czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 30

20 listopada 2009


Nie chciałem już dłużej żyć patrząc na swojego pana.
Szczególnie, że ostatnio zaczynałem wątpić w swoje uczucia.
Zamknąłem dokładnie łazienkę i rozglądałem się.
Nie miałem zamiaru robić jakiś scen i rozwalać lustra,bo pewnie wszyscy by to usłyszeli.
A zresztą wątpiłem w swoją siłę.
Woda była jeszcze w wannie, więc wrzuciłem do środkaniewielki wazonik na kwiatki.
Nadal gęsta piana zagłuszyła rozpadające się szkło.
Sięgnąłem po jeden z większych odłamków, ważyłem go chwilę w dłoni.
Usiadłem na brzegu, mocząc sobie same nogi i przejechałem ostrą stroną po nadgarstku.
Ciąłem kilka razy, początkowo bolało, syczałem.
To były jednak bajki, że to nie boli.
Potem poszło łatwiej, czułem drętwienie ból był do wytrzymania.
Mokre szkło ślizgało mi się w ręce, gdy wbijałem je coraz mocniej.
W pewnej chwili za mocno wbiłem szkło, nie mogłem go wyjąć.
Sięgnąłem po kolejne. Nic nie widziałem na ręce, bo była zbyt pocięta, więc ciąłem nogi.
Musiałem być pewny, że się uda, szansa mogła się nie powtórzyć.
Chyba płakałem,bo obraz przed moimi oczami był zamazany.
W pewnym sensie cieszyłem się, że teraz będzie już tylko lepiej, choć szkoda mi było, że nie zobaczę mojej rodziny. Po chwili moje kończyny wydawały mi się ciążyć.
Położyłem się bezwładnie na boku i przyglądałem się wypływającej krwi.
Delikatnie się uśmiechałem.
Mężczyźni wrócili szybciej niż to było zamierzone,jednak jak zobaczyli, że nie ma nigdzie w sypialni dzieciaka, wiedzieli, co się stało.
Szybko weszli do łazienki, chłopak leżał cały w krwi.
Pan podszedł do niego.
- Słyszysz mnie?
Zapytał, 2 mężczyzna poszedł po opatrunki.
Dzieciak, musiał zemdleć z tak dużej straty krwi.
Wyciągnęli mu kawałki wazonu z ciała i zatamowali krwawienie.
Kiedy się wszystko uspokoiło przenieśli go do innego pokoju, w innej części domu.
- Jest twój… Rób z nim, co chcesz…
Odezwał się do brata, pan zwierzaczka, który już nim nie był.
Wyszedł zostawiając ich samych.
- To sobie nagrabiłeś dzieciaku…
Powiedział odgarniając mu włosy z czoła.
Dzieciak leżał w średniej wielkości białym pomieszczeniu, gdzie znajdowało się łóżko, mały stolik, krzesło i drzwi do łazienki.
Czułem, że gdzieś leżę.
Podniosłem bardzo powoli powieki, po czym je zamknąłem.
Było strasznie jasno jak na mój gust.
Ciało mi ciążyło jakby nie było moje, bolało mnie wszystko.
Więc jednak nie umarłem?
Przebiegło mi przez głowę. Rozglądnąłem się a potem już tylko patrzyłem w sufit.
Teraz wydawało mi się to głupie i dziecinne.
Ale jednak wolałbym nie widzieć już nikogo po tym co sobie zrobiłem.
Mężczyzna siedział na krześle, kiedy zauważył, że chłopak się obudził podszedł do niego i go lekko pogłaskał.
- Co ja ci mówiłem?
Powiedział spokojnym, ale złym głosem.
Odwróciłem głowę. Było mi głupio i byłem przerażony.Wolałbym jakby ten krzyczał.
- Żebym nie robił nic głupiego...
Starałem się, aby nie załamał mi się głos.
- No właśnie… A co ty zrobiłeś?
- To nie było głupie...
Jak ja odważyłem się to powiedzieć?
- To było najlepsze wyjście.
- Do czego? Przez to straciłeś to, co miałeś, cały szacunek mojego brata… Powiem to inaczej, on już nie jest twoim panem i masz mu się na oczy nie pokazywać… Pamiętasz, co ci mówiłem wychodząc z sypialni?
- ... Nie?
Zaryzykowałem.
Zbierało mi się na płacz.
- Ja tylko chciałem do domu.
- Myślałem, że się nauczyłeś... Tu jest twój dom...Twoja dziewczyna ma już nowego chłopaka, twoi rodzice się już pogodzili z twoją śmiercią mówiąc "Tak będzie lepiej" dalej uważasz, że tam jest twój dom? A co do tego, co mówiłem... Powiedziałem ci, że jak spróbujesz popełnić samobójstwo, staniesz się moim zwierzakiem i nie będziesz miał tak pięknie jaku mojego brata...
Teraz łzy ciekły mi po twarzy swobodnie.
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć?
Nie mogłem uwierzyć, że jest ktoś gorszy niż ten potwór... Do którego ostatnio zacząłem coś czuć.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie... Życie to dar, nie ważne gdzie żyjesz, co robisz, czy jak jesteś traktowany, jeżeli tego nie umiesz docenić spotka cię kara... A tak po za tym, była by szkoda tak młodego i ładnego ciała, jakie masz...
Drżałem i płakałem.
- Ale ja nie umiem być posłuszny... Nie umiem. Zabij mnie, proszę.
Znów histeryzowałem. Coraz częściej czułem, że moja psychika jest na wykończeniu.
- Cicho.. Nie płacz… Zachowaj swoje łzy, bo one ci się jeszcze mogą przydać…
Pogłaskał go po policzku.
- Nauczę cię, słuchać i wykonywać polecenie… O to się nie musisz martwić, to jest moja praca…
Wyszeptał cicho.
Patrzyłem na niego... I jednocześnie nienawidziłem. On był inny od swego brata. Jednak ta pozorna delikatność była jeszcze straszniejsza.

3 komentarze:

  1. Nieee... Wolałam brata. Chciała bym wiedzieć co by było dalej. Ale nic to... Czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe czy ten pierwszy pan Junstina (czy jak ona się tam nazywa) będzie się mieszał do wychowania swojego brata... Mogłoby wyjść coś fajnego, ale może czeka inna, ciekawsza kontynuacja. No nic. Czytam dalej. :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne. Tym bardziej część, w której się ciął... :b
    Szkoda tylko, że teraz brat pierwszego będzie jego panem.

    OdpowiedzUsuń