09 sierpnia 2009
Od razu puszcza wodę. Jest taki smutny...
Odsunął się kawałek od niego, kiedy on się mył, ktoś przyszedł po wiadro dając nowe i wymieniając jedzenie z miskami.
Mężczyzna stał i go obserwował, wiedział już, co mu sprawia więcej bólu niż gwałt czy bicie.
Zdradził się sam i wiedział to.
Zrobił sobie fałszywą nadzieję.
Na jego twarzy wciąż płynął łzy, kiedy myje się i pozwala wodzie zmywać potz ciała.
Po chwili wychodzi i otula się kocem, odruchowo.
Patrzy na niego jakby zrobił mu wielką krzywdę.
- Nie patrz tak na mnie, bo ja ci nic nie zrobiłem, tylko ty sam… Nie trzeba było tak protestować z tym jednym słowem…
- To jedno słowo zaprzecza moim pragnieniom powrotu do domu, panie
Mówi cicho i spokojnie.
Załamany.
- Chyba nie chcesz zranić swojej rodziny jeszcze bardziej? Najpierw zaginięcie, następnie śmierć, potem powrót? A oni już sobie poukładali życie bez ciebie.
Już nic nie wie, wszystko się mu miesza. Choć słowa mężczyzny wydaja się sensowne, nie chce w nie wierzyć.
- Minęło dopiero kilka... Jakiś czas panie
Ku przerażeniu chłopaka nie wie ile tu jest. Dni zlewają mu się w jedną taśmę pełną upokorzenia i bólu.
- Dla nich już nie żyjesz, tydzień temu odbył się twój pogrzeb, pogódź się z tym… A będzie ci się o wiele lepiej żyło… Tak jak Kahanowi…
Dodał nie wiedząc, czemu.
- Nie chce żyć lepiej... Za taką cenę.
Dodaje po chwili.
- Pozwól mi panie wyjść na dwór.
- Hmm…Pozwolę, ale jutro… Wieczorem, jak zobaczę, że jednak czegoś się nauczyłeś… Cenę?Cena jest ta sama, wszystko zależy od ciebie…
- Cena mojej dumy nie zależy ode mnie panie.
Mówi znów smutno.
- Panie... A co z Kahanem?
-Prawdopodobnie jeszcze się nie obudził… A co spodobał ci się, że tak się oniego martwisz?
- Martwię się o niego panie.
To nie było pożądanie.
- To domyśl się, co się stało…
Oparł się ostół.
- Co o nim myślisz?
- Myślę, że jest w porządku panie.
Mówi dyplomatycznie.
Zbyt szybko przyszło na zamianę w jego zachowaniu, aby chłopak był szczery.
- Hmm…Odpocznij i coś zjedz, rano przyjdę zobaczyć jak się czujesz…
Wyszedł,zamykając pomieszczenie na klucz.
Był cichy i spokojny. Nadal było mu nieswojo po tym wszystkim.
Znów spał i znów płakał.
Tylko obietnica jutrzejszego wyjścia trzymała go przy zmysłach.
Jedzenie było lepsze niż wczoraj, ale nie zjadł wiele.
W większości znów spał i marzył o domu.
Nie mógł uwierzyć, że go juz nie ma.
Chłopak przespał ranek i południe, kiedy zbliżał się wieczór mężczyzna wszedł do środka, spojrzał na dzieciaka.
- Śpisz?
Zapytał cicho, podchodząc do niego.
W ręku trzymał jakieś ubrania.
Otworzył oczy. Zawitały w nich jakieś ogniki, kiedy zrozumiał, że będzie mógł wyjść na dwór.
- Nie panie...
- To dobrze,w takim razie wstań i się ubierz…
Podał mu rzeczy i czekał, aż ten je założy, jak tak czekał spojrzał przez okno.
- Mam nadzieję,że lubisz psy.
- Jeżeli nie gryzą to tak panie.
Ubiera się szybko, czuje wygodę w tych ubraniach.
Czeka, gdy będzie mógł wyjść.
- A jak gryzą? I lubią czasem się zabawić?
- W takim wypadku nie lubię panie.
Dobija go mówienie w ten sposób. Niby, dlaczego tak musi...
- Jest ich dużo panie?
- Cała masa…Prowadzę hodowlę… Widziałeś, jakich piesków… Jednym z nich jest Kahan…
Zażartował.
To było żartem mężczyzny dla mężczyzny, dla niego już nie.
Czyż sam nie był zwierzakiem?
Nie zgromił go wzrokiem jedynie, dlatego że chciał wyjść na dwór.
Może, dlatego nie odszczekał nic.
- Duża jest ta hodowla panie?
- Mam 4normalne pieski chyba już je widziałeś i 8 tego typu jak Kahana…
Nie powiedział mu czy on jest już wliczony w tą 8 czy nie.
- A ja się w tą ósemkę zaliczam panie?
Gdyby miał siedmiu konkurentów to żyć nie umierać. Wystarczyłoby wyjść stąd i zniechęcić pana.
- Nie, nie zaliczasz się do nich… A wiesz, czemu?
Spojrzał na niego, jakoś łagodnie.
- Nie panie.
Chłopak znów był ciekaw.
- Ponieważ ciebie dopiero na niego tresuje…
- I idzie to w dobrym kierunku panie?
Oj... Po tej wypowiedzi pana ma zamiar zmienić swoje plany.
Skoro już pewnie i tak nie może wrócić.
- Trochę,powoli, ale idzie… Tylko wiesz to nie jest tak, że nie pozwalając mi na coś i buntując się, krzywdzisz tylko siebie i innych, ale nie mnie… Więc dla własnego dobra, lepiej bądź grzeczny… Może kiedyś popytaj się Kahana jak to z tym byciem posłusznym kiedyś wyglądało nie tylko u niego, ale i tak wszystkich złamałem…Nie ważne ile się opierali, każdego można złamać… Kahan się o tym przekonał najlepiej…
Mówił spokojnie, tak jak by to było coś normalnego.
- Lubię być pierwszy panie...
Mówi zdawkowo. Słowa mężczyzny znów go zastanowiły.
On mówił o tym wszystkim jak o jakiejś grze w szachy... Gdzie można przegrać partie, ale nie mecz.
- Wiesz, raz miałem podobnego zwierzaka do ciebie… Ale już jest wolny…
Lekki uśmiech, nie można było jednak stwierdzić czy to uśmiech radości czy ze złości,a może obojętności.
Te słowa od razu przykuły uwagę chłopaka.
- Wolny panie? Czym sobie zasłużył?
Obserwuje twarz pana.
Do póki rozmowa jest ciekawa i interesująca niech będzie, że tak go tytułuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz