sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 43

Son też coś dostał.
- Eh, Damian chyba ci się 2 godziny dzisiejszej zabawy upieką… Masz szczęście…
Na te słowa chłopak pobladł jeszcze bardziej, ale nic nie powiedział.
Ich opiekunowie zaczęli rozmawiać o nadchodzącym meczu.
Skończyłem jeść, zabrałem się do picia soku i wspominania wszystkich regułek z biologii.
Musiałem to napisać dobrze.
Skoro nie mogłem pogadać z Damianem bo ten przypominał manekina, to miałem choć jakiś pożytek z bezczynności.
Czas mijał.
Jak Deive zjadł wstał i powiedział mu, że ma iść do Sali, co prawda go do niej zaprowadził, ale sprawdzał czy coś zapamiętał.
Usiadłem na podłodze i oparłem głowę o ścianę.
Czekałem aż ktoś przyjdzie, bo jeszcze nikogo nie było.
Za kilka minut miała rozpocząć się lekcja.
Powoli się zbierali pojedynczo, zakuwali z notatek, było widać, ze się stresują zwłaszcza ten, który otrzymał karę na poprzednich zajęciach.
Powtarzałem w myślach to co umiałem, a resztę zerkałem u jakiegoś chłopaka siedzącego na podłodze koło mnie. Bardziej stresowałem się językiem potem, kartkówka jakoś musiała mi pójść.
W końcu weszliśmy do sali, zająłem miejsce tam gdzie wcześniej.
Dostali kartki z pytaniami test był otwarty, było 10 zadań i jedynie 5 minut.
Mężczyzna stał pod oknem obserwując co się dzieje na dr zworze, wszyscy zaczęli od razu pisać.
Kazał im czytać coś z podręcznika sam szybko sprawdził, chłopak co się tak denerwował zdał 1 punktem, 2 pozostałych też dobrze poszło, natomiast Justin miał kłopoty.
Nauczyciel spojrzał na niego, ale nic nie mówił wrócił do zajęć.
Czytałem ten tekst w podręczniku, choć nie trafiał za bardzo mi, kolejne linijki czytałem po raz dziesiąty i dalej nie rozumiałem sensu.
Trochę się denerwowałem, w poprzedniej szkole skala to było 40% i i tak powyżej 60% miewałem tylko z łaciny.
Po tej lekcji była kolejna kartkówka, po jego zajęciach poprosił go na chwilę na słówko.
- Justin uczyłeś się wczoraj?
- Trochę. Nie zdałem, prawda?
Zbladłem, chyba nawet poczułem to sam.
Super, drugi dzień, pierwsza kartkówka i ja zawaliłem.
Co później będzie?
- Tak i nie…
Spojrzał na niego.
- Dam ci pierwszy i ostatni raz taką ulgę, następnym razem będzie już kara… Rozumiemy się?
Zapytał się poważnie, ale spokojnie.
- Tak panie profesorze. Dziękuje.
Powiedziałem. W duchu odetchnąłem, przygotuje się następny raz tak, że będzie idealnie.
- Ktoś cię poinformował gdzie jest sala nr 8?
Zapytał się w końcu to był jego obowiązek.
- musisz wyjść z tej dojść na koniec korytarza i skręcić w prawo i na wprost będzie sala 8… Jak byś miał jednak problem z językiem chętnie ci pomogę… Bo nigdy nie wiadomo jakiego nauczyciela dostaniesz… A teraz idź bo nie ładnie jest się spóźniać na 1 zajęcia.
- Dziękuje jeszcze raz, profesorze.
Odwróciłem się i szybkim krokiem ruszyłem do sali.
Wprost, w prawo i faktycznie stałem przy drzwiami z ósemką.
Sala była otwarta jak by zapraszała przybysza do środka, ciemna bo zasłonięte były w niej okna.
Wolnym krokiem przekroczyłem próg i rozejrzałem się, niewiele można było dopatrzyć.
Ten półmrok był dziwny.
Z rozbawieniem pomyślałem, że mam nauczyciela wampira.
Ogólnie ciekawe jak mogłem uczyć się czegoś ledwo widząc kontury ławek.
W tym momencie ktoś zamkną drzwi z głośnym hukiem, ale jeszcze się nie pojawił, obserwował go uważnie z cienia.
Prawie podskoczyłem.
Szczerze powiedziawszy trochę się przeraziłem, ktoś musiał przecież być.
Nie wypadało powiedzieć niczego niemiłego, bo to jednak profesor.
Podszedłem do drzwi wiedząc, że ktoś musi być w ich pobliżu.
Z cienia wyłonił się śmiech, dziwnie znany Justinowi, ale jakiś inny.
A po chwili dołączył do niego jego właściciel, był to nie kto inny jak… Son.
Stanąłem osłupiały.
- To ty? Większego pecha to nie mogłem mieć?
Skrzyżowałem ręce na piersi. Nie przepadałem za Sonem, może irracjonalnie ale jednak.
- A kogo się spodziewałeś? Muminka?
Zaśmiał się znowu.
- Masz pecha, będę cię uczyć języka od podstaw, nie lubię mało ambitnych i leniwych uczniów, więc lepiej się staraj, mam prawo cię karać za nie posłuszeństwo i nie zdawanie sprawdzianów, więc nie radzę olewania przedmiotu…
- Zamiast Muminka, to mi się Buka trafiła. Jeśli będziesz dobrze uczył to po co miałbym olewać, na rękę mi nie jest tu siedzieć z tobą sam na sam.
Powiedziałem, co szczere było.
Znowu się zaśmiał.
- Masz rację, powinieneś uważać, bo jestem 2 razy gorszy od twojego nauczyciela biologii, a jego kary dla mnie są śmieszne… Więc nie radzę, ci nie umieć, na początku nauczysz się podstaw…
Zszedł i na tablicy napisał osoby i dopisał jak się odmienia „ja jestem” w osobach.
- Przepisz to sobie i naucz się tego na pamięć…
Przeczytał mu też jak się wymawia, więc też musiał napisać fonetycznie.
- Koniec zajęć… Jutro cię sprawdzę…
Dosłownie go olał i sobie wyszedł zmazując tablicę.
Wiedziałem, że muszę z języka najbardziej się uczyć.
Siedziałem jeszcze kilka minut czytając to parę razy.
Potem wstałem i wolnym krokiem ruszyłem korytarzem.
Średnio pamiętałem czy już obiad czy jeszcze mam zajęcia, a pamiętałem że na końcu jest korytarz.
Na którym natknął się na Damiana, wyglądał już bardziej normalniej, chociaż dalej był lekko przymulony.
Uśmiechnął się lekko i pomachał mu, ale się nie odezwał.
Chciałem coś powiedzieć, zacząć rozmowę... Ale co powiem? ,,Szkoda, że sam się na to skazujesz?''.
Wiedząc, że inni mają jeszcze lekcje poszedłem do pokoju i uczyłem się z dzisiejszego dnia, potem mogło nie być czasu, a miałem wenę.
Po jakichś dwóch godzinach skończyły się lekcje, a ja nawet zgłodniałem więc zwlokłem się do jadalni.
Było tam już parę osób w tym Damian i Deive, którzy rozmawiali ze sobą.
- Wchodzisz czy będziesz tak stać?
Zapytał się ktoś stojący za nim, a był to nie kto inny jak Son.
- Idę wolno, jak ci sie spieszy to mnie wymiń, zmieścimy się koło siebie…
Stwierdziłem spokojnie.
Nie dość, że będzie mnie gnębił na języku to dogryzał na obiedzie?
Dobre sobie.
Prychnął, ale uśmiechnął się widzac Damiana.
- Tu jest moja zguba…
Trochę się przeraził, bo pobladł, ale nic nie powiedział.
Damian spuścił tylko głowę i czekał.
Usiadł po prawej stronie Deive, na swoim miejscu.
Usiadłem na swoim stałym miejscu koło Damiana i zabrałem się za obiad.
Głodny byłem i nawet nie miałem ochoty wymyślać jak pocieszyć Damiana.
Sam nie wiedziałem, czy to możliwe.
Po porannych zajęciach miałem apetyt a i dzień był całkiem fajny.
Spojrzał na niego smutno, jak biedny szczeniak.
- Nie lubisz mnie już?
Zapytał się cicho z łamiącym się głosem.
- Pewnie że lubię, ale tak na korytarzu mnie zbyłeś, nie wiedziałem czy masz ochotę na rozmowę
Spojrzałem w jego stronę.
- Zbyłem?
Zdziwił się, bo przecież on mu pomachał, a ten go zignorował, co go zabolało mocno, bał się, że Justin znalazł sobie nowych kolegów i ma go gdzieś.
Chciał coś powiedzieć, ale Son spojrzał na niego wymownie, więc zamilkł.
- Smacznego…
Dodał, kiedy dostał swoją porcję, była już normalna, no może trochę mniejsza niż chłopaka obok, ale nie jakoś specjalnie.
Byłem zdeterminowany, aby złapać Damiana bez Sona i szczerze pogadać, bo przy posiłkach ten nieustannie się kontrolował albo wręcz bał odezwać.
Sama w sobie operacja była trudna bo oni zawsze chodzili razem, tylko na lekcje osobno.
A między lekcjami przerwy były minimalne i nie zdążylibyśmy nawet zamienić słowa.
Musiałem go więc złapać po lekcjach.
Skoro dziś go widziałem, to jutro o tej samej porze złapie go, postanowiłem.
Zresztą jeżeli Damian tak się bał, to znaczy że na kolacje przyjdzie jeszcze w gorszym stanie. Szczerze znielubiłem Sona i to zasłużenie.
Kiedy zjedli spojrzeli na swoje „zabaweczki” i się uśmiechnęli.
- Macie szczęście, 2 godzinny wolnego… My idziemy potrenować, jednak po treningu zajmiemy się wami odpowiednio.
Przypomnieli im, że nie ma laby.
Zostawili ich samych, a jak wychodzili dodali, że mają nie opuszczać pokoju.
- Niedługo mecz…
Dodał Damian.
- Wreszcie możemy swobodnie porozmawiać. Wytłumaczysz mi jak się w to gra, bo słabo się orientuje.
Okazało się, że moje plany wypaliły wcześniej niż miały.
- Nie znam zasad…
Kiedy zjadł poczekał na niego i razem poszli do pokoju w którym mieszkał Justin.
- Jak ci minął wczorajszy dzień?
Zapytał, bo nie wiedział czy będzie się kleić im rozmowa.
- Nieźle... No dobra średnio bardzo, ale nie chce o tym rozmawiać. A tobie?
Podejrzewał, że podobnie. W ich sytuacji jakie rozmowy były ciężkie. Zwykłe codzienne pytanie a trudno odpowiedzieć.
Przez chwilę milczał.
- Nie wiem… nie pamiętam, co się działo… W trakcie ostatniej „zabawy” film mi się urwał i dzisiaj rano się ocknąłem…
Niepewnie go przytuliłem. Gdybym był w jego sytuacji chyba ulżyłoby mi.
- Co czujesz do Sona?
Nie mógł o tym mówić, tak obiecał, ze nigdy nie powie nic na ten temat.
Jednak skorzystał i go przytulił.
- Nie… Nie mogę o tym mówić…
Chodź tak bardzo chciał z kimś o tym porozmawiać, chciał zmienić opiekuna, ale wiedział, ze to był test Serina, chciał go zdać, chciał mieć to za sobą…
- Ja… Myślę… Że czuje to samo do niego, co ty do swojego opiekuna…
Powiedział, chodź nie był pewien jak jest między nimi.
Wtulając się w niego dał upust swoim łzą, które zaczęły spływać po jego policzkach.
- Wypłacz się..
Powiedziałem cicho i usiadłem z nim na swoim łóżku, przytuliłem go mocniej.
Niech płacze, choć tyle mogłem dla niego zrobić.
Nie musiał przy mnie ukrywać łez, bo rozumiałem go.
W jego sytuacji pewnie byłbym w gorszym stanie.
A on chyba trzymał się jakoś.
Szlochał cicho, jednak w pewnym momencie przestał, a jego mina stała się bardziej zaszokowana niż wcześniej, bo właśnie zobaczył Sona w drzwiach, uśmiechał się dziwnie, a mu przyszła tylko jedna myśl, kara za to co powiedział Justinowi.
Nie odzywał się czekał, obaj opiekunowie weszli, nie przeszkadzali im, usiedli na 2 łóżku i ich obserwowali.
Otarłem łzy z policzków Damiana.
Teraz gdy byli nasi opiekunowie, wiedziałem, że on nie odważy się teraz okazać mi niczego.
Ani nie pociesze go bo się boi w tej chwili.
Nie wiedziałem czemu przyszli, nie minęły dwie godziny.
Odgarnąłem włosy z jego twarzy i przy okazji szepnąłem tak by tylko on słyszał.
- Spokojnie.
Nie odzywali się, po prostu ich obserwowali.
Minęło tak parę minut, aż Damian pierwszy przełamał lody, wstał i uklęknął przed Sonem.
- panie, czekam na twoje polecenia…
- No w końcu…
Odezwał się Son zadowolony.
- Damian, zajmij się Justinem…
- Tak, Panie…


~~**~~**~~

Za wszystkie błędy przepraszamy :P

21 komentarzy:

  1. Ja to pierwsza przeczytam , hehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiecie co? Straszny foch. Ja dwa tygodnie umierałam ze zniecierpliwienia na kolejną notkę a wy zrobiliście taką krótką? Obrażam się na conajmniej tydzień (chyba że wcześniej pojawi się nowa notka)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu tak krótko a już zaczynało się robić naprawde ciekawie. Ja chce więcej.
    cicha

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa tygodnie czekania i muszę to powiedzieć, jest dość krótkie. Ale podobało mi się. Pozdrawiam i czekam na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, albo krótkie notki i dłużej czytacie, albo dłuższe i dam 2 razy i koniec... Jeśli chodzi o strony w wordzie czcionką 10, wyszło ponad 3 strony... Więc nie tak mało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wam dawali kasę za to pisanie to sporo byście uzbierali.

      Usuń
    2. Hehe, niestety nie dają, ale wy tak :)
      Płacicie nam komentarzami, które nas napędzają do dalszego pisania :)

      Usuń
  6. Jak zwykle notka cudowna , zresztą nawet gdyby była jeszcze dłuższa to i tak było by nam mało ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Super już nie mogę się doczekać następnej , zabawny zbieg okoliczności MY kończymy szkołę ( wakacje ) a bohaterowie się kształcić zaczynają

    OdpowiedzUsuń
  8. zajmij się Justinemm...Ciekawe co z tego wyniknie i czy tylko ja mam tak dziwne skojarzenia. Hihihi :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. o.O Jestem przerażona, boję się o Justina i Damiana, bo o ile się nie mylę to będą musieli się wspólnie zabawiać przy opiekunach, tak jak wcześniej Pan kazał tak robić Kahanowi i Justinowi, ehh, nadal mam dreszcze. Notka ogólnie świetna, ale Justin miał pecha z tym nauczycielem, ale ma bardzo mało z języka zadane (też tak chce-.-) Życzę weny i pozdrawiam
    Rika-sama

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest świetne ! Nie mogę się doczekać co będzie dalej z tym 'zajęciem się Justinem' ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,- Damian, zajmij się Justinem…
    - Tak, Panie…''

    O__________________O
    W takim momencie?!
    Uguu!!!
    Ja chcem więęęęcej!!!!!!!! :D
    Ale miałam skojarzenia!
    I chyba o to tu chodzi xD
    ~.~ Więcej, więcej!
    Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! ^-^

    OdpowiedzUsuń
  12. może to z powodu mojej głupoty ale czasami nie potrafię sie połapać o co biega, ale olać to, rozdział jak zwykle rozbrajający.

    A taka informacja dla mnie : czyim "zwierzaczkiem" jest Damian a czyim Justin ?
    Bo mi się to miesza..


    [czekam z niecierpliwością na nastęny rozdział]

    - Yoruko-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damian jest Sona, a Justin Deiva no i dodatkowo cała czwórka jest zwierzakami Serina.

      Usuń
  13. Hej,
    jak w ogóle można przerwać w takim momencie!! sama końcówka wspaniała, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i co w nim się będzie działo ;]rozdział bardzo dobry, żal mi jest Damiana, czy Sonny przestanie się tak nad nim znęcać w końcu, dlaczego Justim musiał akurat trafić, że tym nauczycielem będzie właśnie Son...
    Weny życzę!!!
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio notki są coraz krótsze, co troche mnie martwi. Nie powinniście przerywać w takim momencie! Ugh, hihi. Podobało mi się. Zapraszam do siebie. http://my-schizophrenic-brain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Łaaaaa!!!!przerywac w takim momencie no wiecie :P
    jak zwykle mi się podobało z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział....teraz nie będę mogła w nocy spać *Q*

    OdpowiedzUsuń
  16. niesamowity i emocjonujący odcinek, z niecierpliwością czekam na to, co Son wymyślił:)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  17. Awesome *o* ja chce już nowy rozdział !! czekam na niego z niecierpliwością! :3

    OdpowiedzUsuń