02 października 2009
Witam po przerwie i zapraszam do czytania.
*************************************************
- Kahan nie powiem, nigdy nie powiem. Obiecałem przecież. Chodzi mi o to, że on w każdej chwili może tu przyjść, prawda?
- Tak w końcu tu mieszka… Nie rozumiem cię…
Kręci głową.
Wydaje mu się, że chłopak nigdy nie widział normalnego życia.
- Teraz już nie musisz.
Patrzy w zamyśleniu na niebo.
Zapowiada się przepiękny dzień.
- Czemu nie muszę? To coś złego?
- Wydaje mi się, że dla ciebie ta kwestia to wszystko jedno. Ja po prostu chce się stąd wydostać.
Tak on tego nie rozumiał.
- Ale czemu? Skoro i tak nie masz, dokąd…
- Mam, dokąd... Nawet, jeśli moja rodzina porzuciła nadzieję... - Na chwilę głos zwierzątka się załamał. - To ja wierzę, że warto wrócić. Chce się uczyć... Bawić. Nawet, jeśli to będzie trudne z początku.
- A czemu tu nie możesz się bawić? I się uczyć?
Zwierzątko prychnęło.
- Nie umiem sobie tego nawet wyobrazić.
- Czemu? Z resztą cię nie rozumiem… Mówisz tyle o wolności, o tym, że chcesz coś zrobić, a tak naprawdę nic nie robisz, niby się buntujesz. Krzywdząc siebie… Ale jednak dalej stoisz w miejscu… Czemu Pana nie poprosisz, żeby ci dał normalny pokój i żebyś mógł się uczyć…
Mówiąc to patrzył w trawę.
- Nie uważasz, że to byłoby zbyt proste?
Prawda taka, że zwierzątko nie spodziewało się po dotychczasowych wyczynach swojego pana takiego pozwolenia. Ale.. Może by tak spróbować?
- A próbowałeś? I czy Pan ci zabronił o cokolwiek pytać i prosić?
Dalej patrzył w trawę, którą zaczął podskubywać.
- Spróbować zawsze można.
Kwituje.
- Powiedz mi. Czemu ty go tak bronisz?
Nawet nie musiał się zastanawiać nad odpowiedzią.
- Ponieważ jest moim Panem…
- Od jak dawna?
Czy on za kilka lat będzie taki sam?
- Od zawsze…
Zwierzaczek powoli rozumie.
Chłopak po prostu nie zna innego życia. Co za potwór...
- I nie pamiętasz innego życia?
- Nie… Ja się tu urodziłem i mieszkam tu od małego…
Powiedział w końcu.
- Rozumiem
Odparł zwierzaczek.
- Chcesz może jeszcze wiśni?
Pyta zmieniając temat.
- Nie dzięki, tyle mi wystarczy…
Spojrzał w bok i zauważył zbliżającą się sylwetkę Pana.
Zwierzątko się spięło odwracając głowę w bok.
Patrzył na będącego przed nimi mężczyznę.
Szybko ich znalazł.
Pan podszedł do nich i spojrzał na dzieciaka.
- Jak tam wspinaczka po drzewie się udała?
- Dobrze panie.
Powiedział z wahaniem.
- Jedne z najstarszych drzew, jakie widziałem.
- Tak, rosło tu zanim mój dziadek wybudował tu tą posiadłość… A dobre owoce?
- Dziw bierze panie, że na tak starym drzewie rośnie cokolwiek.
Przyznaje.
- Ponieważ dbamy o nie, to rośnie… Wracamy?
Zapytał, a nie wydał polecenie.
- Tak panie
Powiedział zwierzaczek wstając.
Faktycznie nie najlepiej byłoby przesiadywać na dworze tyle czasu.
Szczególnie, że nie było za ciepło.
Kahan też wstał spojrzał na Pana, skłonił się i pierwszy poszedł do rezydencji.
Mężczyzna spojrzał na dzieciaka.
- Zadowolony?
- Tak panie
Odrzekł.
- Jutro też będę mógł panie wyjść?
Pyta, zależy mu.
- Hmm… Nie wiem, zobaczy się, w jakim stanie będziesz jutro…
- To znaczy panie?
Powoli drzewa się przerzedzały.
Teraz widział jak daleko zaszedł.
- Chcę coś zrobić z tobą, teraz wieczorem lub jutro rano…
Zwierzątko to przeczuwało. A jednak nie narzekał. Dziś było bardzo przyjemnie. Może przyzwyczai się do tego mężczyzny?
- Dobrze panie.
Zgodził się niezwykle szybko.
- Wolałbym jednak panie wieczór...
Uśmiechnął się lekko do niego i poczochrał po włosach.
- Dobrze… A teraz wracajmy coś zjeść…
- Oczywiście panie
Potraktował to, jako nagrodę.
Wychodzili już z drzew na w miarę otwarty teren.
Zaczęli wchodzić do posiadłości, która była ogromna, zaczynała się od dużego holu gdzie wisiało dużo portretów.
Na jednym z nich był widoczny młody chłopiec siedzący na krześle, wyglądał na jakieś 16 lat, a obok niego stał młodszy chłopak, chudszy i biedniej ubrany, który patrzył się na osobę siedzącą na krześle.
Ten właśnie najbardziej przykuł wzrok zwierzaczka.
- Kto jest na tym obrazie panie?
Pyta z ciekawością.
Malarz, który uchwycił obu chłopców miał talent.
Zatrzymał się i spojrzał na ten obraz, na który patrzył chłopak.
- Ja i Kahan…
Po czym znowu się odwrócił i zaczął iść dalej skręcając następnie w lewy korytarz.
Pobiegł za swoim panem, mając w pamięci ten obraz.
- To było wiele lat temu, prawda panie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz