czwartek, 6 grudnia 2012

Pani Mikołajowa!

Jeśli Mikołaj nie dał rady Pani Mikołajowa da!


A o to co miała:


- Piękny…
Wyszeptał i włożył znowu dłoń nakładając nową warstwę żelu,  na szczęście nie widział czerwieni na niej.
- Podoba ci się taki widok? To raczej... Nienormalne
Powiedziałem, nie mogąc jednak odwrócić wzroku od obrazu w lusterku i znikającej we mnie dłoni.
Nie mogłem uwierzyć... Że mieściła się we mnie jego dłoń a nawet nadgarstek.
- Nie, aż tak bardzo jak niektóre rzeczy, ale to też jest ciekawy widok...
Zauważył, wolną dłonią stymulował jego członka.
- A jakie te rzeczy?
Zapytałem, kiedy nie mówiłem cicho wzdychałem.
Przyjemność płynęła teraz z dwóch źródeł.
Nie odpowiedział, penetrował i stymulował, uśmiechał się lekko widząc, jak chłopak się zaczyna wiercić coraz bardziej odczuwając przyjemność.
Odłożyłem lusterko, a raczej wypadło mi z rąk z głuchym pacnięciem i spadło na pościel.
Nie mówiłem teraz nic, bo nie mógłbym na tyle nawet się skupić.
 Moje jęki były coraz częstsze.
- masz szczęście, że sie nie rozbiło inaczej 7 lat nieszczęścia by cię czekało, a w takim miejscu lepiej ich nie tłuc...
- Gorzej mi się przydarzyć już nie mogło…
Skwitowałem przesuwając ręką lusterko dalej.
- Wierz mi, że mogło… Na przykład zostać na zawsze zabawką Serina, dba o nie, goi ich rany i daje czas, ale zabawy mogą trwać nawet parę tygodni i są bardziej bolesne,  a on jest bardziej wymagający…
Wytłumaczył mocno rozluźniając dłoń w nim.
- Szczęście w nieszczęściu więc. Ale pewnie później trafie do jakiegoś świra i spędzę resztę swoich dni jako czyściciel butów.
Stwierdziłem, czułem każdy ruch jego ręki i to było niesamowite.
Znalazł jego prostatę i jakoś tak dziwnie się do niego uśmiechnął, zaczął go drażnić po niej, co dawało mu nieziemską przyjemność, a członek zaczął mu stać mocno wypięty i naprężony, nawet zaczął pulsować.
- Powiedz mi, jak będziesz chciał dojść, ale nie dochodź.
- Juuuuż…
Wymruczałem przeciągle.
Dopiero teraz nie mogłem się opanować, zrobiło mi się dziwnie duszno i czułem się tak błogo.
Jeżeli miałem być zwierzaczkiem do końca życia, to to było tego warte.
Jednak Son nie dał mu tego czego teraz pragnął wyjął dłoń i wziął sznurek, paroma szybkimi ruchami związał jego członek i jądra uniemożliwiając mu dojście.
- Nie wolno ci tego ruszać, aż ci nie pozwolę jeśli złamiesz 50 igieł wyląduje w twoim ciele…
Miałem ochotę rozbeczeć się w poduszkę bo to było frustrujące i trochę bolesne.
- Dobrze...
Nie chciałem tych igieł.
Podszedł i zdjął rękawiczkę, wyrzucił ją, a ręce umył.
Usiadł przy nim i dał do zrozumienia, ze ma mu znowu obciągnąć, w końcu się podniecił takimi widokami.
To było niesprawiedliwe, nie pozwolił mi dojść, a ja musiałem go zadowalać. Sprawnie poruszałem ustami, ręce położyłem na jego udach, żeby nie kusiło mnie sięgać między nogi. Nie mogłem się skupić na nim, bo cierpiałem słodkie katusze, a jednak starałem się.
Jednak nie dał mu zadowalać go do końca, przerwał, obrócił go i zajął się jego wejściem, zaczął z nim uprawiać sex.
- Zaciśnij mięśnie…
Powiedział, jednak nie czując, żeby chłopak coś robił, uderzył go w członka dłonią.
Z zaskoczeniem stęknąłem, bolało.
Czułem jakby moja męskość i jądra były jeszcze wrażliwsze niż zawsze.
Starałem się zacisnąć teraz, ale byłem już rozciągnięty dziś mocno i nie mogłem aż tak bardzo.
Czułem się upokorzony, bo to było jakbym był zużytą dziwką.
Son dalej lekko się uśmiechał, wiedział doskonale o czym on myśli.
- jesteś zwierzakiem… nie dziwką…
Wyszeptał mu do ucha.
- Ale ja... ja nie mogę już, żeby tak ciasno... Tak jak wcześniej.
Płakałem, choć teraz sobie to uświadomiłem.
To były po części łzy strachu, że na zawsze tak będzie, a po części wstydu.
Wytarł mu jego łzy.
- Nie płacz… To nie powód do płaczu…
Delikatnie pogłaskał go po policzku.
- No już, zatrzymaj je na inny moment…
Starałem się uspokoić, ale pozostał mi urywany nierówny oddech.
Uspokoił mnie jego wręcz pieszczotliwy dotyk na policzku.
 To było tak niewiele, ale dużo dawało.
Zacisnąłem się tak jak tylko mogłem, nie uświadamiałem chyba sobie, że tym razem zrobiłem to dobrze.
On go jednak o tym poinformował.
- Dobrze, bardzo… To właśnie miałeś zrobić…
Poruszał się w nim, nie chodziło mu w ogóle o sex z nim, a o polecenie, chciał, żeby sobie uświadomił, że musi robić wszystko co Pan mu będzie kazał, nawet w tak nie wygodnych momentach jak ten.
Sytuacja między moimi nogami była coraz bardziej... Niecierpiąca zwłoki i bolesna. A jednak nie ruszyłem dłońmi nawet milimetr, wiedziałem, że wszystko zrobione przez Sona ma jakiś cel. Gdyby mnie nie brał, chociaż opadł bym i nie byłoby problemu, a tak kolejna fala napięcia kumulowała się.
Kiedy doszedł w nim, odpoczął.
- Chcesz dojść?
Teraz sprawdzał go czy czegoś się przez ostatnie dni nauczył.
Chciałem powiedzieć, że tak, że oczywiście. Ale czułem, że nie taka jest odpowiedź. Nie mogła być, tak prosta. Cofnąłem się do naszej praktycznie pierwszej lekcji myślami, nie wiedziałem do końca czy tak, bo od początku tej nie używałem ani razu oznaki kim teraz dla mnie jest. Dlatego z lekkim zawahaniem powiedziałem:
- Jeżeli taka będzie twoja wola, panie.
- Cudnie…
Powiedział, zaczął go rozwiązywać jednak przed samym końcem zatrzymał się.
- Co mi dasz, za pozwolenie na dojście?
To też była pułapka, czekał na odpowiedź.
Trudne pytania nastąpiły, w momencie kiedy moje ciało wręcz krzyczało o chwile uwagi. Miałem dwie możliwe odpowiedzi i obie były prawie tak samo prawdopodobne.
- Podziękuje, panie.
- Prawie dobrze, ale nie tak miałeś odpowiedzieć, wiesz jak?
Dał mu jeszcze jedną szansę.
Obawiałem się, że jednak znów nie to.
- Cokolwiek zechcesz, panie?
- Dokładnie… Więc, jak tak ładnie mi obiecujesz, to pozwolę ci dojść…
Zdjął z niego linkę i delikatnie, po bardzo czułym członku jeździł dłońmi, żeby Justin mógł dojść.
Odchyliłem głowę do tyłu, moje usta zastygły w bezgłośnym jęku. Nie trzeba było mi nawet długich minut, żeby dojść z jego imieniem na ustach. To było wspaniale wyczerpujące i o wiele bardziej satysfakcjonujące po przetrzymaniu.
Kiedy chłopak doszedł zostawił go na chwilę samego, ale wcale nie kończył położył pudełeczko, na którym był obrazek igieł, opakowanie z wacikami, wodę utlenioną oraz rękawiczki i uśmiechnął się do niego.
Poniosłem się leniwie do pół siadu, podparty łokciami i spojrzałem tylko trochę zaniepokojony na to. Bo takich wyczerpujących chwilach martwiłem się jakoś mniej.
- Chyba nie chcesz mi robić kolczyka?
- nie, trochę cię po nakłuwam, w końcu powiedziałeś, że za dojście mogę zrobić wszystko co chce…
- A jak zarażę się gangreną, odpadną mi pośladki i umrę?
Zapytałem całkiem obojętnie, choć wizja igieł w skórze była trochę... dziwna.
- Nic ci się nie stanie, połóż się na brzuchu i się rozluźnij…
Kiedy on się obracał, Son spojrzał na zegarek, wiedział, że zaraz będą szli na kolację, ale chciał go trochę pomęczyć.
- Ufam ci.
Nie wiem dlaczego to powiedziałem, ale miałem taką potrzebę.


~~**~~**~~

Takie małe co nie co xD Bo jak widzicie sań nie było, wiec Mikołajowa mało wzięła xD