czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 23

13 września 2009

Tak jak obiecałem ostatni rozdział przed przerwą.
Zapraszam do czytania i komentowania.

***************************************************

Popchał go do przodu, tak, że dzieciak wylądował do niego tyłem, a Pan miał widok na jego wejście.
- Muszę coś zobaczyć… Nie hałasuj…
Powoli palcem przejechał po wejściu.
Zwierzątko zgryzło mocno zęby, a jednak z jego ust wydał się cichutki jęk bólu.
Nawet taka delikatna ingerencja sprawiała,że igiełki bólu mocno go przenikały.
Oparł się rękami o ziemię, aby nie leżeć na ziemi.
- Spokojnie… Wiem, że boli… Ale wytrzymaj…. I się rozluźnij…
Powoli koniuszek palca zagłębił się w nim,ale nie ruszał nim, tylko sprawdzał, w jakim stanie jest dzieciak.
Zdziwiła go wypowiedź pana.
Zwierzątko starało się rozluźnić dla własnego dobra, niewiele jednak było z tych planów.
- Tak panie.
Gryzione usta ledwo zatrzymały kolejny jęk.
Głaskał go po kości ogonowej.
- Już skończyłem… możesz teraz z nim trochę posiedzieć, albo wrócić ze mną do posiadłości…
- Jeśli mogę panie to wolałbym zostać na dworze.
Powiedział dość zdecydowanie.
- To się ubierz i z nim posiedź… Przyjdę tu później i nie uciekaj, bo nie masz, dokąd…
Zwierzątko się uśmiechnęło nawet.
- Dobrze panie
Przez jego głowę przebiegła już genialna myśl.
- Czy mogę o coś zapytać panie? - Ostatnie dodał po chwili.
Spojrzał na niego.
- Tak, zawsze możesz pytać, ale nie zawsze ci odpowiem…
- Psy tutaj za chwile nie przybiegną, prawda?
Pyta.
- Może… Nie wiem, a nawet to daj im się obwąchać, masz na sobie mój zapach, więc nic ci nie zrobią, tylko nie machaj na nie dłonią lub jakiś przedmiotem… Bo mogą się na ciebie rzucić…
Zwierzak skinął głową, iż rozumie.
Spojrzał jeszcze raz na pana i poczuł jakieś dziwne ciepło w sercu.
Nie roztrząsał jednak tego teraz.
- Przykryj go czymś, żeby nie zmarzł…
Sam skierował się do budynku, zmienić ubrania.
Ubrał się w swoje ubrania oprócz bluzy.
Położył ją na ziemi i położył na niej, Kahana aby nie zmarzł.
Wiosenne wieczory faktycznie nie były zbyt ciepłe.
Sięgnął po sweter chłopaka i otulił go nim na wierzchu.
Obserwował jeszcze przez chwilę idącego pana, zastanawiając się, dlaczego nie czuje do niego teraz nienawiści. Czuł lekki ból, gdy znów wszedł na drzewa.
Mimo zmęczenia chciał trochę poszaleć żeby się rozprostować.
Spacerował sobie coraz dalej nie myśląc o granicach.
On tak po prostu miał.
Obdarł sobie lekko ramię gdy zachwiał się na jednym drzewie, jednak nie zwrócił na to uwagi.
Kahan po jakimś czasie się obudził, ubrał i zaczął szukać kogoś w pobliżu,zauważył oddalającą się sylwetkę chłopaka, ruszył powoli za nim, mając nadzieję, że nic się nie stanie.
Stał na dzikiej czereśni.
Zrywał sobie znad głowy owoce i z przyjemnością zjadał.
Musiała to być jakaś wczesna odmiana jeszcze kwaśnawa.
- Dobre?
Zapytał Kahan patrząc na niego.
Nie wyglądał źle, jakoś tak normalnie jakby się przed chwilą nic nie stało.
- No, pyszne
Mówi oblizując się
Zwierzaczek też postanowił udawać, że nie robili nic wcześniej.
- Chcesz kilka?
- Tak poproszę… Lubisz tak się wspinać?
- Trenowałem gimnastykę do 12 roku życia.
Mówi i podciąga się na gałęzi zrywając kilka kiści ładniejszych owoców.
Wie że wzięcie tu Kahana jest chybionym pomysłem więc schodzi z drzewa.
- Aha… To fajnie… A jak jesteś tam na górze widziałeś gdzieś wodę?
- Wodę?
Zwierzak pyta zdziwiony.
Siada pod drzewem na mchu i pokazuje miejsce koło siebie.
Usiadł koło niego lekko się uśmiechając, uśmiech ukrył grymas na jego twarzy.
- Tak, wodę…
Zwierzak chwile analizuje.
- Na południe widziałem. A o co chodzi?
Uśmiechnął się lekko.
- Uwielbiam wodę… Pan mnie kiedyś tam zabierał…
Urwał, już nic nie mówił, nie powinien tego mówić.
Zwierzak na chwilę zamarł. Ale dlaczego kiedyś?
Bał się jednak dopytać, to było oczywiste, że cokolwiek powie zostanie przeciw niemu.
- Lubisz pływać?
Pyta, więc neutralnie.
- Nie… Nie umiem pływać… Lubię oglądać morze… I zachody oraz wschody… A ty?
- Pływać. Nie lubię siedzieć w miejscu
Zwierzątko uśmiecha się delikatnie.
- Więc to morze?
- Tak… A my jesteśmy na wyspie…
Powiedział patrząc w niebo.
Zwierzątko niemal przegryzło sobie usta.
- Duża ta wyspa jest?
Zwierzątko tylko się modliło, aby byli tu jacyś inni ludzie. Wymknąć się, nasłać na pana policję i wrócić nastudia. Marzenie.
- Trochę… Ale nie mów Panu, że ci powiedziałem… I się nie wygadaj… Bo on otym zwierzakom nie mówi…
- Możesz na mnie liczyć - Odpowiada zwierzak. - Nie powiem nic... Tylko, dlaczego mi to mówisz? Przecież nie masz z tego żadnych korzyści...
- Korzyści?
Spojrzał na niego.
- Nie rozumiem cię…
- No... - Zwierzątko wykręcało sobie nerwowo palce - Na mówieniu takich rzeczy możesz tylko stracić. Bo gdyby Pan to usłyszał.
- Ale powiedziałeś, że mu nie powiesz!
Jego oczy się zmienił, miały coś w sobie ze strachu.
Złapał go za rękę.
- Kahan nie powiem, nigdy nie powiem. Obiecałem przecież. Chodzi mi o to, że on w każdej chwili może tu przyjść, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz