czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 26

18 października 2009


Mężczyzna lekko złapał go za brzuch.
- Boli cię jeszcze?
Zapytał szepcząc mu do ucha.
- Trochę panie
Szepcze chłopak czując przyjemny dreszcz na karku.
O mało nie jęczy.
Tyle tylko może się kontrolować.
- Ale to nic panie...
- To dobrze… Jak będziesz grzeczny to nie będzie już tak boleć…
Postawił go na ziemi i ruszył przed siebie.
- A teraz chodź…
Psy bacznie go obserwowały leżąc pod ścianą.
Złapał pana za rękę.
Spoglądną od razu na niego... Zwierzątko bało się reakcji.
A jednak to był nie tylko odruch. Tylko czy może?
- Postaram się panie... W końcu nie mam innego wyboru.
Powiedział nieco smutno.
- Nie, nie masz i nie musisz się ich bać, nie zrobią ci krzywdy…
Kiedy wyszli z jadalni, mężczyzna uwolnił się od jego uścisku i poszedł przodem prowadząc go w głąb domu na pierwsze piętro.
Smutek jeszcze bardziej zagościł na twarzy zwierzaka.
Nawet tego nie może zrobić...
- Przepraszam panie, ale wyglądają na niebezpieczne.
Boi się tego gdzie się kierują.
Nawet nie potrafił ukryć zdenerwowania.
To takie dziwne, zawsze zwierzątko wyobrażało sobie seks, jako coś wspaniałego, bynajmniej nienapawającego takimi uczuciami.
Starał sobie przypomnieć swoją dziewczynę i był jeszcze bardziej przerażony, bo była ona tylko mglistym wspomnieniem.
Zwierzątko widząc, że trochę się oddaliło dobiegło bliżej pana.
- Pilnuj się, bo jak się zgubisz i stracisz mój zapach, psy mogą cię źle potraktować…
W końcu weszli do jakiegoś pomieszczenia, był to ogromny pokój, a raczej sypialnia, łóżko w nim było ogromne z 6 osób mogłoby się na nim się wygodnie rozłożyć.
Pan jednak szedł dalej wszedł do łazienki, która była taka jak sypialnia lub większa, na środku była ogromna wanna wbudowana w podłogę, coś jak brodzik.
Kahan pilnował wody, nawet na nich nie spojrzał, kiedy weszli.
Pan podszedł do niego i go pogłaskał po włosach.
- Grzeczny Kahan…
Dodał, po czym spojrzał na dzieciaka.
- Możesz się rozbierać.
Dlaczego musi go znów to spotykać?
Pyta się sam siebie zwierzaczek, kiedy ubrania zsuwają się na ziemię po kolei.
Zgodził się... Chciał wieczór, tak!
Ale z każdą sekundą żałuje tej decyzji, choć powinien być pod wrażeniem tego pomieszczenia, nie potrafi.
Myśli cały czas o tym, co zaraz będzie.
Jest tak spięty.
Rozebrany nie podnosi wzroku.
Pan i Kahan widzieli go z każdej strony a jednak na jego policzkach maluje się słodki rumieniec.
- Co teraz panie?
Pyta z pozoru spokojnie, choć z zaciśniętym gardłem.
- Możesz wejść do wanny, żebyś nie zmarzł…
Mówił spokojnie, sam się rozbierając, kiedy to zrobił wszedł do wanny, a zaraz po nim Kahan, który usiadł mu na kolanach.
Wtulając się w niego, miał spuszczoną głowę nic nie mówił.
-Co jest Kahan, że taki jesteś cichy? Boli cię coś?
Kahan pokręcił przecząco głową.
- Nie Panie…
Zwierzątko słuchało ich rozmowy lekko rozluźnione.
Było tu wystarczająco miejsca, aby był daleko od ich obojga a jednocześnie widział wszystko i słyszał.
Zwierzątko także to zauważyło, choć znów sobie odpuścił myślenie. Zmęczone już mięśnie chłopaka widocznie rozluźniły się w ciepłej wodzie delikatnie czymś pachnącej.
- Jesteś zazdrosny? Kahan, przecież wiesz, że i tak jesteś cały mój… Nigdy tak się nie zachowywałeś, co się stało tym razem…
Dzieciak, mógł zauważy, że Pan jest dla niego dobry.
- Nic, przepraszam Panie, że się martwisz…
Mówił, ledwo jak by miał się zaraz rozpłakać.
- Kahan… Masz nie płakać, nie pozwoliłem ci… Więc nie płacz… Bo nie ma o co, jeśli cię nic nie boli…
Kahan pokiwał głową, a po chwili się już uspokoił.
Dopiero po tym Pan spojrzał na dzieciaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz