami, ale od czasu do czasu będę dawać wam takie cuda jak to :)





Alternatywny tytuł: Vassalord.
Rodzaj: OVA
Typ widowni: Shounen-Ai
Gatunek: Akcja, Fantasy, Komedia, Nadprzyrodzone
Tematyka: Wampiry, Zagadki
Rok produkcji: 2013
Ograniczenia wiekowe: 18+
Status: Nadchodzące


Mam nadzieję, że wy też po obejrzeniu tego zechcecie to obejrzeć :)


Informacja!!

Informuję osoby, które się jeszcze nie domyśliły dlaczego nocia na święta była taka długa i dla czego tak długo nie dajemy nic, po 1 nie mamy nic, po 2 jest koniec semestru i oboje mamy multum nauki, wiec jeśli wy macie to gdzieś nie oznacza, ze my też mamy naukę w 4 literach... Dla osób, które dalej będą spamić kiedy będzie następna notka, informuję, że posiadam królika, którym chętnie was poszczuję!


~~**~~**~~
Rozdział 55


- Ale w zamian za tą informację spełnisz jedną małą prośbę, o której nie wspomnisz Serinowi, dobrze?
- No... No dobrze
Nie miał nic do stracenia, zresztą wątpił aby Serin nawet o cokolwiek zapytał.
- Jesteśmy na pustyni, w Afryce, niedaleko jest oaza i jakiekolwiek życie, dla tego jest tu lotnisko, a my zmierzamy do bunkrów, które kiedyś zbudowali tutaj amerykanie, ale szybko się stąd wynieśli… Co musisz zrobić powiem ci na miejscu…
Powiedział zadowolony, czekali jeszcze chwilę, ktoś się do nich dosiadł, zamaskowany mężczyzna chyba arab, przyglądał się bardzo chłopakowi, jednak widząc obroże na jego szyi nic nie powiedział.
Justin był piekielnie ciekawy, co właściwie obiecał, no i kim jest ten mężczyzna który się do nich dosiadł, nawet nie mógł uznać w jakim jest wieku.
Ale nie martwił się zbytnio, był zadowolony, było gorąco aż przyjemnie no i to jakaś odmiana zawsze.
 Nie pamiętał kiedy ostatnio, czuł się tak dobrze, gdyby nie świadomość po co tu jest, czułby się jak na wakacjach.
5 samochodów ruszyło przed siebie zmierzając do celu, po dobrych 30 minutach drogi byli na miejscu, wysiedli, a samochody wróciły na lotnisko, zostawiając około 15 osób samych sobie na pustyni.
- No to czekamy… Jak ci się podoba pustynia, słońce i ten ciepły wiatr?
Byli sami, żadnych zwierząt, żadnej roślinności, więc 15 osób w takim momencie wydawało się śmiesznym widokiem.
- Fajnie, jak na wakacjach, opalę się chociaż
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Tak na serio to przypominało mu ten serial co ludzie się rozbili na bezludnej wyspie.
 Tylko w przeciwieństwie do tamtych, tu każdy wyglądał na pewnego siebie, mimo absurdu sytuacji.
Justin po lepszym przyjrzeniu się osobą, które tak jak on czekały na coś, mógł zobaczyć że 2 z nich nie ma swojego zwierzaka, a cała resztą już posiada, w tym jeden mężczyzna miał aż 2, jedną dziewczynę i jednego chłopaka.
Następna różnica była taka, że tylko on był tak ubrany, bo cała reszta miała tylko bieliznę, ładnie to ujmując w słowa.
Kiedy im się tak przyglądał dawny Pan lekko go klepnął w ramię.
- chodź wchodzimy już…
Przed nimi piasek się osunął i pokazały się schody, powoli wszyscy zaczęli nimi schodzić w dół.
Justin czuł się trochę nieswojo podczas schodzenia.
Głównie dlatego, że nie przepadał za piwnicami, powtarzał sobie jednak w duchu, że nie ma się czego obawiać, idzie jako widz tylko.
Kiedy zeszli na sam dół  okazało się, że wcale nie są w jakimś ciasnym czy małym miejscu, plac miał około 500-700m2. Był podzielony na stoisku, każde miało scenkę, na której byli wystawiani niewolnicy, a na końcu pomieszczenia było jedno łóżko i pełno krzesełek, w tym miejscu zwierzaczki kopulowały ze sobą dla zaspokojenia swoich właścicieli.
Towar był wszelaki, z różnych narodowości jak i z wieku, od dzieci po już starszych mężczyzn, czy też w jakiś sposób oznakowanych lub też oznaczonych przez tatuaże i kolczyki.
Każdy mógł wystawić wiec swojego zwierzaka do kupna, nawet Justin mógł zostać tam sprzedany.
Chodzili blisko siebie oglądając towar, stanęli przy stosiku z jakimiś dziećmi w wieku 11 lat, kiedy stali tak i do szło do nich jeszcze troje chętnych do nabycia, sprzedawca pokazał uzębienie wszystkich, ale też genitalia i obie dziurki w przypadku dziewczynek, a jedna przy chłopcach mówiąc, ze żadne nie zostało jeszcze tknięte.
Pan zaczął się zastanawiać nad małym ciemnoskórym chłopcem.
- I jak podoba ci się któryś?
Zapytał w końcu Justina, bo niby po to go tu zabrał.
- To jeszcze dzieci...
Powiedział cicho, co innego w przypadku dorosłych, ale oni byli zbyt młodzi. To było dla niego nienaturalne i obrzydliwe. Przecież w takim wieku, to oni powinni grać w piłkę a nie być niewolnikami.
- I… co z tego?
Zapytał się obojętnie, już można było spokojnie je wprowadzać.
- Od 5 roku można sprzedawać, takie tu jest prawo, więc który?
Zapytał ponownie.
- Sam sobie wybierz, ja ci nie będę doradzał któremu z nich życie zniszczyć.
Powiedział odważnie, wcześniej nie było powiedziane, że ten chce takiego dzieciaka.
- Justin…
Wyszeptał mu do ucha.
- Nie podnoś głosu na mnie, inaczej będę musiał cię ukarać przy tych wszystkich osobach, bo nie ładnie do mnie mówisz, po 2 czy uważasz, ze każdy inny co go kupi da mu więcej i lepiej niż ja mogę mu dać, a po 3 jeśli się nie sprzeda teraz będzie niewolnikiem aż się sprzeda, a jak nie i urośnie na brzydkiego zostanie zabity, bo nie będzie  im się opłacało go sprzedać… Więc, jak myślisz który z tych dzieciaków zasługuje na nowy lepszy dom?
Justin nadal był zdania, że to okropne, trudno było mu wybrać które, wahał się między śliczna blondynką a... I wtedy zobaczył chłopaka o niesamowicie ciemnych oczach, wręcz hipnotyzowały, a na dodatek wyglądał na smutnego.
- Weź tego z śniadą skórą, tego trzeciego.
Nie odezwał się na temat nauki jaką dostał, przyjął tylko do wiadomości.
- A co powiesz o tym ciemnoskórym?
Nie był to bardzo czarny dzieciak, ale było widać, ze jedno z rodziców miało przodkach w tych rejonach.
Miał ciemne włosy i o dziwo bardzo jasne zielone oczy.
- Wygląda niesamowicie...
Powiedział Justin z aprobatą, czuł się tak... Dziwnie. Rok temu, nie podejrzewałby, że takie rzeczy się dzieją na świecie i to na taką skalę.
Zapytał się o cenę, słysząc ją zaśmiał się, wskazał tamtą dwójkę o której gadali i powiedział jakąś cenę, potem znowu się zaśmiał.
- Koleś jest niezły chce, za 2 tak jak za 3 normalnie, chodź…
Nawet nie odeszli kawałek, kiedy mężczyzna do nich posłał jednego ze swoich już wytresowanych niewolników, żeby wrócili.
Dogadali się, że zapłacą jak za półtora, a nie za 3, więc jego Pan wyszedł lepiej, a mężczyzna gorzej, ale i tak lepsze to niż nic.
Jednak dalsze oglądanie towarów robili razem, towar czekał do odbioru przy wyjściu.
- Hmm, mogę jeszcze max 1 kupić…
Powiedział zadowolony, chciał coś dodać ale mężczyzna z którym jechali zaczepił go i poprosił na krótką rozmowę.
Dogadali się, a Pan wrócił do Jutsina w jeszcze lepszym nastroju.
- Chodź… Zarobisz na swojego niewolnika…
Łapiąc go za rękę poprowadził go do łoża na końcu Sali.
- Zaraz ci powiem co masz zrobić.
Justin spojrzał na byłego właściciela z niedowierzaniem.
- Żartujesz? Nie ma szans, sam będziesz go pieprzyć i na dodatek ja nie chciałem żadnemu dziecku niszczyć dzieciństwa, sam sobie tam idź.
Wyszarpnął rękę. Chłopak nie rozumiał, to miało być to o czym miał nie mówić Serinowi?
Jednak mężczyzna mocno go trzymał.
- Nie niszczysz, dajesz nowe lepsze życie i spokojnie, nie z nim będziesz musiał to robić… Aż taką świnią nie jestem…
Powiedział, tak jak by Justin go obraził w najgorszy możliwy sposób.
- Nie jestem dziwką, nie będę się pieprzył publicznie, dla twojego widzimisię. Poza tym, nie po to tu przyjechałem. 
Justin pilnował się jednak by nie podnieść głosu, nie mógł zwracać na siebie uwagi, zauważył, że wszyscy w jego sytuacji byli cicho.
- Po to… Nie zapominaj, że nadal jesteś zwierzaczkiem bez żadnych praw, co prawda nie moim, ale kiedy przekroczyłeś ze mną mury swojego obecnego miejsca pobytu stałeś się mój, więc teraz nie masz wyjścia i to zrobisz, mając gdzieś publikę…
Justin nie mógł jednak mu odpowiedzieć, chodź nie jedno słowo mu się cisnęło do ust, gdyż mężczyzna przyprowadził swoją niewolnicę młoda dziewczyna na oko 16-18 lat, ciemne proste długie włosy, ciemne duże oczy i piękny subtelny uśmiech przywitały Justina, dziewczyna od razu do niego podeszła kucnęła, wyjęła co trzeba i zaczęła go ustami stymulować patrząc na niego z dołu swoimi dużymi oczami.
Robiła to chętnie, Justin mógł zauważyć, ze ona nie była do tego zmuszana, wręcz przeciwnie, sama aż się gotowała, żeby z nim się zabawić.
No cóż, w tym momencie argumentacja chłopaka posypała się bardzo szybko.
Dziewczyna, była taka śliczna, nie musiała go przekonywać wcale by stwardniał w jej ustach momentalnie.
Przesunął palcami po jej aksamitnych włosach, westchnął z zadowoleniem, to było jak spełnienie marzeń każdego napalonego nastolatka.
Szybko zapomnieli, że nie są sami, a po paru minutach Justin był w niej, po następnych 15 doszedł w niej.
Jednak jeden raz to był za mało, a ich zabawa przeciągnęła się do godzinnych harców, Justin wykończony dyszał, doszedł w niej 3 razy dyszał ciężko na łóżku, kiedy dziewczyna zadowolona schodziła z niego.
Pomachała mu na pożegnanie i odeszła, jego były Pan liczył kasę, kiedy policzył zabrał go z łóżka ustępując miejsca dla innych.
- Dobrze się czujesz? Może głodny jesteś lub spragniony?
Musiał o niego zadbać, jak by na to nie patrzeć zarobił na połowę swojego własnego niewolnika.
- Pić, zdecydowanie
Wychrypiał, było wspaniale uczucie brania dziewczyny było takie... Inne, ciepło i mokro. Czuł się jednak zmęczony, a ostatni raz gdy szczytował czuł już lekki ból. Wcześniej nie zwracał uwagi na publiczność, ale teraz był mocno zarumieniony, bo chwilami czuł na sobie nadal spojrzenia.
Kiedy go ubrał wziął na ręce i zaniósł w miejsce gdzie już na spokojnie chłopak mógł ochłonąć i się czegoś napić.
- A teraz czekam na podziękowanie, w końcu mi się należy… Chyba dobrze się bawiłeś, a tak nie chciałeś…
Czekał na jego słowa podziękowania, w końcu mu się należały.
Wypił bez oderwania od ust prawie pół butelki zimnej wody zanim się odezwał.
- Dziękuje, panie. Ale wiesz, zarobiłem dla ciebie, więc powinienem ci podziękować tylko za fakt, że to była śliczna dziewczyna.
Powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
- Myślisz że za takie grosze, pozwolił bym się zabawić z tobą tym starym piernikom?
Zaśmiał się to go rozbawił.
- Zarobiłeś na pól niewolnika, lub jednego już wykorzystanego, jednak nie dam ci tej kasy teraz, a wtedy kiedy odzyskasz wolność, przyda ci się wtedy ta kasa bardziej niż teraz kiedy nic sobie kupować nie musisz… A nie masz też możliwości kupna takiego niewolnika, nawet tylko po to, żeby dać mu wolność… A odpowiadając na twoje pytanie dla czego, nie możesz zwrócić mu wolności już ci mówię, bo nie masz mu jak zaoferować środków do życia,  mieszkania początkowej pensji zanim stanie na własnych nogach… Jeśli byś mu tego nie dał, są 2 rozwiązania, albo sam by znalazł sobie nowego pana, albo został złapany i znowu zniewolony, co prawda jest też 3 opcja, ale nie ma dalszych poczynań czyli śmierć… Już wiesz dla czego danie wolności niewolnikowi jest tak rzadko dawane przez ich panów? Bo są tańsi w utrzymaniu jak żyją z tobą niż osobno na wolności… 
Zrobił wydech i wdech.
- Ok, zbieraj się idziemy dalej, mam ochotę sobie jeszcze coś kupić…
Powiedział to tak jak by miał kupić sobie jakąś rzecz, a nie człowieka.
Justin spojrzał zaskoczony, to była chyba najdłuższa wypowiedź z ust byłego właściciela jaką słyszał. Ale wcale nie chodziło mu o te pieniądze, po co mu miały być? Przyjął już parę tygodni wcześniej, że kiedyś trafi gdzie indziej, a wolność to pewnie na starość dopiero.
- Właściwie to ja tylko żartowałem, ale dzięki za wyczerpującą wypowiedź.
Dopił wodę i wstał z nim, był ciekaw co jeszcze dziś zobaczy.
- Proszę to już tak na przyszłość… A teraz ruszaj tyłeczek i chodź…
Ruszył przed nim spokojnie jednak, żeby ten się nie zgubił w tłumie.
Na początku jakoś nic nie zatrzymało jego uwagi, dosłownie nie było na czym oka zatrzymać.
- Boże, czy już wszystko wykupili… Ale badziew…
Stwierdził.
- Zepsute, uszkodzone lub zużyte…
Mówił dalej zniesmaczony tymi resztkami.
- Uh... To trochę nie na miejscu, to co mówisz, bo ja tam gdzie oni mogłem być.
Zauważył. Niektórzy z starszych tutaj go przerażali, na przykład chłopak starszy od niego może z 5 lat z plecami, na których miał blizny już nie do pozbycia się.
- Nie, no bez przesady, ty jeszcze zielony jesteś…
Wodził spojrzeniem, aż tu nagle przykuł uwagę, chłopak, ba mężczyzna, młody, dobrze zbudowany z co prawda tatuażem na twarzy z liczbą 69, ale był dość ciekawy.
Przyda mu się w końcu ktoś doświadczony, żeby opiekował się jego nowymi nabytkami.
Oczywiście sprzedawca pokazał wszystko tak jak wcześniej, zęby, członek z jądrami i wejście, wcale nie wyglądało na zużyte.
Wysłuchał krótkiej historii z życia, niby był u kogoś, ale koleś zbankrutował i oddał go komuś za spłatę paru % długu.
- jak ci się podoba?
Zapytał Justina, chociaż już się dla niego nie liczył jego komentarz.
Dla chłopaka, ten mężczyzna wyglądał jak totalny recydywista z wiadomości o 19 w telewizji, ale to nie był jego wybór. Bardziej ciekawiła go ta rozbieżność, najpierw dzieciaki a potem dorosły facet.
- To nie mi się ma podobać.
- Dobrze powiedziane… Ale i tak chciałem twoją opinie usłyszeć…
Zapłacił, ale teraz to on już szedł z nimi, szli odebrać jeszcze 2, która czekała przy nich przy drzwiach, ale też mieli już wracać do domu.
-  Kto by powiedział, ze jest od ciebie starszy zaledwie 2 lata… Szok… I prawie nie ruszany, tatuaż da się przeżyć, dłuższe włosy, dobrze ułożone jak z jakieś mangi, nawet mu pasują…
Skomentował jedynie.
O dziwo nowa zabawka dziwnie się patrzyła na tyłek Justina, ale to mógł być tylko czysty przypadek, w końcu musiał się gdzieś patrzyć.
Zdziwił się porządnie, tylko dwa lata? Wydawało mu się, że przynajmniej pięć. To było niesprawiedliwe, taka mała różnica, a różnili się całkowicie z budowy ciała.
- Czytasz mangi?
Nie podejrzewał, że jego poprzedni właściciel był taki fajny.
- Tak, a czy to, aż tak bardzo cię dziwi?
Zapytał podchodząc do jakiegoś mężczyzny i mówiąc cos do niego.
- Poczekajcie tutaj…
Wyszedł po 6 minutach z 2 chłopczykami, trzymającymi go za rękę, było widać, ze dostali coś na uspokojenie, żeby nie było problemów z transportem, jednego dał chłopakowi, żeby niósł, drugiego sam wziął, Justin był za mizerny z wyglądu, wiec nic nie dostał.
Kiedy wyszli na pustynię, jeden samochód już na nich czekał, zapakowawszy się do niego ruszyli.
- I jak ci się podobało? Było warto?
- Pewnie, że było. Miła odmiana, no i dzień z tobą.
Powiedział Justin, patrząc jednak nie w jego twarz, a w horyzont.
Wstydził się mówić o tym, jak naprawdę się cieszył.
- Hmm… Za pewne, jak opuścisz Serina to też go będziesz bardziej cenić, to  normalne… Ale nie martw się, uznam to za komplement…  Jak będziesz chciał i będziesz dobrze się uczyć poproszę go, aby ci kiedyś pozwolił do mnie wpaść, zabawisz się z moimi nowymi nabytkami…
- Trzymam za słowo.
Powiedział rozluźniając się już.
 Może jego były właściciel miał racje, co do powodu jego uczuć.
- Jest dużo miejsc takich jak to?
- Nie… Na całym świecie są 4, niedawno powstało 5… Czyli 5… ale tam jeszcze nie byłem, wiec ci nie powiem czy tak jest czy nie, to tylko plotki…
- Rozumiem... A co u Kahana?
Usiadł wygodniej i spojrzał na mężczyznę i uważniej na ten nowy nabytek.
-  Dobrze, też uwielbia te wyjazdy, może się chociaż wyspać, ale też za pewne jest zazdrosny o mój nowy nabytek… Taki już on jest, mały i kochany, czasem się zastanawiam cyz go czasem za bardzo nie rozpieściłem…
- Możliwe... A co się stanie z tymi wszystkimi, którzy dziś nie zostali sprzedani?
Spoglądał czasami ukradkiem na tego nowego zwierzaczka, na oko nie był niczym otumaniony, ale był strasznie spokojny. Justin był pewien, że w jego sytuacji, jemu by się buzia nie zamykała od pytań.
Starszy chłopak patrzył spokojnie na horyzont pustyni, młodsi spali, wiec mężczyzna mógł spokojnie odpowiedzieć.
-będą czekać na kupców, max 3 lata jak sie nie sprzeda, albo sami oddadzą, albo sprzedadzą innemu kupcowi, lub tez co bardzo rzadko sie zdarza wypuszcza, ale zazwyczaj znowu są łapani w niewole, a jak to nie pomaga to czeka ich śmierć... Czasem tez kupiec sam bierze sobie jakiegoś na niewolnika...
Chłopak siedzący kolo Jutina na słowo śmierć lekko drgnął, ale nie spojrzał na nich, patrzył sie dalej przed siebie.
Przeanalizował jego słowa i powiedział patrząc na śpiącą dwójkę.
- Cieszę się, że nie trafiłem pośrednio tutaj... Może czułem straszny szok, kiedy nagle obudziłem się u ciebie, ale nie musiałem przeżywać tego co oni.
- Tak,  jednak nie mogę się wypowiadać, bo nigdy tego nie doświadczyłem, ale on owszem...
Obaj spojrzeli na starszego chłopaka.
- Najgorsze jest... kiedy potencjalny kupiec odchodzi...
Powiedział spokojnie, ale cicho.
Justin sam nie wiedział co zrobić, mówić, że będzie teraz lepiej? To byłoby kłamstwo.
- To był twój pierwszy targ, czy byłeś tu dłużej?
- Nie, zostałem złapany na ulicy, mój pan jednak zbankrutował, a w zamian za zmniejszenie długu oddał mnie, osoba która mnie dostała wysłała mnie na targ, żeby sprzedać za pośrednictwem tego kupca...
W dalszym ciągu na nich nie patrzył.
Normalnie zapytałby o imię, ale jaki to miało sens w tej sytuacji?
- Gdzie się urodziłeś?
Nie odpowiedział do póki jego nowy pan nie dał mu takiego pozwolenia.
-Urodziłem się w Hiszpanii...
Nagle coś zwróciło uwagę Justina.
- Pamiętasz? Kiedy pytałem cię, jak mnie znalazłeś, powiedziałeś, że szedłeś na aukcje... Tak więc kłamałeś?
Zmrużył lekko brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Możesz rozwinąć swoją wypowiedź?
- No, wtedy kiedy siedzieliśmy pod drzewem i powiedziałeś, że jak się będę dobrze zachowywać to mnie tu zabierzesz... Zapytałem cię o to dlaczego trafiłem do ciebie inaczej. Odparłeś mi, że byłem na zamówienie i idąc na aukcje mnie zauważyłeś.
- No tak...
Dalej go nie rozumiał.
- Dalej nie wiem o co ci chodzi...
- No kłamałeś! Jak mogłeś mnie zobaczyć idąc na aukcje, skoro ja nigdy nie byłem tutaj.