czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 14

19 lipca 2009


-Szesnaście, będę mieć…
Odpowiedział,mu spokojnie będąc ciekaw ile chłopak ma lat też się o to zapytał.
- A ty?
- Od niedawna siedemnaście
Uśmiecha się kącikami ust.
- A czemu takie wahanie?
- Ponieważ, to pierwszy raz jak ktoś mnie spytał o wiek…
Odpowiedział, lekko się rumieniąc.
Lekko się uśmiechnął.
- Tak…
Odwzajemnił uśmiech.
- Nie jesteś głodny?
- Nie, nie jestem od początku pobytu tu.
Wyznaje szczerze.
- To jest złe… Nie możesz tak… Musisz coś jeść…
Nie wiedział, jak ma mu to powiedzieć.
- Jak nie będziesz jadł, oni sami cię nakarmię…
Mówiąc to opuścił głowę, głos stał się bardziej cichy i niespokojny.
Tego chłopak nie przewidział. Przymknął oczy i objął podłogę wzrokiem.
- A wtedy już nie będę miał wyboru...
Wymruczał bardziej do siebie.
- Może masz rację…
Uśmiechnął się na jego słowa.
- To, co ci daje Pan, nie jest takie złe… Po prostu leży w misce… Gdybyś, miał zostać kimś innym, twoje posiłki prawdopodobnie wyglądałyby też inaczej…
Wyszeptał.
- Wiesz to nie o to chodzi.
Zwierza się mu.
- Nie chcę czuć się jak zwierzę. Musze mieć poczucie, że coś jest po mojej myśli.
Wyznaje.
- Ale jesteś też człowiekiem i nie możesz się poddawać… I w ten sposób protestować… Bo to jest złe!
Krzyknął cicho.
Mężczyzna siedząc przed ekranem cicho się zaśmiał.
- Kahan, ale ty się mądry ostatnio zrobiłeś…
- Złe jest to, co on robi. To jest złe. A nie to, że ja nie pozwolę sobą do końca rządzić.
Wydaje mu się, że zdecydował.
A jednak dobry widz zobaczyłby gasnące ogniki w jego oczach.
- Nieprawda!
Wstał.
- Ty nic o nim nie wiesz!
Wybiegł szybko z pomieszczenia z łzami w oczach.
Wydawałoby się, że to nie wpłynęło na niego w ogóle.
Chłopak jednak długo myślał o słowach Kahana, po kilku godzinach przysunąłdo siebie miskę.
Zagryzał w zastanowieniu usta.
Z jednej strony wiedział, że jedynie sobie szkodzi.
Z drugiej bał się stracić swój ostatni bunt.
Różne myśli kołatały się po jego głowie.
Kahan dział na niego bardzo mocno.
Mężczyzna jednak dalej siedział, po jakiś 5 minutach przyszedł do niego Kahan.
- Głuptas…
Wyciągnął do niego rękę i posadził go sobie na kolanach, chłopak wkleił się w niego i zaczął cicho płakać.
- Nie płacz…To nie jest powód do płaczu… No już…
Wytarł mu policzki z łez.
-Przepraszam… Panie, ja…
- No już…
Nic nie mówili, Kahan po jakimś czasie usnął, a mężczyzna dalej oglądał, co robił dzieciak.
Raz po raz paznokcie zwierzaczka wbijają się w wewnętrzną stronę dłoni.
Po chwili ma pokaleczone ręce.
Nie złamie się.
Powtarzał sobie, co chwilę.
Z rąk kapie na ziemię krew, gdy schyla głowę zaczynając jeść.
Już się za to nienawidzi.
Uśmiechnął się lekko widząc, co dzieciak właśnie robił, lekko pocałował policzek śpiącego Kahana.
- Udało ci się go przekonać…
Wyszeptał cicho, obserwując go dalej.
Zjada głodny wszystko.
Odsuwa miskę i chowa w mokrych od krwi rękach twarz.
Wszystko po kolei się łamie, ulatuje mu przez ręce.
Zaschnięta na wpół krew brudzi mu twarz jednak jego to nie obchodzi.
Odłożył Kahana i zdecydował się do niego przejść.
Wszedł po cichu i spojrzał na dzieciaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz