czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 31

30 listopada 2009


-Jak to...Jak to praca?
-Układam ludzi dla pieniędzy, na wakacje przyjeżdżam tutaj… I odpoczywam… Jednak nie musisz się mnie bać… Twój dzień będzie normalny, po prostu będziesz miał sesje ze mną od 1,5h do 6h… Czasem raz dziennie czasem raz na tydzień, miedzy nimi znajdę ci jakieś zajęcie, żebyś się nie nudził… Jesteś w takim wieku, że na pewno chciał byś się uczyć, więc to też mogę ci załatwić…
Pokiwałem głową.
-Chciałbym.
Apotem okryłem się mocniej.
-Zimno mi.
Powiedziałem. Nie wiedziałem, że to przez ubytek wcześniejszy krwi.
-Na razie będziesz miał ulgowe… Straciłeś dużo krwi i to dla tego, więc musisz dużo pić…
Podał mu szklankę z sokiem z czerwonej porzeczki.
-Napij się…
Uniosłem się i sięgnąłem po szklankę. Nadal byłem słaby.
Napiłem się trochę.
-Chyba polubię chorować
Uśmiechnął się, lekko przytrzymując szklankę.
-Raczej nie… Jak odpoczniesz powiem ci, jakie są zasady, jeśli jakąś złamiesz będzie kara… Ja nie odpuszczam jak mój brat…
Dodał tylko.
-Żeby on odpuszczał.
Powiedziałem tylko i wypiłem prawie połowę. Faktycznie chciało mi się strasznie pić.
-Jaka jest między wami różnica wieku?
-Jestem od niego starszy… A co powiedział ci ile on ma lat?
-Może... A o ile?
Nie powiedział, ale i tak mnie to ciekawiło.
Wyglądali naprawdę prawie tak samo.
Nie wiedziałem czy długo porozmawiamy, bo robiło mi się sennie znów.
-Parę latek…
Odłożył szklankę i go przykrył.
-Śpij i odpoczywaj… Ja muszę coś załatwić, ale nie martw się, kogoś tu przyślę…
Pogłaskał go delikatnie po policzku.
Przytuliłem policzek do tej ręki. Nauczyłem się to robić.
-Dobrze... Branoc…
Ziewnąłem. Czułem się o dziwo bezpieczny. On tak na mnie wpływał.
Po chwili wyszedł, a na jego miejscu w koncie usiadł inny chłopa, ubrany normalnie i wydawał się całkowicie normalny, tak jak on za czasów zanim trafił na wyspę.
Obudziłem się po jakimś czasie. W pokoiku nadal było jasno. Miałem strasznie wyschnięte gardło. Poszukałem w nadziei wzrokiem szklanki. Jednak nie było jej, znalazłem jakiegoś chłopaka.
-Część.
Wychrypiałem.
-Hey…
Powiedział cicho, ale pewnie, wstał i nalał mu soku.
-Pewnie chcesz się napić…
Podał mu szklankę lekko się uśmiechając.
Złapałem ją w dłoń i wypiłem spory łyk.
Od razu było mi lepiej.
-Dziękuje
Powiedziałem.
-Proszę… Pan wiedział, że będziesz chciał pić… Więc przyniosłem zapasy…
Wskazał na skrzynkę w rogu sali.
Roześmiałem się radośnie. Ten chłopak był naprawdę genialny.
- Dobry pomysł.
Pochwaliłem i odstawiłem szklankę na szafeczkę.
Odwzajemnił uśmiech i usiadł bliżej.
- Możesz… Możesz mi coś powiedzieć… Ale nie mówić o tym Panu?
Zapytał się z prośbą i lekkim przerażeniem w głosie.
- Pewnie, że tak, kablem nie jestem. Zawrzyjmy umowę, co w tym pokoju nie wychodzi za niego.
Jejku, nareszcie jakiś normalny człowiek.
Miałem ochotę usiąść sobie naprzeciw niego, z uwagi swojego stanu leżałem na boku z podpartą głową na ręce.
Przeraził się trochę widząc jego pozycję leżącą.
- Nie opieraj się tak jeszcze… Bo możesz stracić dłoń, jak krew tam nie dojdzie…
Powiedział wstając.
- Usiądę na twoim łóżku, ale połóż się proszę normalnie na plecach.
- Okej, tak może być.
Położyłem się normalnie.
- Dzięki…
Usiadł wygodnie na jego łóżku, opierając się o oparcie koło jego nóg.
- Możesz mi powiedzieć jak… Jak się ma Kahan… i Brat mojego Pana?
- O a to ty ich znasz?
Przyglądałem się mu i pytałem najpierw ja.
- Można tak powiedzieć… Więc co z nimi?
Zapytał patrząc na niego błagalnie, żeby mu już to powiedział i nie zadawał więcej pytań.
- No... No dobrze. Żyją.
Nie miałem pojęcia, co ja mam o nich mówić.
- Czego się chcesz konkretniej dowiedzieć?
-Jak się mają, jak wyglądają, jak cię traktowali…
- Chyba mają się dobrze, wyglądają eee... No normalnie. A traktowali to zależy od humoru. Ale, po co się pytasz?
- Bo chciałem wiedzieć… Ale już nie ważne… Mam nadzieję, że będzie ci tu dobrze… Jednak… Musisz się słuchać Pana… Bo on ci nie popuści…
Powiedział lekko schylając głowę.
- Rozwiń swoją wypowiedź.
Nawet teraz widziałem jego oczy.
- Wybacz, ze powiedziałem tak niedokładnie, ale dla mnie oni wciąż są nowi.
- Aha… Słyszałem tylko, że jest ktoś nowy, ale nie wiedziałem ile już tam jesteś… Jednak muszę ci powiedzieć, żebyś o nich zapomniał dla własnego dobra… Ja o nich zapomniałem… Tylko czasem mi się przypomina…
- Więc znałeś ich...
Powiedziałem bardziej do siebie.
To było dziwne. Bardzo dziwne. Ten chłopak wcale nie był zimny oddalony od innych czy strachliwy. Wyglądał jak normalny nastolatek.
- Co takiego zrobiłeś, że teraz jesteś tu?
Wnioskowałem. I pchałem łapki gdzie nie trzeba. Jak zwykle.
- Chodzi ci tu na wyspie, czy tu u Pana?
Zapytał patrząc na niego.
- To drugie.
Zbytnio się przekonałem, że taki los spotyka za nic. Nie... Ostatnio byłem coraz mniej normalny
Było widać, że walczy ze sobą, chciał mu powiedzieć, ale coś go blokowało.
- Ja… Ja nie mogę powiedzieć…
Wydukał w końcu opuszczając głowę.
- No powiedz...
Zachęcałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz