piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 52


- Uklęknij, pochyl się i wypnij….
Już wiedziałem, co chce zrobić, i nie podobało mi się to.
- Nie chce, to nie przyjemne
Powiedziałem nie wykonując rozkazów, poza tym wstydziłem się. Nie powiem, że nie bałem się protestując, czułem, że się rumienię.
Spojrzał na niego jego oczy momentalnie stały się lodowate, nie tylko dla tego, ze powiedział „nie”, ale nie zwracał się z szacunkiem.
- Liczę do 3, jeśli nie to dostaniesz karę za sprzeciwianie się i zrobię to na siłę…
Odpowiedział tak samo chłodno jak patrzył.
Bałem się jak cholera takiego Sona, rozumiałem, że zostanę jeszcze ukarany na dodatek ale nie potrafiłem się zgodzić.
- Nie kłopocz się z liczeniem, muszę to robić?
- Musisz, ja tak chce, a ty masz to robić, myślałem, że zapamiętujesz przynajmniej jedną trzecią wiedzy, którą ci przekazuje na lekcjach...
- Pamiętanie a stosowanie to dwie różne sprawy. To upokarzające i tyle.
Odrzekłem.
- Czy ktoś ci kiedyś powiedział, czym jest zwierzak? Kim jesteś teraz i kim będziesz w przyszłości?
- Słowo ,,nikim'' całkiem dobrze to określa
Odrzekłem gorzko, rozumiałem swoją pozycję... Ale nie potrafiłem do końca się jej podporządkować, a jednak czy kolejna kara pomoże mi teraz? I tak Son zrobi to co chciał. Kilka sekund stałem sztywno, wahając się jednak w końcu przyjąłem wymaganą pozycję na płytkach.
- Nie, to słowo nie tak brzmi... Jesteś zwierzakiem, a zwierzaki mają 2 zadania, słuchać i wykonywać...
Kiedy ułożył się tak jak chciał kucnął przy nim i delikatnie posmarował jego wejście, włożył w niego gumową końcówkę.
- nie bój się, będę wlewał mało, ale często, chcę żebyś sie do tego uczucia przyzwyczaił.
Wiedziałem, czego się spodziewać, ale i tak to było dziwne.
Drżałem chwilami, nie wyobrażałem sobie robić tego codziennie.
Ale jednak nie mogłem znów nie stwierdzić, że Son jest troskliwy.
- Miałeś kiedyś z tym do czynienia?
Bo trochę dziwnie się zachowywał jak na swój pierwszy raz.
- Nie będę kłamać, że nie. Dlatego nie chciałem
Powiedziałem, wyraźnie czułem, że wody jest coraz więcej.
Wyłączył ją, a było jej bardzo mało.
- Hmm... Widać... Ok teraz jak wyjmę powoli ją wydal z siebie...
Nie chciałem, żeby widział jak ze mnie wypływa ta woda.
- Ale proszę nie patrz...
Już rumieniłem się.
Wiedział, ze to jest zawstydzające, ale chciał dać mu do zrozumienia przez takie coś, że jest tylko zwierzaczkiem może się wstydzić, bo tego nie da się odebrać, jednak ten wstyd musi być zmniejszony lub przynajmniej wstyd przed swoim panem też może być pozytywnie odbierany, jednak większość uważa, ze zwierzak nie ma prawa do wstydu.
- spokojnie, wiem że się wstydzisz, ale nie musisz...
- Dobrze
Szepnąłem, gdy wyciągnął końcówkę postarałem się, żeby kontrolować strużkę wody. Naprawdę nie chciałem tego robić, ale rozumiałem że kiedyś będę musiał.
Obecność Sona nie była taka zła, teraz, kiedy widziałem, że stara się aby to nie było takie złe.
Głaskał go po kości ogonowej.
- Dobrze... Następne już nie kontroluj, staraj sie żeby samo wyleciało z ciebie...
- Dobrze... To jakieś ćwiczenie?
Zapytałem odwracając głowę by spojrzeć na niego. Rumieńce z policzków mi nie zeszły ale nie umiałem ich kontrolować.
- Tak i nie...
Napuścił następną porcję, ale trochę większą niż poprzednią.
Gdy znów wyciągnął końcówkę po prostu się rozluźniłem i woda wypłynęła ze mnie początkowo mocnym strumieniem a potem już wolniej.
Uczucie wypuszczania z siebie płynu nie było już takie złe.
Głowę znów jednak spuściłem aby móc obserwować kolor spływającej do spływu cieczy.
Woda była lekko brązowawa, ale coraz bardziej stawała się przezroczysta bez żadnych brudów.
- Dobrze…
Trzeci raz był dłuższy, więc więcej wody się w niego wlało pół litra.
Wyjął zatyczkę i powiedział.
- Spróbuj jak najdłużej ją trzymać w sobie.
Nie odezwałem się, przyjąłem jego słowa do wiadomości. Odrobinę zabolały mnie już dłonie od trzymania na nich ciężaru więc na chwile oparłem się na łokciach. Długą ciszę zakłócały tylko nasze oddechy.
- Już nie mogę
Odezwałem się, kiedy z trudem się powstrzymywałem.
- Ok, możesz się jej pozbyć…
Oznajmił kucając koło niego, a nie z tyłu tak jak wcześniej.
Uniosłem się znów na dłonie, a głowę oparłem o jego ramię po kilkusekundowym wahaniu.
Rozluźniłem z ulgą zwieracze, ale nie całkiem, dopiero gdy pierwsza porcja wody się wylała pozwoliłem sobie na całkowite rozluźnienie, a nawet na lekkie parcie by nic nie zostało.
- Bardzo dobrze, widzisz to nie jest takie złe…
Kiedy był już czysty mógł zacząć dalszą część zajęć.
Wstałem rozprostowując się.
Nie wiedziałem, że będzie coś jeszcze.
Uznałem, że chyba będzie koniec zajęć, odrobinę się zdziwiłem, że Son twierdzi że bardzo dobrze, a chwile wcześniej niemal miałem dostać karę.
- No może faktycznie nie tak źle.
- Wybierasz się gdzieś?
Zapytał widząc, ze chodzi tak jak by to był już koniec.
Son też wstał i podszedł do jednej z szafki i zaczął coś z niej wyciągać.
- No tak...
Kiedy zauważyłem jak idzie do tej szafki, zrozumiałem, że jednak zajęcia wciąż trwają.
- Ale chyba niepotrzebnie.
- Połóż się na łóżku, tak aby twój tułów na nim leżał, a nogi zgięte na ziemi…
Podszedłem do łóżka a raczej do jego skraja, położyłem się, brzuch kładąc jeszcze na łóżku, i klęcząc na podłodze.
 Czułem się dziwnie...
Szczerze taki czysty i jakoś lżej w brzuchu.
Wyjął 2 członki jeden średni drugi duży i kulki analne oraz żel, położył wszystko koło siebie, na początku włożył jedne, dwa i trzy palce rozciągając go, ale też nic nie mówił przy tym dopiero jak wyjął 3 palce odezwał się.
- Rozluźnij się, pierwsze będą kuleczki…
Raczej kulki, ale wolał zmiękczyć, żeby go nie przestraszyć.
Zmiąłem pościel w dłoniach i uspokoiłem się powoli. Od stymulacji palcami stanął mi, więc nie musiałem się wiele starać.
- Ale powoli.
- Tak powoli, jedną po drugiej…
Nasmarował pierwszą i drugą, powoli wsadzał w niego, po 2 nasmarował 3 i 4.
- Jest ich 6, jak włożę je to wyciągnę i znowu to powtórzymy…
Justin nie wiedział do czego go Son przygotowuje, a może lepiej, ze nie wie.
Byłem wdzięczny, że powiedział mi czego mam się spodziewać.
Czasem zdawałem sobie sprawę, że nie powinienem bo robi więcej złego niż dobrego...
 Ale to nie było takie proste.
Nie mogłem powstrzymać się od cichych jęków tłumionych schowaną twarzą w pościeli.
- nie wstydź się ich…
Wyszeptał.
- Teraz 5 i 6… Wiem, że dasz radę i zmieścisz je…
Powiedział to tylko dla tego, że Justin przy 4 miał problem i się zapierał jak by był pełny.
- One się nie zmieszczą.
Zaprotestowałem, oddychałem szybciej, troszkę bolało mnie to.
- Zmieszczą… Nie bój się tylko trochę rozluźnij i zobaczysz jak je wciągniesz… I oddychaj wolniej, spokojniej, nie jesteś na wyścigach…
Zastosowałem się do jego rad i uspokoiłem się.
Wyobraziłem sobie że kulki to zupełnie coś innego i momentalnie się podnieciłem i rozluźniłem.
- Dobrze…
Kiedy włożył pozostałe dwie, delikatnie ostatnia wyciągał i wkładał.
- Gotowy?
- Na co?
Zapytałem zduszonym głosem. To było przyjemne.
- Na to…
I w momencie mówienia  wyciągnął z niego kulki, czekając aż chłopak odreaguje przyglądając się jego wejściu, jak się ładnie porusza.
Jęknąłem głośniej, nie spodziewałem się. Czułem się taki... Otwarty. Niespokojnie poruszyłem się na łóżku unosząc lekko pośladki.
- M...Mogłeś powiedzieć…
- Mówiłem… Nie pamiętasz?
Teraz odłożył kuleczki i nasmarowawszy członka włożył go w niego.
Wszedł bez problemów.
- Żeby ci nie było za dobrze…
Usiadł przed nim i wyjął swojego członka na wierzch.
- Obciągnij, później będziemy kontynuować.
To był już drugi raz dziś, ale nie protestowałem.
 Przed wzięciem w usta zapytałem jedynie, o coś co mnie zastanawiało.
- Po co ty mnie tak rozciągasz, potem będę rozwalony i nie będzie przyjemnie ci podczas seksu.
- Żeby cię nie bolało podczas twojego pierwszego fistingu…
Odpowiedział, w końcu był ciekaw jak Justin to przymnie, ale nie powiedział to z jakimiś uczuciami, po prostu bez emocji odpowiedział na pytanie.
- A... A co to jest?
Mogłem śmiesznie wyglądać z ustami przy nim i patrząc się z taką ciekawością.
Nie lubiłem czegoś nie wiedzieć, a w tym przypadku chyba powinienem.
- Zobaczysz, jeśli będziesz postępować według moich instrukcji, podnieci cie to bardziej niż ci się wydaje… No i nie będzie boleć, a teraz już nie gadaj…
Nie wytrzymał sam wsunął swojego członka w jego usta, trochę dalej niż połowa.
Spojrzałem na niego z wyrzutem, na takie kończenie rozmowy.
Lekko cofnąłem głowę i zająłem się jego męskością.
Tym razem nawet nie musiałem dużo myśleć co mam robić dalej, robienie mu dobrze miało jedną dużą zaletę, nie miałem czasu myśleć o innych sprawach.
Moje usta wykonywały raz szybsze, raz powolniejsze ruchy, chwilami pochłaniałem go niemal całego, rozluźniając gardło jak tylko mogłem.
Już po chwili jego członek błyszczał od mojej śliny.
Trzymał cały czas dłoń w jego włosach, delikatnie go przeczesując.
- Tak, właśnie tak... bardzo dobrze...
Długie minuty upływały, a ja stałem się bardziej odważny, szukałem innych sposobów na doprowadzenie go.
Wręcz zaskoczył mnie kiedy doszedł, w najmniej oczekiwanym momencie kiedy był w moich ustach prawie w całości.
Nie zdążyłem cofnąć głowy zanim strużka ciepłego nasienia spłynęła mi bez przełknięcia do przełyku.
- Dobrze... Spokojnie...
Powtórzył kiedy widział lekki strach w jego oczach.
- Wypnij się znowu, teraz włożę ci tego drugiego członka.
Wskazał na dużo większego członka, ale nie był jakiś strasznie gruby czy też długi.
Jak na to, że wcześniej nigdy nie miałem wkładanego tak dużego nic w siebie obawiałem się.
Nie całkiem uspokoiły mnie jego słowa.
- Nie zmieści się.
- Zmieści... Kulki się zmieściły, więc to też, a później...
Wyciągnął dłoń przed niego.
- ją też zmieścisz...
Chyba zrozumiałem co to jest ten fisting i dlaczego użył tych kulek.
Nie wiem skąd w moich oczach pojawiły się łzy. Na prawdę nie chciałem płakać, bałem się tylko.
- Ale... Ja nie chcę... Nie możesz... Nie możesz tam włożyć...
Nie mogłem wysłowić się przerażony wizją jego ręki w moim odbycie.
Pogłaskał go.
- Mogę i włożę... I nie płacz, jak się uspokoisz i zrelaksujesz to nawet nie poczujesz... A jak nie to ci coś dam na tymczasowe rozluźnienie...
- Pocałuj mnie…
Poprosiłem, wciąż trochę się trzęsąc.
Chciałem, aby właśnie w tej chwili to zrobił i to na pewno pomogłoby mi w rozluźnieniu się.
Pochylił się nad nim, kiedy już był w odpowiedniej pozycji, dłonią zaczął delikatnie wyciągać i wkładać z powrotem gumowego członka, który miał w sobie.
A sam delikatnie go zaczął całować.
Przestałem drżeć, zaczęło mi być nawet przyjemnie bo pocałunki odwróciły uwagę od początkowego nieprzyjemnego tarcia, a potem były stymulującym dodatkiem.
 W tym układzie ocierałem się o śliską pościel.
Wyjął z niego członka i przestał całować, ubrał gumową rękawiczkę długą do przed ramienia,  nawilżył całą żelem i zaczął od 3 palców które weszły jak nóż w masło.
Odwróciłem głowę do tyłu patrząc na to co robi i jęcząc cicho.
Chyba nie chciał włożyć tej ręki do końca? - Tak myśl zaprzątała mi głowę.
Po chwili wkładał w niego 4 palce, a w następnej sekundzie Justin mógł poczuć, że dłoń Sona wdziera się w niego, był już rozluźniony, ale to nie oznaczało że nie będzie tego czuć.
Jęknąłem głośniej, nie bolało ale dziwnie się odczuwało bo dłoń miała nieregularne kształty i gdy przesuwał czułem jak w środku dopasowuje się do jego kształtu.
- Dobrze… Oddychaj nie zapominaj i tym..
Bawił się nią, zaciskał dłoń i rozluźniał.
- Jakbym niedotleniony zemdlał to byłoby zbyt teatralne.
Stwierdziłem, faktycznie jednak momentami zapominałem o wzięciu oddechu.
Kolejny raz zabawa była naprawdę przyjemna.
Stymulował go tak jeszcze chwilę, by następnie włożyć dłoń trochę głębiej.
- Rozluźnij się… Dobrze ci idzie…
Penetrował go, drażnił oraz stymulował od środka.
Naprawdę starałem się, ale nie mogłem dokonać cudu szczególnie, że tak daleko raczej nic nie miałem, aż tak szerokiego.
Zrobiło mi się ciepło i odruchowo ocierałem się o pościel, która była przyjemnie śliska, a obecność jego ręki jeszcze bardziej mnie nakręcała.
- Dobrze ci co?
Wyjął powoli dłoń i kazał mu się położyć na plecach, a nogi zgiąć w kolanach.
Wdrapałem się na łóżko, przesunąłem tak, żeby mógł obok mnie usiąść i ułożyłem się.
Przesunąłem dłonią po mojej dziurce, ciekaw byłem jak teraz jest.
 Ciekawym doświadczeniem było dotykać, kiedy byłem otwarty.
- Nawet bardzo...
- Chcesz zobaczyć jak wygląda?
Jednak on trochę zmienił jego pozycję przyciągnął go do krawędzi łóżka i tam zgiął mu nogi.
- Tak miałeś się położyć, będę mieć lepszy dostęp do twojego wejścia, jak to będę robić, położę ci poduszkę pod tyłek, lekko ją uniesiemy, a nogi mi na ramiona, żebyś się nie męczył bo musisz mieć rozluźnione mięśnie.
Nie wiedziałem, że on chce akurat w ten sposób.
Mimo, że było mi naprawdę dobrze i zmiana pozycji też miała służyć tylko komfortowi troszkę się bałem.
- Jak daleko chcesz włożyć?
Zapytałem cicho, kiedy poduszka już była pode mną, a nogi delikatnie oparłem na nim.
- Się zobaczy… Może do końca rękawiczki, a może cię tak po stymuluję…
Podał mu lusterko i zobaczył czerwone lekko rozłożone wejście.