sobota, 17 marca 2012

Rozdział 37

Tą notkę dedykuję Holdenowi :)

******

Czułem się dziwnie wiedząc jak wyglądają moje plecy. Na rękach wciąż miałem ślady od wbijania w nie paznokci. Tak niedawno temu jeszcze buntowałem się w piwnicy, a teraz jestem tu. Delikatne ślady jeszcze długo będą przypominać mi o tym kim byłem wcześniej, i pewnie niedługo znów sie stanę.
- No szkoda, ty jesteś fajny, a on... Dziwny. To znaczy chyba go trochę rozumiem - spuściłem głowę - nie chce mnie niańczyć, ale jest strasznie niemiły.
- Normalka… Oni już tak mają… Ja też na początku miałem nie lekko, ale później… nie było tak źle…
Delikatnie przemywał jego ciało.
- Musisz mu zaufać i być cierpliwy… Oni już tak mają, ale są mili… Zobaczysz…
Pocieszał go, ale sam wiedział jak to z nimi jest, jednak nie mógł go dołować jeszcze bardziej.
- Co do ran… nie martw się… każdy z nas miał jakieś, zagoją się…
- Jasne... A mogę się ciebie o coś zapytać?
Zapytałem patrząc na Damiana z wahaniem. Ciekawiło mnie coś, ale nie chciałem stąpać po grząskim gruncie. Byłem wdzięczny, że chłopak mi pomaga bo sam niewiele mogłem dać rady wykonać niektóre ruchy.
- Tak pytaj…
Wyszeptał, bo nie chciał, żeby ktoś jeszcze słyszał o czym rozmawiają, bo takich tu pełno było.
Pochyliłem się nad Damianem
- A jak tu trafiłeś ty? Jednak jeśli nie chcesz to nie mów - zaznaczyłem od razu.
Zastanowił się nad odpowiedzią.
- Zostałem kupiony…
Powiedział cicho z opuszczoną głową.
- Od… Mojego… Ojca…
Odpowiedział, ale nie płakał.
Podniósł głowę jak by nigdy nic i uśmiechnął się.
- Ale tu jest mi lepiej… Mam wszystko czego chce, mogę się rozwijać… Chociaż… Jak się… nie słucham… To można przeżyć…
Nie dokończył bo Deive stał przy nich.
- Długo będziecie się tak myć? Opłucz go i idziemy do pokoju…
- Przepraszam…
Powiedział chłopak, szybko spłukując z niego pianę.
Kiedy przechodził koło nich jakiś mężczyzna, który rozmawiał z nim w jadalni, poklepał w nogę i zagwizdał.
Damian momentalnie wstał lekko zawstydzony, pożegnał się szybko i poszedł za nim.
- A ty na co się gapisz?
Zapytał się chłopak, dalej stojący nad nim.
- Chodź…
Obrócił się i poszedł po ubranie, którego jednak nie zakładał, założył jedynie bokserki i buty i wyszedł z łaźni.
- No i co teraz?
Zapytałem, bo nie wiedziałem co mam robić, pierwszy dzień chyba wszędzie był dziwny.
- Idziemy do pokoju, ja będę jadł ciastko i oglądał TV, a ty rob co chcesz…
- Dobrze... To chodźmy?
Ruszyłem za nim, rozglądając się uważnie aby zapamiętać drogę.
Kiedy weszli przebrał się w spodnie od piżamy, ale góry nie zakładał, zjadł ciastko oglądając jakiś mecz.
Dosłownie miał gdzieś co robi chłopak.
Wyszedłem na balkon jak wcześniej, oparłem się o barierkę i przyglądałem krajobrazowi.
Marna rozrywka dla niektórych...
Ale ja miałem ochotę to zrobić.
Czasem lekko zaciskałem dłonie na barierce, przypominając sobie jak wywijałem na gimnastyce jeszcze kilka lat temu. Nie, nie było warto rozpamiętywać czegoś co nie wróci.
Uśmiechnąłem się delikatnie sam do siebie, gdy zrobiło sie późno i wróciłem do pokoju.
- Zamknij drzwi…
Usłyszał tylko, chłopak już siedział w łóżku.
- I radze ci się pośpieszyć, bo zaraz światła są gaszone…
Zamknąłem drzwi i także się już położyłem do łózka.
- O której trzeba wstać?
Zapytałem się.
- 8.30-9.00 wydają śniadanie, wiec możesz iść kiedy chcesz, znasz już drogę… Ja wstaje o 8 bo ide biegać…
Odpowiedział mu, zamknął oczy, po chwili wszystkie światła zgasły.
- Dobranoc…
Usłyszał o dziwo od chłopaka.
- Dobranoc - odpowiedziałem także.
Długo nie mogłem zasnąć, wpatrywałem się po prostu w sufit.
Ale za każdym razem gdy zamykałem oczy widziałem... Mojego byłego właściciela.
Czyżbym miał syndrom Sztokholmski? To było dziwne, bo oprócz strachu, czułem także tęsknotę.
Tylko niby za czym? Kolejny raz usnąłem nie wiem kiedy.
Wstał rankiem i poszedł biegać, wrócił na szybki prysznic w pokoju i chyba nim obudził chłopaka.
Znów wstałem w sekundzie. Nie umiałem wstawać bez budzika, szybko, niemal nie myśląc ubrałem się i wybrałem sam na śniadanie, wychodząc z założenia że partner z pokoju i tak przyjdzie.
Idąc na śniadanie spotkał Damiana i jego opiekuna.
Chłopak szedł za nim jak jakiś zwierzak.
- Hey…
Powiedział cicho.
- Jak się spało?
- Dobrze
Odparłem, także cicho.
- Nie wiem czy wiesz Damian, ale masz koszulkę na drugą stronę, metkę widać.
Powiedziałem mu z uśmiechem.
Zestresował się na tą myśl, starszy chłopak zerknął tylko na niego i pokręcił głową.
- Zmień ją… Albo ściągnij, jest ci nie potrzebna…
Zawahał się, ale oddał mu ją.
Teraz szedł bez koszulki.
Uśmiechnąłem się szerzej.
- Moja siostra zawsze mówiła, że jak się ubiera coś na druga stronę to sie zakochanym jest.
Weszliśmy do jadalni.
Obaj spojrzeli na niego, ale tylko jeden się zaśmiał.
- Ciekawe…
Weszli do jadalni, tym razem był szwecki stół, brali co chcieli jednak nie do końca.
- Damian, nie jedz za dużo… Najlepiej napij się czegoś i zjedz babeczkę… Masz ją jeść tyle co ja swój posiłek…
Dodał, ten tylko pokiwał głową.
Usiadł przy Justinie.
Byłem trochę... Nie trochę.
Byłem całkiem zdziwiony.
Damian wyglądał na drobnego tak jak ja, dlaczego ten mu zabraniał jedzenia?
To było zdecydowanie dziwne, a Damian jak posłuszna lalka sie na to godził.
Nałożyłem sobie sałatkę i naleśniki i spokojnie konsumowałem.
Nigdy nie miałem problemów z przemianą materii, a w piwniczce trochę nawet schudłem.
Odgarnąłem niesforne już włosy z czoła i rozglądnąłem się dokładniej po jadalni, na spokojnie.
On zjadł to wszystko, a on wypił 2 szklanki soku i jedną babeczkę.
Ale nie skarżył się na nic.
Kiedy Deive wszedł do jadalni 2 chłopak zawołał Damiana i wyszli.
Podążył za wzrokiem Justina.
- Też byś tak chciał?
Zapytał się siadając koło niego.
- Co bym chciał? Tak żeby ktoś mną pomiatał? Oczywiście, że nie.
Odparłem prosto
- Dziwie się tylko Damianowi, że tak sobie da
Stwierdziłem dolewając sobie soku.
- Też będziesz tak chodził niedługo, jak w zegarku… On tu nic nie ma do gadania…
Zamyśliłem się na chwile.
- Szczerze? Zrobię wszystko aby się tak nie stało, co pewnie nie będzie łatwe. Ale może się okazać że tak będzie.
Spojrzałem na Deive'a.
- Mam nadzieję… Ale i tak… a zresztą sam zobaczysz… o 9.30 zejdziemy na zajęcia, wybrałeś już jakieś?
- No nie... Nie miałem pojęcia, że coś mam wybierać.
Przyznałem trochę zagubiony.
Spojrzał na niego trochę dziwnie, ale nie skomentował tego.
- Zaprowadzę cię do Serina, on powie ci co i jak i ułoży twój plan…
- Oh.. No to chodźmy
Stwierdziłem, wiedząc, że im wcześniej tym lepiej, bo będę wiedzieć na czym stoję.
Poszedł z nim do jego gabinetu, siedział i coś czytał przy biurku kiedy weszli.
- Zostawię go…
- Nie zostań…
Nie spodobało mu się, ale został.
Podeszli i usiedli w fotelach.
- Na razie będziesz uczyć się języka, biologii, chemii i historii, na naszych zajęciach posłuszeństwa… I do tego jesteś potrzebny mi ty.
Spojrzał na Deiva, który lekko zamrużył oczy.
- chodzi ci, ze mam go uczyć tak jak Son uczy Damiana?