Wybaczcie za to spóźnienie :)
~~**~~**~~
Kiedy doszedł w nim, a widział, że ten
jest bliski dojścia, kazał mu zejść i się wypiąć, bo czas na karę.
- Ale ja...
Nie dokończyłem widząc jego wyraz twarzy,
zszedłem z jego nóg i tak jak mi kazał wypiąłem się, choć moje ciało domagało
się uwagi. Czułem się nieswojo wiedząc, że jestem trochę rozciągnięty i widać
jego spermę we mnie.
Zapiął spodnie, wstał i wyjął pasek
skórzany z szuflady.
- Teraz chce, żebyś jęczał, wiem, że
będzie ci to dawać dużo przyjemności i masz dojść, jak dostaniesz 5 klapsa…
To było czyste polecenie, bez żadnych
haczyków czy wyjątków.
Obawiałem się, że nie dam rady, moje
pośladki wciąż były zaczerwienione po wczorajszym laniu.
Nie śmiałem protestować, pamiętając
poprzednie słowa.
To nie było łatwe, ale musiało mieć jakiś
powód.
Podejrzewałem, że podchodziło to pod
bezwzględne posłuszeństwo.
- Wiesz o czym masz nie zapomnieć?
Zapytał, w końcu nie chciał go narażać na
niepotrzebny stres.
- O tym żeby jęczeć?
Zapytałem niepewnie. Co prawda mówił
jeszcze o dziękowaniu, ale chyba tego nie musiałem?
- Nie, masz liczyć i za każdym razem
podziękować…
Uderzył go szybkim ruchem i czekał, aż
policzy i podziękuję.
- Jeden...
Zawahałem się, dlaczego miałem robić coś
co było absurdalne?
Sprawiał mi ból, ale i tak zmusiłby mnie do
powiedzenia tego.
Ledwo wydusiłem z gardła to jedno trzysylabowe
słowo.
- Dziękuje.
- Zapomniałeś najważniejszego słowa w podziękowaniu,
więc zaczynamy od nowa.
Dostał jeszcze raz.
Jęknąłem pośrednio jednak z bólu, ale nie
dało się tego wyczuć.
- Jeden, dziękuje panie.
- Dobrze…
Uderzył wolniej, w dół pośladka bliżej
jąder.
- Dwa... Dziękuje... Panie.
Zawahałem się odrobinę. Kolejny jęk, bo
zaczynało coraz bardziej boleć.
Tym razem muśnięcie bardzo delikatne w
jąderka, co o dziwo go jakoś podnieciło, chodź też czuł ból.
Teraz nie musiałem udawać
przyjemności, bo faktycznie ją czułem.
- Trzy, dziękuje Panie.
Płynnie wypowiedziałem te słowa, oczekując
kolejnego podobnego uderzenia.
I takie było, tylko mocniejsze i szybsze,
ale dające przyjemność.
To już było 4 uderzenie, jeszcze 1 i
powinien dojść.
- Cztery, dziękuje P...anie
Mój głos odrobinę drżał i ja też. Wmówiłem
sobie co mam zrobić przy następnym uderzeniu i uważałem, że to możliwe.
Jednak teraz wziął pejcz, zakończony jak
by grotem strzały, ale była to skóra i uderzył go zahaczając o wejście i jądra,
bolało, ale przyjemność była nie z tej ziemi, ale musiał pamiętać, żeby
policzyć, podziękować i dojść, nie w innej kolejności.
Ledwo utrzymałem się w wypiętej pozycji,
krzyknąłem głośno. Wiedziałem, że nie wstrzymam się teraz więc gdy tylko
zaczerpnąłem oddech odliczyłem do końca
- Pięć, dziękuje Panie
Przy wypowiadaniu słowa ,,panie''
doszedłem i opadłem na podłogę z kolejnym jękiem.
Kucnął przy nim i go pogłaskał zadowolony.
- Grzeczny Justin, dobrze się spisałeś… A
teraz zliż to co wyciekło z ciebie…
Miał na myśli swoją spermę jak i jego, on
odłożył narzędzia tortur i usiadł na krześle.
Nie wiem dlaczego, ale miałem łzy w
oczach, a przecież nie było mi źle.
Uklęknąłem na podłodze i pochyliłem się nad
dwoma plamami, będąc chyba pod wpływem jego słów powoli zlizałem i przełknąłem
ciecz.
Poczułem się jeszcze gorzej, jak pies zlizujący
z podłogi.
Kiedy zlizał wszystko czekała go jednak
nagroda, Son podszedł do niego i go pocałował delikatnie, ale bardzo namiętnie,
nie przejmując się, ze ten ma resztkę spermy w ustach.
Zaskoczony oddałem pocałunek. Musiało
chyba dobrze mi pójść, skoro to zrobił... I to była chyba najlepsza rzecz jaką
mogłem w tym czasie dostać. Nie czułem się już zdołowany i ta lekcja wydała mi
się nie taka zła. Son był może ostry, ale faktycznie znał się na tym.
Naprawdę był z niego zadowolony, ale nie
popuszczał i dopiął swego.
- To koniec lekcji, jutro po obiedzie o
15.30 cię tu widzę, jednak radze zjeść pół porcji tego co zwykle, bo może być
nie przyjemnie…
Wyszedł zostawiając go samego.
Oparłem się o jakiś stół i stałem chwilę,
musiałem ochłonąć. Potem ubrałem się i wyszedłem z tej sali, zamykając drzwi.
Wolnym krokiem poszedłem do pokoju, rozglądałem się wokół aby jutro się nie
zgubić. W progu pokoju, od razu rozglądnąłem się za Deivem.
Jednak go tam nie było, pokój był pusty
bez żadnych przedmiotów, które należały do niego.
Więc, albo został sprzedany, albo
przeniesiony.
Justin siedział sam.
Miałem ochotę wrócić przez te same drzwi i
sprawdzić czy pokoi nie pomyliłem.
Pewnie miałem w tym momencie głupią minę.
Widzieliśmy się jakieś 3 godziny temu
najwyżej i on jeszcze tu był.
Te jego fochy na łóżku to specjalnie?
No
chyba jakby wiedział, to by się ze mną pożegnał, jeśli został sprzedany.
Miałem nadzieje, dowiedzieć się czegoś na
kolacji, która zaczynała się za jakieś pół godziny.
Zrobiłem szybką rundkę ćwiczeń i wziąłem
prysznic.
A potem już prosto do jadalni.
Jednak miejsce po Deivie było wolne, nikt
tam nie siedział Son normalnie siedział, a niedaleko Damian, jedli tak jak by
nic się nie stało.
Uznałem, że gdyby Deive został
przeniesiony do innego pokoju to chyba by kolacje jednak zjadł.
Usiadłem i także zacząłem jeść, nie mogłem
powstrzymać się o myśleniu o Deivie, ale jeśli oni udawali jakby ten nigdy nie
istniał to nie chciałem się odzywać.
Damian patrzył to na niego to na Sona,
było widać, ze oni wiedzą, ale nie mogli lub nie chcieli nic powiedzieć.
Póki Damian nie miał powiedziane, że może
to i tak by mi nie powiedział.
Tyle to już wiedziałem.
Choć ciekawość mnie zżerała, to jeśli
będzie mi dane to i tak się dowiem.
Głupio czułem się bez Deiva siedzącego
niedaleko, no ale jakoś musiałem się przyzwyczaić.
Byłem ciekaw czy dostanę kogoś nowego do
pokoju.
Jadłem z apetytem.
Jak skończyli Damian poszedł do siebie o
dziwo sam, a Son czekał na niego.
Skończyłem jeść i wstałem.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Od dzisiaj będę mieszkać z tobą… Deiva…
Raczej szybko nie zobaczysz…
Odpowiedział spokojnie i wstał.
- Chodź…
Wstał i skierował się do pokoju i usiadł
na byłym łóżku Deiva.
- A co z Damianem?
Zapytałem, nie ogarniałem całej sytuacji.
Nagle w ciągu kilku godzin wszystko się
zmieniło.
- Damian nie mieszka ze mną w pokoju i
jest już na tyle dorosły i obcykany, że sobie poradzi beze mnie… Jest teraz bez
opiekuna, a ja jestem twoim nowym opiekunem… Deive miał jakieś zasady?
- No nie, a ty jakieś masz?
Jak to raczej szybko go nie zobaczę? Czyli
został sprzedany? No bo jakby był tutaj, to musiałbym go widzieć.
- Mam, po pokoju chodzisz nago, wychodzisz
ubierasz się i idziemy, jak skończysz jeść nie wstajesz od stołu jeśli ja nie
wstanę, jednak jeśli ja wstanę, automatycznie kończysz jeść i idziesz za mną…
twój tyłeczek dla mnie jest otwarty 24/24 siedem dni w tygodniu.
Powiedział spokojnie obserwując go
uważnie.
Nie podobało mi się to zbyt bardzo.
Nie
mogłem sam zadecydować ile chce jeść, ani nawet czy mam ochotę na seks.
- No a jak będę chciał iść na balkon to
się mogę ubrać?
- nie, w końcu to też pokój… No i całkowite posłuszeństwo…
- Ale to krępujące, ja nie chce nago
chodzić
Przyznałem, choć to chyba i tak nie miało
znaczenia.
- Eh, nie dziwie się że Deive już nie miał
siły… Zrozum, mam to gdzieś co ty chcesz i czego nei chcesz, ty to musisz
zrobić i już… To nie wychodź na balkon, jeju…
Nie odezwałem się już nic.
Kąpałem się przed kolacją, ale uznałem, że
dziś zasady nie obowiązują więc wyszedłem sobie na balkon i jak zwykle usiadłem
na barierce.
- Nie zapomniałeś o czymś?
Zapytał się podchodząc do niego.
- Daj spokój, idę zaraz i tak spać nie
będę teraz robić domowego striptizu. Chociaż na rurze chyba idzie mi całkiem
dobrze.
Odparłem patrząc na gwiazdy.
- Śpisz też nago, więc dawaj ciuchy, bo
jutro żadnych nie znajdziesz…
Odpowiedział zimno, ale spokojnie.
- Po co mam spać nago jeśli i tak jestem przykryty więc mnie nie
widzisz.
Ściągnąłem grzecznie koszulkę i spodnie, zostając w bieliźnie.
Widząc jednak, że on nie odpuści więc wszedłem do środka i rozebrałem
się do końca.
Naprawdę chciałem jeszcze posiedzieć sobie.
- Śpij nawet pod dywanem, masz spać nago i już…
Odpowiedział położył jego rzeczy na krzesło.
- Idę po rzeczy, więc nigdzie się nie ruszaj, chyba że na balkon…
Jak powiedział tak też zrobił.
Położyłem się na łóżku, byłem zmęczony całym dniem i ledwo siedziałem.
Ale czekałem na jego powrót.
Wrócił po 30 minutach z 3 pudłami, w 2 były ubrania w 3 jakieś książki
czy też zeszyty, oraz kosmetyczka…
Nic więcej nie posiadał.
Zaczął się rozpakowywać.
Przykryłem się kołdrą
- Dobranoc, miłych snów.
Usnąłem.
- Dobranoc…
Kiedy się rozpakował poszedł się umyć, a jak wrócił wszedł do łóżka,
ale nie swojego, a Justina.
Przytulił się do niego i też poszedł spać.
Przytulił się do niego i też poszedł spać.
Przebudziłem się czując coś ciepłego.
To była miła niespodzianka, wtuliłem się tak, że nie było między nami
wolnego miejsca i usnąłem znów.
Spał dalej, nad ranem się obudził było po 9.
Kiedy się ubrał i porozciągał zaczął go budzić.
- Justin wstawaj…
Śniadanie było o 10, ale to nie znaczyło, ze mógł tyle leniuchować.
Podniosłem głowę zaspany i z zamkniętymi oczami wymruczałem:
- Deive daj jeszcze minutkę.
W jednej chwili przypomniałem sobie ostatni dzień, odgarnąłem włosy z
czoła.
- Wybacz, późno już jest?
- Po 9, ale musisz się porozciągać, nie można wiecznie spać… Wstań idź
się załatw, a jak wrócisz trochę poćwiczysz…
Zaspany powlokłem się do łazienki i wróciłem po chwili.
- Ja ćwiczę więcej niż ty, ale z rana? Rankiem się śpi a nie...
- To dobrze, ze ćwiczysz więcej niż ja, będziesz miał lepszą kondycje,
zrób 30 brzuszków i 30 skłonów, pójdziemy pobiegać i wrócimy wykąpiemy się i
pójdziemy na śniadanie.
Westchnąłem i zabrałem się za ćwiczenia.
Brzuszki szły mi nawet szybko.
- Terrorysta z ciebie, tylko po co mi taka kondycja?
- Dla zdrowia, do lekcji, do sportów, czy też dla siebie…
On sobie siedział i go obserwował.
Skończyłem brzuszki ale zamiast skłonów zabrałem się do rozciągania to
mnie bardziej orzeźwiało rankiem.
- A tak zmieniając temat, to będę mógł już zawsze spać z tobą?
- Spać, masz namyśli noce czy ogólnie sex?
- Mam na myśli noce... Bo tak szczerze to fajnie się śpi z kimś.
- Zauważyłeś… Tak, nie sypiam sam, niedługo będziesz wiedział dla
czego…
Między innymi dla sexu, miał w tedy większą kontrolę, ale bardzo lubił
spać z kimś i też dla tego spali obaj nago.
- Ciągle to niedługo. Idziemy już na zewnątrz?
Westchnąłem, zrobiłem mostek i wstałem.
- Ok., ubierz koszulkę i spodenki, ale bez bielizny… A jak masz już
nosić jakąś…
Podał mu stringi męskie, z siateczką na przodzie.
- Te, jak masz już jakieś nosić…
- Chyba zwariowałeś.
Wolałem chodzić bez bielizny niż z sznurkiem między pośladkami.
To wydawało mi się takie zniewieściałe.
Specjalnie mu takie zaproponował, wyszli do ogrodu biegać, chłopak
narzucił spokojne tempo, kładąc sobie ręcznik na szyję, mu też tak kazał
zrobić, tak, aby końce wchodziły pod bluzkę.
Zrobiłem tak, choć ten ręcznik bardziej mnie denerwował na szyi niż
nic innego.
Biegłem na równi z nim nie odzywając się, wolałem skupić się na równym
tempie.
Nic nie mówił, biegał dość wolno, żeby chłopak mógł nadążyć, biegali
dobre 20 minut, kiedy ręczniki zaczęły robić się mokre wrócili do pokoju, obaj
weszli od razu do łazienki.
Son bez oporów od razu się rozebrał i wszedł pod prysznic, widząc
lekko onieśmielonego chłopaka pogonił go.
- Na co czekasz? Rozbieraj się i wchodź pod prysznic.
- Ale tak z tobą?
Jakoś... Taka wizja wydawała mi się bardzo intymna.
Wspólny prysznic to nie to samo co spanie w jednym łóżku.
Niepewnie jednak wszedłem obok niego.
Prysznic był duży, wiec spokojnie by się nawet 4 osoby zmieściły.
- Czego się wstydzisz, już cię widziałem nago… Przez jedną noc raczej
nic się nie zmieniło i nic ci nie urosło…
- Ej, niemiły jesteś. Zresztą co niby by mi miało urosnąć?
Zapytałem włączając strumień wody.
- Przyzwyczajaj się… W tym wieku, raczej ci już nic nie urośnie…
Stwierdził myjąc sobie włosy.
- Pff... Jestem na dole więc po co miałbym się martwić o swoje
rozmiary.
Powiedziałem namydlając ciało.
- Żeby być też na górze… Ale niektórzy się nie nadają, nawet mając
duże…
Spojrzał na niego.
- I nie wiem, czy ty byś się nadawał, ale zawsze byś miał jakąś
odskocznie.
- Ja się raczej do tego nie nadaje, nie jestem taki jak ty.
Stwierdziłem zabierając się za włosy.
- Nie, każdy jest inny… Tak jak Deive i ja, jesteśmy różnymi osobami,
inaczej myślimy i czujemy, a jednak on jest opiekunem i ja też… Czyli coś nas jednak łączy, chociaż on
inaczej wychowuje i ja też mam inne metody, niestety nie było ci dane poznać
jego… Jak dla mnie jest za miękki w
niektórych kwestiach, ale to tylko moje zdanie…
- Powiesz mi co się stało z Deivem?
Nurtowało mnie to bardzo.
Dlaczego w takim momencie nie dość, że musiałam tyle czekać, każdego dnia kilkanaście razy wchodziłam i czekałam na notkę, jak na Pana który ma wrócić, ale w końcu się doczekałam, ale u rywać w takim momencie ! to grzech :/
OdpowiedzUsuńALe nocia i tak wspaniała... powinni wydać wasze opowiadanie na papierze. :DD
~Yoruko
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, jak widać Son mu nigdy nie popuści, ciekawe co się stało z Deivem. Bardzo bym chciała, aby Justinowi udało się pojechać na ten targ z poprzednim „panem”i w przyszłości także był opiekunem. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Notka super... oczywiście jak zawsze... i zgadzam się NIE możecie urywać w takim momencie.! Błagam o szybki next... Bo jak nie... to będę płakać...^_^
OdpowiedzUsuńmały terrorysta z tego Sona, ale to był całkiem przyjemny odcinek, podobają mi się zasady Sona, ich spanie razem, ciekawa jestem co się stało z Deivem i co powoduje, że Damian jest tak terroryzowany, czy to jego wina, że nie wykonuje poleceń czy Son jest gorszy niż się wydaje w tym odcinku...
OdpowiedzUsuńNana
Myśle że jest gorszy nisz się wydaje a Son moim zdaniem jest super.
UsuńJaruzaki
też mi się tak wydaje, choć trochę to pokręcone: krzywdzą Justina, a potem okazują mu trochę czułości i ten od razu zapomina wszystko, co złe, zaczyna ich darzyć sympatią i czerpać przyjemność z krzywdy...
UsuńChoć właśnie na tym polega tresura...
Nana
Jak zwsze świetne .
OdpowiedzUsuńBędzie się działo .
Ciekawe co z Deivem ale pytam tak bez czucia morze poprzedni Pan go kupił było by ciekawie ?
Pozdrawia i gratuluje Jaruzaki
Niech on wróci do paaana! :3
OdpowiedzUsuńA co do noci...
Jak zawsze świetnie =3=
Tylko więcej dawajcie i częściej ♥
San jednak potrafi być miły <3 ale szkoda że nie ma już Deiva. A z tego co pamiętam, tydzień miał być grzeczny i pojedzie wybierać "zwierzaczka" ze swoim starym panem, kiedy minie tydzień???
OdpowiedzUsuńKC KC KC za tą notkę :)
super <3
OdpowiedzUsuńco ile pojawiają się wpisy?
Normalnie co 2 tygodnie, jak są jakieś problemy to rzadziej, ale nocie są dłuższe tak jak ta :)
UsuńZnowu przerwane w takim momencie :( ale notka zajebista :) chce więcej !
OdpowiedzUsuńnotcia jak zawsze super :D. A ja mam nadzieje że jeszcze coś sie wydarzy co spowoduje że nasz kochany Justin pokarze pazurki :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcicha
Nosz karwasz xDDD Co sie stał z Deivem?????? Jak można konczyc w takim momencie, no jak???? Ale opo jak zwykle super podobało mi sie i wooooogule xDDDDD Oby dalej taka kondycja kocham twojego blogaska xDDDDD
OdpowiedzUsuńRobi sie coraz ciekawiej ^^ Jak zwykle nie mogę się doczekać co dalej :)
OdpowiedzUsuńPS. Jeszcze raz dzięki za komentarz i zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
Notka bardzo mi się podobała. Też mam cichą nadzieję, że Justin trafi z powrotem do byłego Pana. ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem trochę zbyt przesadzone... To jak on dostał orgazmu.
OdpowiedzUsuńKiedyś to opo dawało więcej emocji, a teraz czytam to z obojętnym wyrazem twarzy.
Notka super ! Jestem ciekawa co dalej !!!
OdpowiedzUsuńPs. co ile dodajecie te opowiadania ? Co 2 tygodnie?
Kiedy nowy ??
OdpowiedzUsuńCo 2 tyg. ale znowu się spóźniają !!! ;(
UsuńMiejmy nadzieje że to nie koniec ... Tylko faktycznie to małe spóźnienie ;p
OdpowiedzUsuńno ;/ inaczej oszaleje ...wchodzę codziennie i sprawdzam czy jest nowa notka czy nie -,- .
UsuńZaczyna mnie to wciągać ..:D
OdpowiedzUsuńBoziuu, to yaoi jest cudne. Przeczytałam je całe w trzy dni i jestem pod wrażeniem tej rozwiniętej fabuły. Chociaż Czasami robiło mi się trochę smutno, bo trochę żal mi niektórych postaci i niektórych zwrotów akcji. Jestem ciekawa, jakie macie jeszcze plany na dalsze rozdziały i mam nadzieję, że zakończycie całą tą historię nie szybko, a jednak spektakularnie ^^ Zyskaliście fana
OdpowiedzUsuń