24 grudnia 2009
Byliście grzeczni? I tak wiem, że nie...:P
***************************
Może ta rozmowa nie była taka zła?
- Mam jeszcze pytanie... Kwitną już jabłonie?
- tak… Jest tu w ogóle sad… Może kiedyś się tam wybierzemy…
Powiedział wychodząc uśmiechnięty z pomieszczenia.
Leżałem na plecach, bo tak było mi najlepiej. I rozmyślałem. Tak, możliwe, że zachowałem się jak dzieciak wcześniej. I nie mam, o co winić tego Damiana. Ale coś cały czas podburzało we mnie negatywne uczucia... Co?
Było mi wygodnie, może, dlatego oczy same mi się zamknęły, choć nie spałem. Po pierwszych dniach na tej wyspie zacząłem doceniać dużo rzeczy.
Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł Serin.
- Jak się czujesz?
Zapytał podchodząc do niego.
- Lepiej.
Odrzekłem patrząc na niego prosto.
- Przy okazji poznałem tego chłopaka. Miły jest.
- A o którego ci chodzi? Bo powiedziałem 2 żeby tu wpadli…
Aż się cicho roześmiałem.
- O Damiana. Drugiego tez chętnie poznam.
- To uważaj na tego drugiego, bo nie jest taki miły jak Damian…
Teraz on się cicho zaśmiał obracając się do niego placami.
Podszedł do okna.
- Wiec wiesz już, czego będziesz chciał się uczyć?
- Och, to mogłoby być ciekawie. Liczę, że nie nauczysz mnie jak uciec stąd.
Powiedziałem mu.
Ach, musiałem znaleźć u niego tą bezpieczną granicę swojego zachowania.
- Hmm… Nie, uciec to nie, ale dać bilet do innego świata to tak… Więc masz jakieś pomysły czy sam mam ci wybrać?
- Wybierz sam.
Powiedziałem.
-Albo mi coś zaproponuj.
- Ok., więc tak 3 języki, język ciała, taniec i Kamasutra…
Powiedział patrząc się przez okno.
- Taniec odpada. Języki tak. I Kamasutra też mi się też nie przyda, raczej.
Mówiłem mu.
- Przyda ci się, o to się już nie musisz martwić… Taniec też ci się przyda…
- Nie, dziękuje. Nie przepadam za tańcem. Zamiast tego byłbym wdzięczny gdybyś zdobył mi podręcznik do prawa.
Uśmiechnął się.
- Niestety brak…
Obrócił się i spojrzał na niego.
- Posłuchaj, wiem, że masz teraz luzy, ale nie zachowuj się tak, bo będzie źle… Nie szukaj granicy bo ona w moim przypadku jest zgubna.
- Skąd wiesz, co robię.
Byłem jednak spokojny.
Faktycznie, sprawdzałem go.
- A granica jest u każdego.
- Tak, temu nie zaprzeczę, ale u mnie jest inna niż, u mojego brata… Skąd wiem, ponieważ nie pierwszy raz mam do czynienia z taką osobą jak ty, jak bym nie wiedział, co myślisz i co robisz wdanej sytuacji, nie był by dobrym nauczycielem czy tam treserem…
- To nie zmienia faktu, że pewnego dnia możesz się gorzko pomylić.
Patrzyłem na niego. I wiedziałem, że w pewnym sensie tu będzie mi jeszcze gorzej. Bo tu nie obowiązywały takie same widoczne dla mnie granice. Tutaj, musiałem być cały czas czujny.
- Co zrobisz, jeżeli znów się potne?
- Nie potniesz się… Wierz mi… Bo niby po co masz to robić, skoro już tego żałujesz…
- Może żałuje, może nie.
Rzekłem.
Był lepszy niż ja.
- Dlaczego niby miałbym żałować?
- Bo tak to już jest, odkrywasz, że jest coś jeszcze co musisz zrobić, że wcale nie było tak źle… Że chcesz jeszcze czegoś dokonać… Wrócić gdzieś… Może kogoś odwiedzić… Wszystko jest możliwe… Po prostu źle się z tym czujesz, twoja dusza ślę źle z tym czuje…
- Jesteś stanowczo zbyt mądry.
Praktycznie tak się czułem. I źle mi było z tym że on to zna.
- Ale kiedyś to cię zawiedzie.
Powtórzyłem mu.
- Ciebie też… Więc Justin teraz opowiem ci jak będzie twój plan zajęć wyglądał, za jakieś 2-3 dni…
Oparł się tyłem do okna i spojrzał na niego.
- Rano, mycie śniadanie o 8.30-9.00w jadalni następnie lekcję do obiadu obiad o 13.00. Następnie do 14 wolne, po 14 zaczynając się zajęcia praktyczne, do 18 znowu kąpiel i o 19.00 kolacja… Po kolacji macie czas wolny do 21. O 21 wszystkich was widzę w sypialniach, nieważne, czy jesteś ubrany normalnie czy nie, musisz być w pokoju… Między tymi zajęciami-odbywają się sesje, przez co jesteś zwolniony z dalszych zajęć jeżeli są jakieś cięższe wracasz prosto do pokoju i idziesz spać, czytać książkę i schodzisz dopiero na kolację… Zrozumiałeś?
Słuchałem lekko oszołomiony. Brzmiało to tak jakby miał wszystko jak w zegarku.
- Obóz karny?
Zasugerowałem.
- Czy raczej szkoła przetrwania?
- Dla jednych szkoła życia dla drugich sielanka… Zależy od ciebie, co sobie wybierzesz, tylko nie bierz przykładu z Damiana, bo on sam siebie krzywdzi…
- Wygląda jakby zażywał jakieś proszki rozweselające... Jak on może być taki szczęśliwy w tak beznadziejnym położeniu?
Pytam go. Nawet nie zauważam, że sam zmieniam nieświadomy temat.
- Widzisz… On jest po prostu szczęśliwy i docenia to co mu daje los… Tylko, że z nim jest trochę inaczej niż z tobą, ty ciągle chcesz iść do domu, którego już nie masz, on się już z tym dawno pogodzi, przez to, jest szczęśliwy… Zapomnij, a też staniesz się szczęśliwszy niż jesteś teraz…
- Nie jestem w stanie zapomnieć. Jaz natury kocham wolność i niema szans abym zrezygnował z swoich marzeń. Postanowiłem, że wrócę do swojego miasta na studia, do domu i to zrobię. Nie możesz kazać mi zapomnieć.
Tłumaczę mu.
- Nie, nie mogę i w cale tego nierobie… Po prostu mówię ci jak jest… Co do wolności, nawet nie wiesz ile jej tu masz… Pomyśl o tym…
- Może pomyślę, może nie. I nie myl pojęć. Ja będę żyć według siebie, nie potrzebuje nikogo, kto miałby mi mówić, co mam robić.
- Jednak, za nie dostosowanie się jest kara, tak jak wszędzie… Możesz, żyć wolny w domu, ale masz pewne obowiązki i nakazy z zakazami… Tak jak tutaj… Pomyśl o tym jak byś był w szkole zagranicą…
- Pewnie, że mam. Ale równie dobrze mogę się wyprowadzić z domu i robić, co chcę. Mogę zostać złodziejem, studentem, lekarzem, prawnikiem i mogę spać pod mostem, jeżeli chce. Nikt nie jest wstanie mi rozkazywać. I to jest piękne.
- Nie, bo nikt z ciebie nie wyrośnie, jeżeli będziesz przestępcą, jako lekarz masz więcej nakazów i zakazów niż papież… Ok., na dzisiaj kończymy ten temat… Nie próbuj po prostu tego robić, bo nie warto… Jak się przekonasz, jest coś lepszego od śmierci…
Powiedział kierując się do skrzynki z sokami, położył mu dwa na stoliku.
- Idę po obiad dla ciebie, więc nie wychodź nigdzie… Wiem, że byś nie uciekł nigdzie daleko, ale po co masz się męczyć…
Dodał wychodząc.
- Zauważyłem już.
Powiedziałem.
Faktycznie czułem, że pewnie nie doleciałbym do drzwi.
Po chwili drzwi się ponownie otworzyły, a mężczyzna wniósł na tacy posiłek, który nie wyglądał wcale źle, ale było go mało.
- Z boku, łóżka masz taką deseczkę podnieś ją i nastaw, żebyś miał ją przed sobą… A ja ci pomogę usiąść.
Pomógł mu, przestawiając łóżko, do pozycji siedzącej, kiedy wszystko było jak należy postawił przed nim tackę.
- Smacznego…
Dziękuje
Spojrzałem na posiłek. Wyglądał smakowicie.
- Powiedz mi... Wspominałeś coś o jakimś mieście.
- Tak… Są 2 powody, dzięki którym możesz się tam dostać, posłuszeństwo i koniec szkolenia czy tam nauki, lub posłuszeństwo i koniec nauki, ale jako osoba wolna… Co jakiś czas bym cię tam odwiedzał i sprawdzał co robisz… Jednak na to 2 trudniej zasłużyć niż na to 1.
- Nie rozumiem jednego... A w tym pierwszym, co następuje po końcu nauki?
Chciałem to drugie. Wtedy wyjechałbym sobie daleko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz