czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 11

08 lipca 2009


- No w końcu, a już myślałem, że mnie nie zauważysz… Chyba się domyślasz, za co to było?
Pomimo niewyobrażalnego bólu cofnął się mocniej pod ścianę.
Obawiał się go teraz jeszcze bardziej.
- T..Tak... Panie.
Dodał po chwili.
Jego słowa były ochrypłe, czuł się strasznie.
- To dobrze… A już miałem dla ciebie przygotowaną nagrodę, ale widzę, że się pośpieszyłem… I raczej szybko stąd nie wyjdziesz…
Spojrzał na Kahana.
- Jaki był? Ciasny? Może nie?
- Ciasny…
Powiedział cicho, spuszczając głowę.
Mężczyzna spojrzał teraz na zgwałconego chłopaka.
- Masz szczęście, że to był Kahan, nie ma dużego więc nie uszkodził cię za bardzo… Kahan, możesz odejść…
Kahan lekko się ukłonił i wyszedł, kiedy zamknął za sobą drzwi mężczyzna wskazał miejsce między swoimi nogami, dając mu znak, że ma tu usiąść, jednak się nie odezwał.
- Ale panie...
Zaprotestował cicho. Bał się podejść do właściciela. Z jego wejścia cały czas sączyła się krew z spermą Kahana. To było obrzydliwe. A z drugiej strony i teraz bardzo mocno bolało. Nie wyobrażał sobie jak on tam usiądzie. Tak blisko Niego.
Wstał, podszedł do niego, butem naciskał na jego krocze.
- Mówiłeś coś? Chyba dalej nie rozumiesz, ja jestem twoim Panem i robisz wszystko co ci powiem!
- Nie mogę zaprotestować panie?
Pyta złamany.
Ból promieniuje teraz już także tam.
Czuje się strasznie.
- Nie!
Kopnął go, był zły jednak wiedząc, że może go bardziej skrzywdzić wyszedł, nawet nie zamknął drzwi wiedząc, że dzieciak nawet się z miejsca nie ruszy.
Gdy mężczyzna wychodzi tłumiony szloch wstrząsa ciałem zwierzaczka.
Mały czuje się beznadziejnie.
Teraz nie miałby już sił nawet stąd uciec.
Zarówno fizycznych jak i psychicznych.
Samo więzienie go tutaj osłabia go.
Owija się mocno kocem i próbuje usnąć.
Ból jednak zbyt bardzo doskwiera.
Czuje się taki brudny...
Wodą obmywa delikatnie biodra.
Wsuwa z płaczem i sykiem do środka palce i myje się także tam.
Nie może uwierzyć w to co się stało.
A na jego sercu powstaje kolejna bruzda.
Wypija resztę wody.
Teraz jeszcze bardziej nie chce jeść.
Otula się kocem i stara się iść spać.
Nagle do pomieszczenia wszedł Kahan i podszedł do dzieciaka.
- Przepraszam…
Wyjąkał, było widać, że jest mu z tym źle.
- Ale ja musiałem…
Po jego policzkach spłynęły łzy.
Miał ze sobą jakieś małe pudełeczko, podał mu jakąś kanapkę.
- Proszę zjedz to, to ci dam tabletki…
- Wybaczam...
Mówi do niego cicho.
- Gdybyś tego nie zrobił pewnie obu spotkałoby nas coś gorszego prawda?
W głębi serca zwierzaczek jest dobry. Aż do bólu, przez co czasem naiwny.
- Ale... Nie powinno cię tu być. Jeśli on się dowie.
- Nie, wyszedł, więc się szybko nie dowie…
Widząc, że woda się skończyła wyszedłby po chwili przynieść nową.
- Jedz…
Postawił butelkę obok niego.
- Nie mogę.
Spuszcza głowę.
- Daj mi te tabletki. Nic m nie będzie.
- Nie… W takim razie zjedz cokolwiek… To tylko 2 gryzy…
Poprosił go i pokręcił głową.
- Daj mi je proszę. Ja nie chce jeść.

2 komentarze: