~~**~~**~~
Rozdział 55
- Ale w zamian za tą informację spełnisz jedną małą prośbę, o której
nie wspomnisz Serinowi, dobrze?
- No... No dobrze
Nie miał nic do stracenia, zresztą wątpił aby Serin nawet o cokolwiek
zapytał.
- Jesteśmy na pustyni, w Afryce, niedaleko jest oaza i jakiekolwiek
życie, dla tego jest tu lotnisko, a my zmierzamy do bunkrów, które kiedyś
zbudowali tutaj amerykanie, ale szybko się stąd wynieśli… Co musisz zrobić
powiem ci na miejscu…
Powiedział zadowolony, czekali jeszcze chwilę, ktoś się do nich
dosiadł, zamaskowany mężczyzna chyba arab, przyglądał się bardzo chłopakowi,
jednak widząc obroże na jego szyi nic nie powiedział.
Justin był piekielnie ciekawy, co właściwie obiecał, no i kim jest ten
mężczyzna który się do nich dosiadł, nawet nie mógł uznać w jakim jest wieku.
Ale nie martwił się zbytnio, był zadowolony, było gorąco aż przyjemnie
no i to jakaś odmiana zawsze.
Nie pamiętał kiedy ostatnio,
czuł się tak dobrze, gdyby nie świadomość po co tu jest, czułby się jak na
wakacjach.
5 samochodów ruszyło przed siebie zmierzając do celu, po dobrych 30
minutach drogi byli na miejscu, wysiedli, a samochody wróciły na lotnisko,
zostawiając około 15 osób samych sobie na pustyni.
- No to czekamy… Jak ci się podoba pustynia, słońce i ten ciepły
wiatr?
Byli sami, żadnych zwierząt, żadnej roślinności, więc 15 osób w takim
momencie wydawało się śmiesznym widokiem.
- Fajnie, jak na wakacjach, opalę się chociaż
Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Tak na serio to przypominało mu
ten serial co ludzie się rozbili na bezludnej wyspie.
Tylko w przeciwieństwie do
tamtych, tu każdy wyglądał na pewnego siebie, mimo absurdu sytuacji.
Justin po lepszym przyjrzeniu się osobą, które tak jak on czekały na
coś, mógł zobaczyć że 2 z nich nie ma swojego zwierzaka, a cała resztą już
posiada, w tym jeden mężczyzna miał aż 2, jedną dziewczynę i jednego chłopaka.
Następna różnica była taka, że tylko on był tak ubrany, bo cała reszta
miała tylko bieliznę, ładnie to ujmując w słowa.
Kiedy im się tak przyglądał dawny Pan lekko go klepnął w ramię.
- chodź wchodzimy już…
Przed nimi piasek się osunął i pokazały się schody, powoli wszyscy
zaczęli nimi schodzić w dół.
Justin czuł się trochę nieswojo podczas schodzenia.
Głównie dlatego, że nie przepadał za piwnicami, powtarzał sobie jednak
w duchu, że nie ma się czego obawiać, idzie jako widz tylko.
Kiedy zeszli na sam dół okazało
się, że wcale nie są w jakimś ciasnym czy małym miejscu, plac miał około
500-700m2. Był podzielony na stoisku, każde miało scenkę, na której byli wystawiani
niewolnicy, a na końcu pomieszczenia było jedno łóżko i pełno krzesełek, w tym
miejscu zwierzaczki kopulowały ze sobą dla zaspokojenia swoich właścicieli.
Towar był wszelaki, z różnych narodowości jak i z wieku, od dzieci po
już starszych mężczyzn, czy też w jakiś sposób oznakowanych lub też oznaczonych
przez tatuaże i kolczyki.
Każdy mógł wystawić wiec swojego zwierzaka do kupna, nawet Justin mógł
zostać tam sprzedany.
Chodzili blisko siebie oglądając towar, stanęli przy stosiku z jakimiś
dziećmi w wieku 11 lat, kiedy stali tak i do szło do nich jeszcze troje
chętnych do nabycia, sprzedawca pokazał uzębienie wszystkich, ale też genitalia
i obie dziurki w przypadku dziewczynek, a jedna przy chłopcach mówiąc, ze żadne
nie zostało jeszcze tknięte.
Pan zaczął się zastanawiać nad małym ciemnoskórym chłopcem.
- I jak podoba ci się któryś?
Zapytał w końcu Justina, bo niby po to go tu zabrał.
- To jeszcze dzieci...
Powiedział cicho, co innego w przypadku dorosłych, ale oni byli zbyt
młodzi. To było dla niego nienaturalne i obrzydliwe. Przecież w takim wieku, to
oni powinni grać w piłkę a nie być niewolnikami.
- I… co z tego?
Zapytał się obojętnie, już można było spokojnie je wprowadzać.
- Od 5 roku można sprzedawać, takie tu jest prawo, więc który?
Zapytał ponownie.
- Sam sobie wybierz, ja ci nie będę doradzał któremu z nich życie
zniszczyć.
Powiedział odważnie, wcześniej nie było powiedziane, że ten chce
takiego dzieciaka.
- Justin…
Wyszeptał mu do ucha.
- Nie podnoś głosu na mnie, inaczej będę musiał cię ukarać przy tych
wszystkich osobach, bo nie ładnie do mnie mówisz, po 2 czy uważasz, ze każdy
inny co go kupi da mu więcej i lepiej niż ja mogę mu dać, a po 3 jeśli się nie
sprzeda teraz będzie niewolnikiem aż się sprzeda, a jak nie i urośnie na
brzydkiego zostanie zabity, bo nie będzie
im się opłacało go sprzedać… Więc, jak myślisz który z tych dzieciaków
zasługuje na nowy lepszy dom?
Justin nadal był zdania, że to okropne, trudno było mu wybrać które,
wahał się między śliczna blondynką a... I wtedy zobaczył chłopaka o
niesamowicie ciemnych oczach, wręcz hipnotyzowały, a na dodatek wyglądał na
smutnego.
- Weź tego z śniadą skórą, tego trzeciego.
Nie odezwał się na temat nauki jaką dostał, przyjął tylko do
wiadomości.
- A co powiesz o tym ciemnoskórym?
Nie był to bardzo czarny dzieciak, ale było widać, ze jedno z rodziców
miało przodkach w tych rejonach.
Miał ciemne włosy i o dziwo bardzo jasne zielone oczy.
- Wygląda niesamowicie...
Powiedział Justin z aprobatą, czuł się tak... Dziwnie. Rok temu, nie
podejrzewałby, że takie rzeczy się dzieją na świecie i to na taką skalę.
Zapytał się o cenę, słysząc ją zaśmiał się, wskazał tamtą dwójkę o
której gadali i powiedział jakąś cenę, potem znowu się zaśmiał.
- Koleś jest niezły chce, za 2 tak jak za 3 normalnie, chodź…
Nawet nie odeszli kawałek, kiedy mężczyzna do nich posłał jednego ze
swoich już wytresowanych niewolników, żeby wrócili.
Dogadali się, że zapłacą jak za półtora, a nie za 3, więc jego Pan
wyszedł lepiej, a mężczyzna gorzej, ale i tak lepsze to niż nic.
Jednak dalsze oglądanie towarów robili razem, towar czekał do odbioru
przy wyjściu.
- Hmm, mogę jeszcze max 1 kupić…
Powiedział zadowolony, chciał coś dodać ale mężczyzna z którym jechali
zaczepił go i poprosił na krótką rozmowę.
Dogadali się, a Pan wrócił do Jutsina w jeszcze lepszym nastroju.
- Chodź… Zarobisz na swojego niewolnika…
Łapiąc go za rękę poprowadził go do łoża na końcu Sali.
- Zaraz ci powiem co masz zrobić.
Justin spojrzał na byłego właściciela z niedowierzaniem.
- Żartujesz? Nie ma szans, sam będziesz go pieprzyć i na dodatek ja
nie chciałem żadnemu dziecku niszczyć dzieciństwa, sam sobie tam idź.
Wyszarpnął rękę. Chłopak nie rozumiał, to miało być to o czym miał nie
mówić Serinowi?
Jednak mężczyzna mocno go trzymał.
- Nie niszczysz, dajesz nowe lepsze życie i spokojnie, nie z nim
będziesz musiał to robić… Aż taką świnią nie jestem…
Powiedział, tak jak by Justin go obraził w najgorszy możliwy sposób.
- Nie jestem dziwką, nie będę się pieprzył publicznie, dla twojego
widzimisię. Poza tym, nie po to tu przyjechałem.
Justin pilnował się jednak by nie podnieść głosu, nie mógł zwracać na
siebie uwagi, zauważył, że wszyscy w jego sytuacji byli cicho.
- Po to… Nie zapominaj, że nadal jesteś zwierzaczkiem bez żadnych
praw, co prawda nie moim, ale kiedy przekroczyłeś ze mną mury swojego obecnego
miejsca pobytu stałeś się mój, więc teraz nie masz wyjścia i to zrobisz, mając
gdzieś publikę…
Justin nie mógł jednak mu odpowiedzieć, chodź nie jedno słowo mu się
cisnęło do ust, gdyż mężczyzna przyprowadził swoją niewolnicę młoda dziewczyna
na oko 16-18 lat, ciemne proste długie włosy, ciemne duże oczy i piękny
subtelny uśmiech przywitały Justina, dziewczyna od razu do niego podeszła
kucnęła, wyjęła co trzeba i zaczęła go ustami stymulować patrząc na niego z
dołu swoimi dużymi oczami.
Robiła to chętnie, Justin mógł zauważyć, ze ona nie była do tego
zmuszana, wręcz przeciwnie, sama aż się gotowała, żeby z nim się zabawić.
No cóż, w tym momencie argumentacja chłopaka posypała się bardzo
szybko.
Dziewczyna, była taka śliczna, nie musiała go przekonywać wcale by
stwardniał w jej ustach momentalnie.
Przesunął palcami po jej aksamitnych włosach, westchnął z
zadowoleniem, to było jak spełnienie marzeń każdego napalonego nastolatka.
Szybko zapomnieli, że nie są sami, a po paru minutach Justin był w
niej, po następnych 15 doszedł w niej.
Jednak jeden raz to był za mało, a ich zabawa przeciągnęła się do
godzinnych harców, Justin wykończony dyszał, doszedł w niej 3 razy dyszał
ciężko na łóżku, kiedy dziewczyna zadowolona schodziła z niego.
Pomachała mu na pożegnanie i odeszła, jego były Pan liczył kasę, kiedy
policzył zabrał go z łóżka ustępując miejsca dla innych.
- Dobrze się czujesz? Może głodny jesteś lub spragniony?
Musiał o niego zadbać, jak by na to nie patrzeć zarobił na połowę
swojego własnego niewolnika.
- Pić, zdecydowanie
Wychrypiał, było wspaniale uczucie brania dziewczyny było takie...
Inne, ciepło i mokro. Czuł się jednak zmęczony, a ostatni raz gdy szczytował
czuł już lekki ból. Wcześniej nie zwracał uwagi na publiczność, ale teraz był
mocno zarumieniony, bo chwilami czuł na sobie nadal spojrzenia.
Kiedy go ubrał wziął na ręce i zaniósł w miejsce gdzie już na
spokojnie chłopak mógł ochłonąć i się czegoś napić.
- A teraz czekam na podziękowanie, w końcu mi się należy… Chyba dobrze
się bawiłeś, a tak nie chciałeś…
Czekał na jego słowa podziękowania, w końcu mu się należały.
Wypił bez oderwania od ust prawie pół butelki zimnej wody zanim się
odezwał.
- Dziękuje, panie. Ale wiesz, zarobiłem dla ciebie, więc powinienem ci
podziękować tylko za fakt, że to była śliczna dziewczyna.
Powiedział z rozbrajającym uśmiechem.
- Myślisz że za takie grosze, pozwolił bym się zabawić z tobą tym
starym piernikom?
Zaśmiał się to go rozbawił.
- Zarobiłeś na pól niewolnika, lub jednego już wykorzystanego, jednak
nie dam ci tej kasy teraz, a wtedy kiedy odzyskasz wolność, przyda ci się wtedy
ta kasa bardziej niż teraz kiedy nic sobie kupować nie musisz… A nie masz też
możliwości kupna takiego niewolnika, nawet tylko po to, żeby dać mu wolność… A
odpowiadając na twoje pytanie dla czego, nie możesz zwrócić mu wolności już ci
mówię, bo nie masz mu jak zaoferować środków do życia, mieszkania początkowej pensji zanim stanie na
własnych nogach… Jeśli byś mu tego nie dał, są 2 rozwiązania, albo sam by
znalazł sobie nowego pana, albo został złapany i znowu zniewolony, co prawda
jest też 3 opcja, ale nie ma dalszych poczynań czyli śmierć… Już wiesz dla
czego danie wolności niewolnikowi jest tak rzadko dawane przez ich panów? Bo są
tańsi w utrzymaniu jak żyją z tobą niż osobno na wolności…
Zrobił wydech i wdech.
- Ok, zbieraj się idziemy dalej, mam ochotę sobie jeszcze coś kupić…
Powiedział to tak jak by miał kupić sobie jakąś rzecz, a nie
człowieka.
Justin spojrzał zaskoczony, to była chyba najdłuższa wypowiedź z ust
byłego właściciela jaką słyszał. Ale wcale nie chodziło mu o te pieniądze, po
co mu miały być? Przyjął już parę tygodni wcześniej, że kiedyś trafi gdzie
indziej, a wolność to pewnie na starość dopiero.
- Właściwie to ja tylko żartowałem, ale dzięki za wyczerpującą
wypowiedź.
Dopił wodę i wstał z nim, był ciekaw co jeszcze dziś zobaczy.
- Proszę to już tak na przyszłość… A teraz ruszaj tyłeczek i chodź…
Ruszył przed nim spokojnie jednak, żeby ten się nie zgubił w tłumie.
Na początku jakoś nic nie zatrzymało jego uwagi, dosłownie nie było na
czym oka zatrzymać.
- Boże, czy już wszystko wykupili… Ale badziew…
Stwierdził.
- Zepsute, uszkodzone lub zużyte…
Mówił dalej zniesmaczony tymi resztkami.
- Uh... To trochę nie na miejscu, to co mówisz, bo ja tam gdzie oni
mogłem być.
Zauważył. Niektórzy z starszych tutaj go przerażali, na przykład
chłopak starszy od niego może z 5 lat z plecami, na których miał blizny już nie
do pozbycia się.
- Nie, no bez przesady, ty jeszcze zielony jesteś…
Wodził spojrzeniem, aż tu nagle przykuł uwagę, chłopak, ba mężczyzna,
młody, dobrze zbudowany z co prawda tatuażem na twarzy z liczbą 69, ale był
dość ciekawy.
Przyda mu się w końcu ktoś doświadczony, żeby opiekował się jego
nowymi nabytkami.
Oczywiście sprzedawca pokazał wszystko tak jak wcześniej, zęby,
członek z jądrami i wejście, wcale nie wyglądało na zużyte.
Wysłuchał krótkiej historii z życia, niby był u kogoś, ale koleś
zbankrutował i oddał go komuś za spłatę paru % długu.
- jak ci się podoba?
Zapytał Justina, chociaż już się dla niego nie liczył jego komentarz.
Zapytał Justina, chociaż już się dla niego nie liczył jego komentarz.
Dla chłopaka, ten mężczyzna wyglądał jak totalny recydywista z
wiadomości o 19 w telewizji, ale to nie był jego wybór. Bardziej ciekawiła go
ta rozbieżność, najpierw dzieciaki a potem dorosły facet.
- To nie mi się ma podobać.
- Dobrze powiedziane… Ale i tak chciałem twoją opinie usłyszeć…
Zapłacił, ale teraz to on już szedł z nimi, szli odebrać jeszcze 2,
która czekała przy nich przy drzwiach, ale też mieli już wracać do domu.
- Kto by powiedział, ze jest od
ciebie starszy zaledwie 2 lata… Szok… I prawie nie ruszany, tatuaż da się
przeżyć, dłuższe włosy, dobrze ułożone jak z jakieś mangi, nawet mu pasują…
Skomentował jedynie.
O dziwo nowa zabawka dziwnie się patrzyła na tyłek Justina, ale to
mógł być tylko czysty przypadek, w końcu musiał się gdzieś patrzyć.
Zdziwił się porządnie, tylko dwa lata? Wydawało mu się, że
przynajmniej pięć. To było niesprawiedliwe, taka mała różnica, a różnili się
całkowicie z budowy ciała.
- Czytasz mangi?
Nie podejrzewał, że jego poprzedni właściciel był taki fajny.
- Tak, a czy to, aż tak bardzo cię dziwi?
Zapytał podchodząc do jakiegoś mężczyzny i mówiąc cos do niego.
- Poczekajcie tutaj…
Wyszedł po 6 minutach z 2 chłopczykami, trzymającymi go za rękę, było
widać, ze dostali coś na uspokojenie, żeby nie było problemów z transportem,
jednego dał chłopakowi, żeby niósł, drugiego sam wziął, Justin był za mizerny z
wyglądu, wiec nic nie dostał.
Kiedy wyszli na pustynię, jeden samochód już na nich czekał, zapakowawszy
się do niego ruszyli.
- I jak ci się podobało? Było warto?
- Pewnie, że było. Miła odmiana, no i dzień z tobą.
Powiedział Justin, patrząc jednak nie w jego twarz, a w horyzont.
Wstydził się mówić o tym, jak naprawdę się cieszył.
- Hmm… Za pewne, jak opuścisz Serina to też go będziesz bardziej
cenić, to normalne… Ale nie martw się,
uznam to za komplement… Jak będziesz
chciał i będziesz dobrze się uczyć poproszę go, aby ci kiedyś pozwolił do mnie
wpaść, zabawisz się z moimi nowymi nabytkami…
- Trzymam za słowo.
Powiedział rozluźniając się już.
Może jego były właściciel miał
racje, co do powodu jego uczuć.
- Jest dużo miejsc takich jak to?
- Nie… Na całym świecie są 4, niedawno powstało 5… Czyli 5… ale tam
jeszcze nie byłem, wiec ci nie powiem czy tak jest czy nie, to tylko plotki…
- Rozumiem... A co u Kahana?
Usiadł wygodniej i spojrzał na mężczyznę i uważniej na ten nowy
nabytek.
- Dobrze, też uwielbia te
wyjazdy, może się chociaż wyspać, ale też za pewne jest zazdrosny o mój nowy
nabytek… Taki już on jest, mały i kochany, czasem się zastanawiam cyz go czasem
za bardzo nie rozpieściłem…
- Możliwe... A co się stanie z tymi wszystkimi, którzy dziś nie
zostali sprzedani?
Spoglądał czasami ukradkiem na tego nowego zwierzaczka, na oko nie był
niczym otumaniony, ale był strasznie spokojny. Justin był pewien, że w jego
sytuacji, jemu by się buzia nie zamykała od pytań.
Starszy chłopak patrzył spokojnie na horyzont pustyni, młodsi spali,
wiec mężczyzna mógł spokojnie odpowiedzieć.
-będą czekać na kupców, max 3 lata jak sie nie sprzeda, albo sami
oddadzą, albo sprzedadzą innemu kupcowi, lub tez co bardzo rzadko sie zdarza
wypuszcza, ale zazwyczaj znowu są łapani w niewole, a jak to nie pomaga to
czeka ich śmierć... Czasem tez kupiec sam bierze sobie jakiegoś na
niewolnika...
Chłopak siedzący kolo Jutina na słowo śmierć lekko drgnął, ale nie
spojrzał na nich, patrzył sie dalej przed siebie.
Przeanalizował jego słowa i powiedział patrząc na śpiącą dwójkę.
- Cieszę się, że nie trafiłem pośrednio tutaj... Może czułem straszny
szok, kiedy nagle obudziłem się u ciebie, ale nie musiałem przeżywać tego co
oni.
- Tak, jednak nie mogę się
wypowiadać, bo nigdy tego nie doświadczyłem, ale on owszem...
Obaj spojrzeli na starszego chłopaka.
- Najgorsze jest... kiedy potencjalny kupiec odchodzi...
Powiedział spokojnie, ale cicho.
Justin sam nie wiedział co zrobić, mówić, że będzie teraz lepiej? To
byłoby kłamstwo.
- To był twój pierwszy targ, czy byłeś tu dłużej?
- Nie, zostałem złapany na ulicy, mój pan jednak zbankrutował, a w
zamian za zmniejszenie długu oddał mnie, osoba która mnie dostała wysłała mnie
na targ, żeby sprzedać za pośrednictwem tego kupca...
W dalszym ciągu na nich nie patrzył.
Normalnie zapytałby o imię, ale jaki to miało sens w tej sytuacji?
- Gdzie się urodziłeś?
Nie odpowiedział do póki jego nowy pan nie dał mu takiego pozwolenia.
-Urodziłem się w Hiszpanii...
Nagle coś zwróciło uwagę Justina.
- Pamiętasz? Kiedy pytałem cię, jak mnie znalazłeś, powiedziałeś, że
szedłeś na aukcje... Tak więc kłamałeś?
Zmrużył lekko brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Możesz rozwinąć swoją wypowiedź?
- No, wtedy kiedy siedzieliśmy pod drzewem i powiedziałeś, że jak się
będę dobrze zachowywać to mnie tu zabierzesz... Zapytałem cię o to dlaczego
trafiłem do ciebie inaczej. Odparłeś mi, że byłem na zamówienie i idąc na
aukcje mnie zauważyłeś.
- No tak...
Dalej go nie rozumiał.
- Dalej nie wiem o co ci chodzi...
- No kłamałeś! Jak mogłeś mnie zobaczyć idąc na aukcje, skoro ja nigdy
nie byłem tutaj.
Hmm.. Zapowiada się ciekawie.. Czekam cierpliwie na następny rodział..
OdpowiedzUsuńPozdrwaiam, M.
super notka, a co do szkoły to wiem co znaczy koniec semestru masakra :( ale co zrobić żyje się dalej :)
OdpowiedzUsuńJaaaj, nocia *.* pomarudzę, że nadal robicie błędy, których można uniknąć po przeczytaniu dokładnie tekstu i poprawieniu ich, ale wydarzenia w opowiadaniu są w stanie mnie jak i zapewne innych fanów udobruchać ^^ Ciekaw czy Justin będzie miał okazję spotkać później nowe nabytki... Muszę przyznać, że mnie intrygują :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję szczerze, że byłam zła w stylu "ja chcę notkę! Za co oni mnie tak karają!" ale rozumiem, bo wiem jak to jest, gdy nauczyciele sobie przypominają pod koniec semestru, że nie mają z czego wystawić ocen :/
Sharon d'Arc
nie waż się marudzić jak sie nie podoba to spadaj takie jest moje zdanie
UsuńSuper nocia , fajny królik ale nie zapominaj że to jest tematyka Yaoi a dziewczyna nawet na targu i za kase to nie najciekawszy pomysł .
OdpowiedzUsuńCiesze się że wy też przejmujecie się nauką ja sama nie mam czasu zawsze na to co chcę .
Pozdrawia Jaruzaki
Yaoi jest w opowiadaniu, to jest dodatek wszystko jest zaplanowane, więc nie martw się nią, czasem muszą być przerywniki, chodź na początku ktoś nam pisał, żeby dodać zwierzaka dziewczynę lub nawet zwykłą pokojówkę, co oczywiście nie przypadło nam do gustu i odmówiliśmy, to na razie nic nie wnosi do fabuły, a zwierzaczkowi przyda się trochę zabawy i relaksu :)
Usuńtak pamiętam pisałam w waszych komentarzach o tym że w yaoi dziewczyn być nie powinno .
UsuńA co do relaksu to fajny sposub nie ma co .
Pozdrawia Jaruzaki
Nienawidzę końca semestru. Wszystko nagle zwala ci się na głowę :/ Notka zajebista :D zresztą jak każda :D Nie mogę się doczekać następnej :D :D
OdpowiedzUsuńzwłaszcza jak ma się egzamin z prawa, gdzie trzeba mieć wszystko wykute...
Usuńp.s dla osób które nie wiedzą dodaliśmy parę postaci nowych więc możecie sobie ich oblukać :)
Super notka nie mogę się doczekać kolejnej. ;D
OdpowiedzUsuńświetna notka no i powodzenia z nauką ale oby nie zabrakło czasu na bloga <3
OdpowiedzUsuńZdałem więc jest już ok :)
OdpowiedzUsuńFajnie, jest, ktoś z moim podpisem -,-
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy.
A bez dopytywania się o notkę też można dostać królika? xd
M.
Królika nie, ale królikiem tak... A wież mi ze jak cię chapnie chociaż jest mały, ranka 2 razy dłużej potrafi się goić niż jak pies cię ugryzie :S
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, zaczyna się robić bardzo ciekawie, jak „pan” z tego wybrnie. Justin zarobił na swojego niewolnika... Ciekawe czy Justin w przyszłości będzie miał okazję zobaczyć się z nowymi nabytkami...
Weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
ERWIK TY WIESZ JAK SIĘ MASZ XD <3
OdpowiedzUsuńW jeden dzień udało mi się przeczytać całość. Jestem tu pierwszy raz i jestem mile zaskoczony. Szukałem i szukałem tego rodzaju yaojciów i WRESZCIE!!! (no co? każdy ma swoje zboczenia, a mnie jarają "zwierzaczki", "lochy", itd). Gratuluję tak świetnego opowiadania!!! Nie orientuję się jeszcze jak tu z dodawaniem notek ale z każdym dniem będę zaglądał z nadzieją. WENY, WENY I JESZCZE TROSZKĘ WENY!!! I kolejnej notki, ale to tak przy okazji. Opowiadanie świetne i jestem szczerze zaintrygowany postacią Pana i Justina :D Co będzie dalej? Czekam, czekam z niecierpliwością!! JESZCZE RAZ WENY ŻYCZĘ!!!!
OdpowiedzUsuń