środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 48


Zamarłem widząc akurat tą osobę.
 W tym momencie poczułem tyle sprzecznych uczuć, że sam nie wiedziałem co myśleć.
- Bolą, ale przypominają o wszystkich głupich rzeczach jakie zrobiłem.
Nie mogłem, nie potrafiłem nazwać go swoim panem, choć był człowiekiem do którego miałem najwyższy szacunek jakim kiedykolwiek kogokolwiek darzyłem.
Nie lubiłem go wtedy, ale teraz rozumiałem niektóre incydenty lepiej i w innym świetle.
Uśmiechnął się lekko widząc go takiego.
- To dobrze, że tak na to patrzysz…  Ah… bo zapomnę, masz pozorowania od Kahana… 
Znowu się uśmiechną.
- Wiesz, że nie wolno ci być w tej części ogrodu? Należy ona do mnie i masz szczęście,  że to ja cie znalazłem, a nie moje psy…
- Nie jest w żaden sposób odgrodzona, kilka drzew dla psów to chyba żadna przeszkoda.
Zauważyłem, serce biło mi szybciej. Co się ze mną działo?
- Chyba powinienem przeprosić za tamto. To było dziecinne.
Dopowiedziałem kierując sie impulsem... Albo jakimś dziwnym pragnieniem wyrównania tego.
- Kiedyś była siatka, jak się nauczyły została zdjęta, do tamtego orzecha jest teren Serina, ale nie martw się nie powiem mu, ze mnie odwiedziłeś…
Zaśmiał się, ale spoważniał po chwili i usiadł pod drzewem, poklepał trawę koło siebie.
- Siadaj, nie musisz się mnie bać, w końcu nie jestem już twoim Panem…
Usiadłem obok niego, zachowując jednak spokój. To nie tak, że bałem się. Raczej byłem zmieszany. Czułem jego zapach siedząc tak blisko.
- Może to niestety, że już nie jestem twój.
To go rozbawiło więc się znowu zaśmiał.
- Oh Justin, zawsze umiałeś mi poprawić humor, ale też szybko zepsuć… Trudno się mówi, nie da się cofnąć czasu, teraz musisz się postarać i jak najszybciej przejść szkolenie u Serina, żeby trafić na nowego lepszego Pana… może ci się uda…
Powiedział, ale był szczęśliwy w jakiś dziwny sposób.
- Nie martw się, będzie dobrze… A może już coś przeskrobałeś?
- Jak to możliwe, na pewno mi się uda, wcześniej czy później. Na razie jest mi trochę ciężko, nie wszystko jest oczywiste i niektórzy ludzie są co najmniej dziwni. A co do moich rąk, to tak trochę narozrabiałem, ale to zrobiłem sobie sam spadając z piętra w jakieś chwasty.
Rozluźniała mnie jego obecność, tyle zrobił mi złego ale szczerze chciałem spędzać z nim znów czas.
Poczochrał go po włosach.
- A nic sobie nie połamałeś przy takim upadku?
Zapytał zdziwiony.
- Eh, zawsze spadałeś na 4 łapy jak kot…
Zabrał rękę i spojrzał w górę.
- niedługo ma padać, więc trzeba się nacieszyć słońcem póki jest…
- Jak obiecam, że nie dam się złapać żadnemu z twoich psów będę mógł przychodzić na to drzewo? Jedyne jest na tyle grube i stare żebym mógł ćwiczyć a nie chce żeby ktoś mnie oglądał.
Nie mogłem nacieszyć się jego obecnością.
Wiedziałem, że czasu nie można cofnąć, ale chciałbym móc go widywać.
Zastanowił się chwilę.
- Jak się Serin zgodzi to będziesz mógł tu chodzić, ale tylko w weekendy do obiadu…
- Oh... Dobrze
Nie miałem ochoty żeby Serin się dowiadywał, ale jeśli taka była moja szansa to czemu nie.
- Masz już kogoś innego?
Zapytałem swobodnie, w sumie było mi wszystko jedno czy tak czy nie.
- może, a co zainteresowany?
Wzruszyłem ramionami.
- Normalna ciekawość. I tak nie mogę wrócić do ciebie, więc jaki to miałoby mieć podtekst. Fajny jest?
- Na razie nie mam, za tydzień jadę jakiegoś kupić… Chcesz pojechać ze mną i zobaczyć jak to wygląda?
- A mógłbym?
Podobała mi się perspektywa wybycia stąd choć na chwilę. Poza tym to była też ciekawość. Tylko czy Serin by mi pozwolił?
- Ale pod jednym warunkiem, mianowicie przez cały tydzień masz zaliczyć wszystkie kartkówki, oraz nie sprawiać problemów, jak ci się uda załatwię to z Serinem…
- Dobrze. Postaram się... A jeśli można kogoś zwyczajnie kupić to czemu ja trafiłem do ciebie inaczej?
To było dość oczywiste pytanie, ale byłem ciekaw.
- Też ciebie kupiłem, ale na zamówienie byłeś…  To są trochę inne koszta niż przy takiej aukcji…  A czemu tak, bo idąc na aukcje ciebie zobaczyłem, a na samej aukcji nic ciekawego nie było, więc złożyłem zamówienie…
- Zobaczyłeś mnie?
Zamyśliłem się przeszukując wspomnienia ale nie pamiętałem abym go gdzieś widział.
- No ale skąd wiedziałeś jak się nazywam i jak mnie mają znaleźć?
- To już inna kwestia… I nie mnie o to pytaj…
Powiedział, ale wiedział, że Justin tego nie pamięta.
- A jak ci się żyje u mojego brata? Masz jakiegoś opiekuna?
- Mój opiekun ma na imię Deive, a co do życia tutaj... Trochę dziwnie tu jest, niektórzy są strasznie dziwni. Ale chyba jakoś sobie radzę.
Przyznałem, czy to prawda że tęskni się do tego co jest niedostępne?
- Hmm…
Zastanowił się nad czymś, ale tylko chwilkę.
- Dziwni… Każdy jest dziwny na swój sposób, ale dziwniejsi ode mnie?
- Twoją dziwność jestem w stanie ogarnąć, ale niektórzy tam bardziej pasują do opisu szurniętych.
Niepewnie oparłem się delikatnie o jego ramię.
- Wcześniej myślałeś inaczej… Ale miło, że tak mówisz…
Nic mu nie powiedział, kiedy oparł o niego tak głowę.
Jednak nie trwało to długo.
- Ktoś chyba cię szuka…
Wskazał na jakiegoś chłopaka zmierzającego w ich kierunku, był to Deive.
Żałowałem, że Deive idzie w naszym kierunku. Pragnąłem siedzieć pod tym drzewem jeszcze z godzinę co najmniej. To było dziwne, ale naprawdę tego pragnąłem.
- Chyba będziemy musieli się pożegnać, chciałbym cię jednak jeszcze zobaczyć.
- Zobaczymy się za tydzień… A teraz już idź…
Powiedział sam wstając i idąc w swoją stronę.
Skinąłem głową, wstałem otrzepałem się z liści i ruszyłem w stronę Deiva.
- Jest późno, albo coś?
Zdziwiłem się, że mnie szukał, skoro wcześniej kazał mi odejść.
- A jak myślisz, masz 10 min bo inaczej przepadnie ci obiad…
Zauważył, był trochę podirytowany.
- Ej? Czemu się tak denerwujesz, zeszedłem ci z oczu przecież.
Powiedziałem zmierzając w stronę drzwi.
Uderzył go lekko w tył głowy.
- Głupek, biegnij szybko do jadalni… Myślisz, że zagoją ci się rany kiedy nic nie będziesz jadł?
On się po prostu o niego martwił.               
- Oh, a ty już byłeś?
Przyspieszyłem kroku. Nie zależało mi na obiedzie, ale skoro Deive uważał, że to ważne, to czemu nie
- Tak… Już jadłem, ja nie muszę mieć tyle siły co ty, żeby wytrzymać wieczorne lekcje…
- Jakie wieczorne lekcje? Nikt mi nie mówił, że coś takiego jest.
Powiedziałem z zaskoczeniem, weszliśmy już do środka.
- Ja decyduje, kiedy je masz a kiedy nie…
Było widać, ze irytacja jego osobą, sięgała zenitu.
- No dobrze, no ale co to są za lekcje? Takie normalne?
Zwyczajnie się pytałem, bo nie wiedziałem o niczym takim.
- Tak, normalne ze mną te co zawsze… Zapomniałeś już o nich? Fakt… Masz za dobrze ze mną, skoro o nich nie pamiętasz…
Usiadłem przy stole i szybko jadłem.
- Zwyczajnie nie pomyślałem, że w weekend też, no nie denerwuj się.
- A teraz gdzie ci się śpiesz?!
Warknął.
- Jedz spokojnie…
Ten chłopak zaczynał go wkurzać.
Spojrzałem na niego zdziwiony, zwolniłem.
Skoro obiad miał zaraz się kończyć, a ja nawet apetytu nie miałem to po co miałem się delektować? Nie rozumiałem, dlaczego wcześniej mnie poganiał, a teraz ma jakieś ale do mnie.
-No spieszy mi się, bo sam kazałeś mi biec tutaj.
Przyłożył dłoń do czoła.
- Boże, czemu ja mam pecha i ciągle na osły trafiam… Bo wydają do 16, a jeść możesz nawet do kolacji…
- A powiedz mi skąd do JASNEJ CHOLERY miałem się tego domyśleć.
Wstałem, nie miałem ochoty już na żadne jedzenie, traktowanie mnie z góry przez niewiedzę było super profesjonalne.
- Siadaj i nie rób scen…
Powiedział cicho nie patrząc na niego.
Miał już go dość, już wiedział, czemu Son tak traktuje wszystkie dzieciaki, które do niego trafiają, przynajmniej mu na głowę nie włażą…
Gdyby nie to, że zależało mi na wyjeździe z moim byłym właścicielem, teraz bym ostentacyjnie wyszedł.
Ale cel był zbyt ważny, żeby przez dumę go zniweczyć.
Bez słowa zabrałem się za naleśnika.
Siedział przy nim czekając aż zje, kiedy zjadł wstał i poszedł do pokoju gdzie się położył na łóżku i leżał, zastanawiając się nad propozycją Sona.
Skończyłem posiłek, dopiłem sok i wyszedłem jeszcze na spacer.
Musiałem ochłonąć, byłem zadowolony, że tak postąpiłem, w innym przypadku pewnie kara by już na mnie czekała.
 Późnym popołudniem wróciłem do pokoju.
Chłopaka nie było, wrócił po jakiś 10 minutach wraz z Sonem.
- Od dzisiaj lekcje będziesz miał z nim…
Son tylko kiwnął na niego głową i czekał na zewnątrz.
Nie odezwał się do niego tylko się położył i leżał plecami do niego.

 

~~**~~**~~

Małe co nieco na koniec wakacji :)

19 komentarzy:

  1. Naaareszcie! *O*
    Fajnie że to był pan ^^
    Juhuhuhu!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. kończenie w TYM momencie jest okrutne! Tak myślałam, że spotkał się z Panem, trochę zaskoczyły mnie ich relacje i przyjazna rozmowa, ale cieszę się, że się spotkali. Z chęcią poczytałabym o powrocie, chośby tymczasowym Justina do Pana:) aż mi się oczka świecą jak o tym myślę. Mam nadzieję, że macie zamiar oddać Justina Panu...
    Natomiast trochę niepokoi mnie to, że teraz lekcje Justin mam mieć z Sonem:((( już się boję oraz niecierpliwię na kolejny odcinek, błagam!!! dodajcie go szybko...

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszciee :D Super rozdział chociaż mógłby być dłuższy *o* No proszę obraz Pana od takiej strony mi się baardzo podoba. Czekam co będzie dalej. Oby jak najszybciej ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział ale gubilam się w narracji. Nie wiedziałam kto kiedy mówi :/ poza tym fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że to jego były Pan :] Też w pewnym momencie pogubiłam się kto kiedy mówi. Nie mogę się doczekać następnej notki :D

    OdpowiedzUsuń
  6. no nareszcie napisane, bez obrazy oczewiście.
    Pozdrawia Jaruzaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze myślałam! To był jego pan.
    Nie mogę się doczekać aż pójdą na aukcję. I oby się spotykali ^^
    Mam tylko jedno pytanko.
    Czemu ten rozdział jest taki krótki? :(
    Czekam na następny
    Ai~chan

    OdpowiedzUsuń
  8. Możesz mi pisać o nowych notkach gg:40223888 Bardzo mi się podoba czytałam już je wcześniej ale znowu zaczęłam bo zobaczyłam że jest kontynuacja :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szybko zobaczyłaś, ze jest kontynuacja...

      Usuń
  9. Cześć,
    rozdział jest wspaniały, ciekawe jak mu pójdzie przez ten cały tydzień i czy będzie mógł pojechać, no i czy w ogóle na to zgodzi się Serin... Chciałabym bardzo, żeby jednak udało mu się pojechać. Och współczuję Justinowi tych lekcji z Sonem, czy to znaczy, że teraz z Daivem w ogóle ich nie będzie miał? To tak można, co na to Serin jak się dowie, przecież to on powierzył opiekę nad Jutinemi Deivowi.
    Weny życzę i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Rena Uchiha :*******31 sierpnia 2012 08:20

    Jak zwykle zajebista notka ^^
    Kużwa jak ja ci zazdroszcze takiego talentu i weny :***
    Nie moge się doczekać następnej notki ^^
    Oh już koniec wakacji, kuźde no kto to wymyślił... Jprd ale przynajmniej fajny prezent - ta notka xDDD Cieszę się i czekam :***********

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chce poznac imie Pana.....
    Po za tym czekam na wiecej. xD
    Sledze to opowiadanie juz jakis czas a wciaz ne wiem czego mam sie spodziewac...


    ~Maruu~

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham to. Czytam bez przerwy i nadal mam mało. Czekam z niecierpliwością na kolejne notki <3
    :*****

    OdpowiedzUsuń
  13. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nota jak zwykle zajebista. Oj coś Justin coraz bardziej się zakochuje hihi^^ W sumie to podacie imię byłego Pana Justina? Bo tak dziwnie mówić do niego Pan, skoro już nim nie jest, w sumie to może będzie :D Nie mam pojęcia skąd czerpiecie pomysły, ale oby tak dalej bo jesteście cudowni :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny blog *o* Czekam na ciąg dalszy *-*

    OdpowiedzUsuń
  16. Notka świetna naprawdę lubie to czytać więc z niecierpliwością czekam na next ^^



    Aki

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam to już kiedyś... I wtedy wydawało mi się być brutalne. Teraz już takie nie jest. No, ale to zapewno wi a tego, że za dużó czytam takich rzeczy.
    Czytając całość od początku zauważyłam, że styl się zmienił. I to niestety na gorsze. A może to chodzi o narrację. No, pierwsze rozdziały były o wiele lepsze według mnie.

    OdpowiedzUsuń