niedziela, 10 maja 2015

Czas (Koniec)

Czas mijał szybko, chłopak był szkolony bez dnia przerwy, gdyż wkrótce miał znaleźć nowy dom, może tymczasowy, a może na stałe.
Nowym opiekunem jak się okazało został miły lekarz, którego Justin już poznał, chociaż nie do końca.
W nowym domu, miał o wiele więcej laby, gdyż mężczyzna bawił sie z nim raz na jakiś czas, nie chcąc chłopaka męczyć czy tez zranić, co powodowało smutek i tęsknotę, za swoim nauczycielem, który co rusz cos od niego wymagał, za pięknym ogrodem i drzewami, po których skakał jak małpka, po swoim pierwszym nabywcy, tęsknota byla tak duża, ze nowy Pan szybko to zauważył, brak apetytu, brak koncentracji, brak motywacji... Spowodowały, ze lekarz nie umiał sie nim zając jak potrzeba, byl za miękki w odczuciu Justina, dlatego pewnego dnia 4 miesiące po wprowadzeniu sie do nowego Pana, chłopak poszedł do niego i wtulając sie zaczął płakać, mówiąc ze tęskni za tamtym domem, nigdy nie myślał, ze o tamtym strasznym miejscu, będzie mówić "dom", czul ze nigdzie indziej nie poczuje tego ciepła, niestety lekarz nie poddał sie wymyślał mu różnorakie zajęcia, niestety efekty byly gorsze niz sie spodziewał, dlatego tez powiedział pewnej nocy, ze go oddaje komuś innemu, chlopak sie zmartwił, gdyż powoli to miejsce, puste i smutne, ale jednak jego nowy dom, stawal sie mu coraz bliższy, dlatego błagał go aby juz go nigdzie nie oddawał, lekarz sluchal jego placzu, ale mówiąc ze tak będzie dla niego najlepiej, pol roku chociaz tak dlugo sie ciagnelo, dla innych zleciało jak z płatka, przyszli nowi, byli uczeni i szkoleni, juz nikt o nim nie pamiętał... Takie słowa Justin sobie wmawiał do swojej malej główki.
Wieczorem kiedy zjadl kolacje dostał leki, po ktorych mial sie obudzić w swoim nowym domu, posłuchał Pana, chociaż dlugo mu zajęło połkniecie ich, kiedy usnal mial nadzieje, cicha nadzieje, myśl, marzenie, aby obudzić sie w ciemnej i wilgotnej celi, aby zobaczyc swojego Pana, tego prawdziwego, którego znaczek ma na posladku. Przemyślenia przerwał mu deszcz, albo cos mokrego co kapalo na twarz chłopaka. Obudził sie w ciemnej malej celi, w ktorej śmierdziało wilgocią, na dworze padal deszcz, co powodowało od czasu do czasu pare kropel na jego twarzy. Na poczatku sie wystraszył, ale powoli zaczal sobie przypominać... Tak był w domu... łzy zaczęły sie lac po policzku, ze szczęścia zaczał plakac kiedy usłyszał, glos za ktorym tak bardzo tęsknił, mowiacy ze to nie czas na placz, na łzy jeszcze przyjdzie czas.... Justin spojrzał na drzwi, tak stal tam jego Pan, stanął i pobiegł do niego wtulając sie w niego i wypłakując sie w jego uścisku.
- Witaj w domu... Juz go nie opuścisz, aż do śmierci...
-Tak Panie!
Odpowiedział zapłakany, ale szczęśliwy chłopak.





The END


Troche to trwało, ale prosze, zakończenie tak miało to wyglądać, ale bardziej obszerniej :)
Jeśli chcecie popisac RPG Yaoi to zapraszam na forum: RPG Yaoi (rpgyaoi.boo.pl) :)